niedziela, 30 kwietnia 2017

Najświeższe wiadomości z frontu chorobowego

Tym razem rozchorował się Krzyś. Na razie jeszcze nie wiem czy to tylko okropne przeziębienie czy coś poważniejszego. Kaszel brzmi zatrważająco a dziecko wygląda na tyle kiepsko by odwołać wszystko co było na dzisiaj zaplanowane. Na początek musiałam się pilnie skontaktować z Diakonem, bo właśnie dzisiaj miał nastąpić debiut mojego syna w roli ministranta. Z tej okazji wybraliśmy się nawet wczoraj do fryzjera! A wieczorem pojawiły się pierwsze symptomy choroby.

Po południu chłopcy grają kolejny mecz ale tym razem zagrają bez Krzyśka.

To już piąty mecz z ośmiu zaplanowanych w tym sezonie. Do tej pory drużyna Willamette dostawała straszne cięgi, czemu za bardzo niema się co dziwić: do drużyny dostali się chłopcy, których inni trenerzy nie wybrali sobie na eliminacjach. Do ostatniej chwili nie wiadomo było, z kim będą mieli treningi aż w końcu jedna z matek zdecydowała się zostać trenerką.
Sama nigdy nie grała w piłkę nożną o trenowaniu grupy dzieciaków nie wspominając, ale gdyby nie ona chłopcy mogliby jedynie samotnie kopać piłkę w przydomowym ogródku.

W tej sytuacji, pierwszy mecz przegrany zaledwie 0:2 okazał się miłą niespodzianką.


Następnym razem było nieco gorzej, 0:3 a w trzecim meczu przyszło im zmierzyć się ze świetnym przeciwnikiem, i choć przegrali, to przynajmniej nie do zera, 3:10.

Zadziwiające, jak szybko się pozbierali po tej porażce i już następnego dnia grali kolejny mecz, tym razem był to najlepszy mecz w ich wykonaniu i już nie przegrany, choć i nie wygrany - remis 3:3.

Początkowo Krzysiek grał w obronie, ostatnio w polu środkowym. Podobno jest szybki i całkiem niezły - tak stwierdziło kilku kibicujących ojców. Z pewnością tak to wygląda na tle reszty drużyny, zbieraniny biedactw, które do tej pory nie trenowały gry w piłkę nożną.

W ostatnim meczu Krzysiek strzelił nawet jednego gola!

Mimo, że dostają takie cięgi, chłopcy z widoczną radością przychodzą na treningi i mecze.

Widać, jak bardzo cieszy ich wspólna gra, widać też, że zespalają się, dogrywają razem i praca zespołowa wychodzi im coraz lepiej, choć kondycyjnie są nadal słabi - pod koniec meczu dosłownie słaniają się na nogach.

W piątek na treningu pojawił się jeden z ojców, który zna się nieco lepiej na piłce i pomógł w treningu - z tego co usłyszałam, musiał sobie w pracy co nieco poprzestawiać by móc przychodzić na treningi. Chłopcy na pewno na tym skorzystają. Trochę szkoda, że Krzysiek dzisiaj nie będzie grał.

Pod wielkim znakiem zapytania stoi też jego udział w zawodach lekkoatletycznych w najbliższą środę. Pozostaje nadzieja, że szybko mu przejdzie.




czwartek, 27 kwietnia 2017

Kwiatowo

Mimo zimna, mimo deszczu, kwiaty w ogrodzie wyglądają nadspodziewanie ładnie.Na początek zaległe zdjęcie żółtych tulipanów:


Naświetlone, i miałam nadzieję, na zrobienie lepszego, ale że ciągle pada, wyprawy z aparatem do ogródka ciągle są odkładane i w rezultacie żółte tulipany zdążyły już przekwitnąć. W tym samym dniu uwieczniłam pierwszy kwitnący rododendron:


Tamten już powoli przekwita, natomiast zaczyna kwitnąć kolejny, w nieco innym kolorze:


Pięknie, natomiast, kwitną dzwonki:



Zdecydowana większość to fioletowe, ale jest kilka różowych i białych:


 

 Kilkoma obsadziłam rozchodnik:



Floks:


Nie wiadomo kiedy zakwitła jabłonka:


Jednego dnia cała była w pąkach, a dzisiaj kwiaty wyglądają jakby walczyły z deszczami już od jakiegoś czasu.


