poniedziałek, 11 lipca 2011

Wakacje pod namiotem, część druga (i ostatnia)

Dwa miejsca kempingowe które zajęliśmy, przedzielone były prymitywnym płotkiem z pali. Bardzo się nam przydał do suszenia mokrych ubrań i ręczników oraz jako odpowiednik trzepaka podwórkowego. Dywanów nie trzepaliśmy - dzieciaki bawiły się na nim tak ja, dziecięciem będąc, bawiłam się na trzepaku pod blokiem:




Górna belka była nieco obluzowana i można nią było kręcić: dzieciaki urządzały zawody kto dłużej utrzyma się na belce zanim spadnie. 

Muszę przyznać, że dzieciaki wykazały się sporą twórczością jeśli chodzi o zagospodarowanie czasu od wczesnego rana po wieczór. Żadne zabawki nie były im potrzebna - udało im się znaleźć zastosowanie dla tego, co znalazły obok namiotu. Ot choćby szczapy drewna przygotowane do rozpalenia ogniska. Dzieciaki wymyśliły sobie, że zrobią z nich buty:




Buty zostały przymocowane do stóp taśmą izolacyjną - przy okazji wyszło na jaw jakie to skarby mąż wozi w samochodzie...
Nawet najmłodsza, dwuletnia Hania uczestniczyła w zabawie a radziła sobie nadspodziewanie dobrze!

Na plaży będąc zauważyliśmy foki zdążające w sobie jedynie znane miejsce. Kiedy przepływały na wysokości bawiących się dzieci, wystawiały łepki z wody i przyglądały im się ciekawie, poczym znikały pod wodą kontynuując podróż. 
A potem okazało się dokąd zmierzały:




Nieco dalej znalazły sobie miejsce wypoczynku. Była ich spora grupa i wydawało się, że śpią sobie nie zwracając uwagi na otoczenie, ale kiedy tylko podeszliśmy bliżej, kilka z nich podniosło natychmiast alarm, wszystkie foki odwróciły głowy w naszym kierunku, a kilka najbardziej ostrożnych uciekło do wody. Zatrzymaliśmy się w bezpiecznej odległości, żeby ich już bardziej nie niepokoić.

Wieczorami dzieci obsiadały ognisko:




Zajadały pieczoną kukurydzę, parówki, kiełbaski a na deser cukierki ślazowe (marshmallows).

Zabrałam na biwak miskę do prania, żeby w niej wymyć Smyka. Po zabawie na plaży trzeba było wypłukać piach z miejsc intymnych oraz zmyć krem z filtrem a na kempingu nie było natrysków. Pozostałym dzieciakom szalenie spodobała się taka łazienka za namiotem i wszystkie domagały się kąpieli pod chmurką. Tatusiowie najpierw sarkali, że kto to widział mycie się na wyjeździe pod namiot, ale kiedy zobaczyli ile radości sprawia to dzieciom, dali spokój.

Po dniu pełnym zabawy i atrakcji Smyk był tak zmęczony, że sam stwierdził, że już chce iść spać przed swoją zwyczajową porą. Zasnął w mgnieniu oka. 




A kiedy dzieci już posnęły, rodzice obsiedli ognisko i w głęboką noc toczyli długie Polaków rozmowy przy blasku ognia:



3 komentarze:

Ataner pisze...

Miejsce znalezliscie jak z bajki i jak lesne elfy dzieciaki polubily to miejsce. Wieczor przy ognisku to jedna z niewielu okazji kiedy wszyscy staja sie jedna rodzina i opowiesci nie ma konca. Takie wieczory wspomina sie z przyjemnoscia i szkoda, ze nie mozna tak spedzac kazdego weekendu.
Foki na plazy powalily mnie na lopatki, z takiej niewielkiej odleglosci musza robic duze wrazenie.
Pozdrawiam:)

ullak pisze...

Dzięki za wszystkie informacje:) Śpiwory i 1 dwuosobowy materac nabyłam wczoraj (czy będzie wygodny, dopiero się okaże). 1 materac już mamy. Oglądałam kuchenkę turystyczną, do której kupuje się jednorazowy nabój z gazem, ale nie wiem na ile to starcza, ani jak się sprawdza. Na wakacje nie jedziemy sami, wybieramy się z Kasią i jej rodziną, a oni mają przyczepkę kempingową i tam można cosik upichcić, no i w ogóle trochę potrzebnego sprzętu jest. Więc na szczęście na raz nie będę wydawać dodatkowej kasy. Dzieciaczki myślę, że Laura zapozna bez problemu, zwykle dobrze jej to idzie:) Luiza do towarzystwa ma córkę i syna Kasi, więc też dobrze. Chcę się zaopatrzyć w jakiś zestaw naczyń piknikowych, chyba że jednorazówkami będziemy zapychać śmietniki, ale przynajmniej mycia nie będzie:) Trzeba będzie w ten weekend usiąść z sąsiadami i zrobić listę potrzebnych rzeczy, na szczęście mają już doświadczenie w takich wyjazdach.
Zdjęcia z wyjazdu świetne, a relację czytałam z przyjemnością. Pozdrawiam serdecznie:)

Motylek pisze...

Ataner - Rzeczywiście miejsce było urocze a wieczory przy ognisku... uwielbiam! Do fok aż tak blisko nie podeszliśmy - zdjęcie to spore zbliżenie, ale i tak napotkać tak sporą grupę i przyglądać się z tak niewielkiej odległości to niesamowite doświadczenie!

Ula - myślę, że jesteście dobrze wyposażeni. Jeśli chodzi o naczynia to mamy plastikowe + stary gar do grzania wody na ognisku do mycia się i mycia naczyń. Taki, którego nie żal jak się straszliwie okopci. No garnek do gotowania na kuchence turystycznej. Mąż kupił dużą butlę na gaz bo te małe naboje na zbyt długo nie wystarczają.
Miło mi, że dobrze Ci się czytało relację i że zdjęcia Ci się podobają!