piątek, 31 sierpnia 2012

Teściowa odleciała

Teściowa odleciała, samolotem, nie na miotle...

Nie opiszę wszystkich numerów, które nam tutaj wywinęła, bo sama myśl o nich napawa mnie niesmakiem. Wspomnę jedynie o dwóch.

Pierwsza to chrzciny. Pierwotnie planowaliśmy je urządzić we wrześniu, ale ponieważ teściowej bardzo zależało, żeby na nich być, a postanowiła wrócić do Polski wcześniej, przełożyliśmy chrzciny na sierpień.
Ku zaskoczeniu wszystkich, teściowa chrzciny olała całkowicie - nie wybrała się nawet do kościoła!
Tak więc brak jakiejkolwiek wzmianki na temat babci we wpisach poświęconych chrzcinom jest prostym wynikiem jej nieobecności.

Druga rzecz - prezenty, które dostała ode mnie teściowa zanim się obraziła. Nie było tego wiele, ale parę drobiazgów: torebka, szal, myjka zrobiona na drutach. Zostawiła to wszystko w dniu wyjazdu - oczywiście miała stosowne wytłumaczenie, które mąż przekazał mi po powrocie z lotniska (wyjeżdżali bardzo wcześnie rano) - no i co Wy na to?

 

środa, 29 sierpnia 2012

Ciasto z cukini

Robi się je szybciuteńko, a do tego Hultajstwo bardzo je lubi. Ponieważ cukinie u mnie w tym roku obrodziły, raczymy się tym "chlebkiem", jak nazywa ciasto moje starsze dziecię.

Ciasto z cukini

2 szklanki cukru
1 szklanka oleju
2 jajka
3 łyżeczki wanilii
2 szklanki startej cukini
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka sody
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
3 szklanki mąki
3 łyżeczki cynamonu

Wszystkie składniki dokładnie wymieszać, ciasto wlać do natłuszczonej formy i piec w temperaturze 175  stopni C (350 F) godzinę lub tak długo aż się upiecze.

Smacznego!

Gapa ze mnie

Straszna gapa ze mnie! Zapomniałam o jeszcze jednej rzeczy, którą otrzymała Emilka od Bożenki:


Dobrze, że Splocik, czujna i uważna, zwróciła mi delikatnie uwagę, że jeszcze coś było w przesyłce...


Chusteczka jest jeszcze za duża na głowę Kruszynki, za mała natomiast na głowę Hultajstwa - zapewne dlatego nie załapała się na sesję razem z pozostałymi prezentami. Trzeba było znaleźć odpowiedniego modela.


Pacynka Puchatek w roli modela spisała się jak należy! i Chustka została obfotografowana z każdej możliwej strony.


Oczywiście, jak na złość, wczoraj były kłopoty z internetem i wpis mogłam zrobić dopiero dzisiaj.
Bożenko, jeszcze raz dziękuję!

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Jeszcze więcej prezentów

W przesyłce od Splocika, poza ślicznościami, które można podziwiać w poprzednim wpisie, było jeszcze kilka drobiazgów od Bożenki, autorki bloga Robótkowe życie moje.

Pierwsza śliczność - czapeczka dla Kruszynki:


Druga śliczność to kolejna czapeczka dla Kruszynki, w nieco większym rozmiarze, więc w rolę modela wcielił się starszy brat.


Ale to jeszcze nie koniec - w kopercie znalazłam jeszcze śliczne woreczki i zakładki - wszystko to zrobione na szydełku.



Jeszcze jedna zakładka, brązowa, nie załapała się na zdjęcie bo ją natychmiast zagospodarował Krzyś i mowy nie było o żadnym zdjęciu.

Bożenko - pięknie dziękuję za śliczne prezenty!

piątek, 24 sierpnia 2012

Haftowana metryczka i zakładka

Zaletą siedzenia z dziećmi w domu jest to, że kiedy przychodzi listonosz z przesyłką, odbieram ją natychmiast, nie muszę jechać na pocztę z awizo.
A kilka dni temu listonosz przyniósł bardzo szczególną przesyłkę - zawierającą przepiękną, ręcznie wyhaftowaną przez Splocika metryczkę Emilki:


A tutaj Kruszynka z metryczką - widać, że się cieszy z prezentu, prawda?


Ale to dopiero był początek niespodzianek, które kryła dość spora koperta. W środku był też prezent dla Hultajstwa, który właśnie zażywał odpoczynku nad jeziorem w towarzystwie taty. Kiedy wrócił do domu, uzbrojona w aparat wręczyłam mu prezent. Oto chwila otwierania:


Radość wielka, bo w teczce ze Spidermanem znalazł ekstra zakładkę:


Robal idealnie pasuje do mojego starszego dziecka, a na dodatek książka, którą trzyma, ma literkę "K" - co od razu zostało zauważone i przez mamę i przez syna.


A z tyłu zakładka wygląda tak:


Bardzo mi się ten pomysł podoba - Hultajstwu jeszcze bardziej! Nigdy dość podkreślania doniosłości faktu bycia starszym bratem!
Splociku - BARDZO Ci dziękujemy - ja, Emilka i Krzyś!

czwartek, 23 sierpnia 2012

Jak wyprodukować Pyzę

Kruszynka
+
mleko mamy bez ograniczeń
=
Pyza

Wczoraj zabrałam Kruszynkę do przychodni na dwumiesięczny bilans.
Okazało się, że w ciągu tych dwóch miesięcy od narodzin, urosła 6.5 cm i przybrała na wadze ponad 2 kg! Waży obecnie 5220 gr (11 lb 9 oz) i mierzy 56 cm (22 in). Jeśli chodzi o wagę, przeskoczyła na siatce percentylowej z 15 na 75 percentyli. Wyszłam z domu z Kruszynką, a wróciłam z Pyzunią...

wtorek, 21 sierpnia 2012

Impreza pod dębem

Po uroczystości w kościele, wszyscy goście przyjechali do nas na obiad. Ponieważ lato w pełni, urządziliśmy imprezę w ogrodzie, pod dającym zbawienny cień dębem.


Połowę gości stanowiły dzieci, trzeba więc było zapewnić im stosowne rozrywki - dzień wcześniej mąż ściągnął ze strychu basen i napełnił wodą, do pontonu nalał świeżej wody, poza tym mamy w ogródku małą piaskownicę, zjeżdżalnię, huśtawkę i hamak.


Bezapelacyjnym hitem okazał się basen, do którego dzieci wskoczyły zaraz po rosole, nie czekając nawet na drugie danie. To akurat rodzicom nie przeszkadzało - sami zjedli w spokoju a potem nakarmili dzieci.  Dwóch tatusiów wskoczyło w kąpielówki i brykało z dziećmi równocześnie ich pilnując, co , zwłaszcza mamom, było bardzo na rękę.


Z obiadem bardzo pomogły mi koleżanki - dwie przygotowały po dwie sałatki, jedna upiekła ciasto, inna przywiozła przepyszny tort z cukierni - bez ich pomocy urobiłabym się po pachy!

 
W trakcie całej imprezy też pomagały bez przerwy (zawsze sobie pomagamy na tego typu imprezach), więc nie musiałam się denerwowań, że wszystko na mojej głowie, choć przyznam, że się mocno nalatałam.


Impreza udała się niesamowicie, było po prostu fantastycznie! Zabawa przeciągnęła się aż zapadł zmrok i trzeba było włączyć sztuczne oświetlanie.

Po raz kolejny przekonałam się, że znalazłam tu, na końcu świata, grono bardzo bliskich mi osób, które zastępują nieobecną rodzinę, na których mogę polegać, przyjaciół, dosłownie - na dobre i na złe.

sobota, 18 sierpnia 2012

Sakrament chrztu świętego

Uroczystość przyjęcia sakramentu chrztu świętego przez naszą córeczkę była bardzo kameralna - odbyła się w sobotnie popołudnie, bez mszy, a uczestniczyli w niej nasi najbliżsi polscy znajomi, w sumie 12 dorosłych osób i 12 dzieci, wliczając Emilkę.


Diakon, ten sam, który ochrzcił sześć lat temu Krzysia, pięknie celebrował uroczystość - było bardzo uroczyście i wzruszająco.


Emilka została wystrojona w przepiękną sukienkę, którą dostała od matki chrzestnej. Ponieważ na żadnym zdjęciu nie widać jej w całej okazałości, postanowiłam zabrać dzieci do fotografa, ale dopiero jak nieco zelżeją upały, które i do nas w końcu dotarły.


Mała była bardzo grzeczna - żadnego płaczu, żadnego marudzenia czy zmieniania pieluch. Nawet polewanie głowy wodą przespała!

czwartek, 16 sierpnia 2012

Brat i siostra

Zanim zdecyduję się, które z 250 zdjęć z chrzcin opublikować, kilka zdjęć Hultajstwa z Kruszynką.

8 lipca 2012

14 lipca 2012


27 lipca 2012


10 sierpnia 2012
 A poza tym, przyszły upały, takie do 40 stopni i nic się nie chce...

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Zaproszenia

11 sierpnia odbyły się chrzciny Kruszynki.
W uroczystości tej uczestniczyli nasi polscy znajomi, których najpierw zaprosiliśmy ustnie, ponieważ nie byłam pewna czy dam radę zrobić i wypisać formalne zaproszenia. Udało się - wysłałam do naszych gości takie oto, własnoręcznie zrobione, zaproszenia.






Zaproszenia powstały szybciutko, podczas niezbyt długiej drzemki Emilki, więc może nie są zbyt dopracowane, ale zostały przychylnie ocenione przez zapraszanych. Przód kartonika widać na zdjęciach, na odwrocie znajduje się treść zaproszenia delikatnie ozdobiona motywami występującymi na awersie.

Na zaproszeniach brak motywów typowo chrzcielnych, czy nawet luźno związanych z wiarą i kościołem, ponieważ takowych nie miałam w domu a na latanie po sklepach czy nawet poszukiwanie w sieci czasu brak.

czwartek, 9 sierpnia 2012

A kiedy nie idziemy na spacer ani nie jedziemy do parku...

A kiedy nie idziemy na spacer ani nie jedziemy do parku, staramy się dobrze bawić w ogródku. W tym roku nie rozłożyliśmy basenu - ani nie było aż tak gorąco do tej pory, ani nie mieliśmy czasu. Ale żeby zapewnić jako takie kąpielisko Smykowi, mąż nalał wody do pontonu - jest jej na tyle niewiele, że nagrzewa się nawet w niezbyt gorące dni, zapewniając przyjemną zabawę i ochłodę.


Czasem pontonowy basen ulega chwilowej likwidacji, a wtedy pozostaje nam odwieczna, tradycyjna miska z wodą - od lat równie atrakcyjna.


Hitem sezonu jest zabawa z tatą w strzelanie z pistoletów wodnych. Doprawdy trudno mi stwierdzić z całą stanowczością, który z chłopaków ma z tej gonitwy po ogrodzie większą radochę...

A przy okazji ogródek zostaje gruntownie podlany.


Ostatnio, dla zwiększenia komfortu, chłopaki zaczęli sobie nalewać ciepłej wody do wiaderka z którego nabierają amunicję do wodnych pistoletów - nie leją się lodowatą wodą i jeszcze im fajniej.

PS
Hultajstwo stracił kolejnego zęba (dolna dwójka), i kolejny raz odwiedziła nas wróżka Zębuszka. Chwilowo więcej zębów się nie kiwa, i dobrze, bo coraz trudniej mojemu dziecku odgryźć kawałek chleba...

wtorek, 7 sierpnia 2012

Parkowe lato z dziećmi

Lato w pełni, więc staram się korzystać z jego uroków w miarę możliwości. Oznacza to częste wyjazdy do parku i spacery. Najciekawiej dla Hultajstwa jest, kiedy umówimy się ze znajomymi dziećmi, bo wtedy zabawa jest przednia a czas umyka niepostrzeżenie.


Mimo, że póki co, lato jest ciepłe, ale nie upalne, popołudnia bywają na tyle ciepłe, że można popluskać się w wodzie. Najczęściej bywamy więc w parkach z tryskawkami i brodzikami. Starsze dziecko hasa, młodsze śpi, a mama ma chwilę wytchnienia i może wziąć do ręki druty lub szydełko.


A nawet jak Mała nie śpi, co zdarza się już coraz częściej, zawsze znajdzie się ktoś chętny do jej zabawiania, noszenia, lulania - pół godziny w tygodniu z maluchem na rękach to wszak atrakcja!


Czasem nie jedziemy nigdzie, ale pakujemy Kruszynkę w wózek, Hultajstwo nakłada kask, wskakuje na hulajnogę i idziemy na spacer, najczęściej do najbliższego parku, w którym, niestety, nie ma ani brodzika, ani tryskawek, więc park ten plasuje się dość nisko pod względem atrakcyjności.


Zaliczamy po drodze co niższe drzewa, na które Hultajstwo wdrapuje się z zapałem i na przykład udaje małpkę. A spacerując, mama traci ciążowe kilogramy - został mi jeszcze jeden (z szesnastu) - mam cichą nadzieję, że uda mi się wrócić do wagi sprzed Hultajstwa.



Emilka, wraz z początkiem siódmego tygodnia, zaczęła w zasadzie przesypiać noce. Budzi się trzy razy na karmienie, ostatni raz między piątą a szóstą rano, i czasami uda mi się jeszcze zasnąć i trochę dospać. Zależy to od starszego dziecka - Smyk nadal budzi się koło szóstej rano, a wtedy mama ma już po spaniu.


Hultajstwo nadal zakochany jest w siostrze, zasypuje ją pocałunkami, zabawia minami, a czasami zapomina się i traktuje jak zabawkę - obraża się na mnie jak przypominam mu, że Kruszynka zabawką jednak nie jest.




Jak widać po częstotliwości wpisów, moje życie powoli stabilizuje się i zaczyna płynąć pewnym, odmiennym niż dotąd, rytmem. W miarę wolnego czasu mam jednak ciągle  niewiele, za mało na śledzenie zaprzyjaźnionych blogów - nie mam pojęcia co się u Was dzieje. Mam nadzieję, że i to się zmieni (na lepsze) i już niedługo zacznę nadrabiać zaległości.

sobota, 4 sierpnia 2012

Melanżowy z kapturem

Jak już pisałam wcześniej, zostałam hojnie obdarowana włóczką dla małych dziatek. Ponieważ ubranek w najmniejszym rozmiarze mam więcej niż wystarczająco, postanowiłam coś wydziergać na nieco później, powiedzmy tak na "za rok". I tak powstał melanżowy sweterek z kapturem w różu oczywiście:


Sweterek z włóczki Madrid Solid (50% wiskoza/50% akryl) firmy Lane Cervinia - po wypraniu okazał się szalenie mięciutki i milutki - smyrałam się nim po buzi bez opamiętania!
Robiąc na drutach 3 mm (ściągacze) i 3.25 mm zużyłam ok. 3.75 motka (104 m/50gr) - rozmiar sweterka jest tak mniej więcej na rok, a kiedy Kruszynka go będzie nosić - to się okaże.


Robiony jest bezszwowo, od góry, na końcu nabrałam oczka wzdłuż dekoltu i dorobiłam kaptur. Mniej więcej w połowie (widać na zdjęciu powyżej) dodałam równomiernie nieco oczek, więc sweterek rozszerza się ku dołowi.
Kolory nieco przekłamane (bledsze) ale akurat było deszczowo i wietrznie, a ja bardzo chciałam obfotografować sweterek jeszcze przed urodzeniem Małej - udało się, choć prezentacja na blogu musiała jednak nieco poczekać.


Włóczki zostało mi jeszcze tak 1.25 motka - myślę, że będzie na jakąś ładną czapunię na zimę.