A na koniec urokliwe maleństwa - bratki:


poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Zawody Lekkoatletyczne

Za Krzyśkiem półmetek tegorocznych zajęć lekkoatletycznych.
W czwartek odbył się pierwszy z dwóch mityngów. Pogoda była taka, jaką mamy niemal każdego dnia tej wiosny - mokro, wietrznie i zimno. Na szczęście najgorsza ulewa przeszła nad miastem przed rozpoczęciem zawodów i zdążyło się nawet nieco przejaśnić, temperatura powietrza nie przekroczyła jednak 9 stopni C. Woda nie ma już w co wsiąkać i nawet na mocno już zielonych trawnikach brodziło się po kostki w błocie. Dobrze, że przynajmniej nawierzchnie, na których zmagali się młodzi sportowcy są sztuczne, więc choć tam nie było grząsko i bagniście.

Na dodatek jedna ze szkół nie dotarła na czas i wszystko opóźniło się o ponad pół godziny. Oj wymarzłyśmy z Emilią straszliwie! Krzysiek w sumie też, bo przecież nie biegał cały czas a był ubrany dość lekko.

W tych zawodach uczestniczył w rzucie piłeczką, biegu na 100 metrów oraz w sztafecie na 400 metrów. W sztafecie chłopcy zdobyli trzecie miejscy, w biegu na 100 m Krzyś dotarł na metę pierwszy.


Jak widać na zdjęciu miał sporą przewagę nad rywalami.


Mam nadzieję że w dniu kolejnych zawodów pogoda okaże się nieco łaskawsza.
Za sukces uważam fakt, że żadne z nas się nie rozchorowało.

piątek, 21 kwietnia 2017

Gdzie sypia nasza Kicia

Na półce między zabawkami dzieci:


W misce na pranie, obok butli z płynem do prania (na pralce):


W pojemniku na zabawki, porzuconym wieczorem na podłodze:


Na zabawce dzieci AIR HOCKEY:


Na szkolnym plecaku Krzysia:


I jeszcze w kilku ciekawych acz nietypowych miejscach.

wtorek, 18 kwietnia 2017

Niezbyt udane święta

W sobotę w nocy, tuż przed północą, Emilia zaczęła wymiotować i z głowy miałam i tę noc i całą niedzielę wielkanocną. W ciągu dnia Emilia dużo spała i ból brzucha nieco zmalał, przestała też wymiotować, ale do znajomych, by świętować w polskim gronie, pojechała jedynie męska część rodziny. Mi zostały wątpliwe atrakcje w stylu zmiana dopiero co zmienionej pościeli i pranie.

Ale kiedy Emilia spała to udało mi się dokończyć słuchanie książki Marka Krajewskiego "Róże Cmentarne" i jeszcze trochę poczytać "Labirynt von Brauna" Rafała Dębskiego - cały czas masując brzuszek Emilii, bo podobno to najbardziej pomagało.

Pozostając w domu ominęło mnie wielkie żarcie - trochę żal bo koleżanka zrobiła pyszne polędwiczki w sosie ze śliwkami, ale z drugiej strony dzisiaj rano nie miałam kaca moralnego wchodząc na wagę. Chłopcy zabrali ze sobą babeczki z bitą śmietaną, które upiekłam na Wielkanoc a przywieźli mi za to trochę mięska.


Babeczki podobno cieszyły się powodzeniem i wszystkie (24) zostały zjedzone.
Miałam je udekorować bitą śmietaną tak, jak ta na samym dole z lewej strony, ale byłam zbyt zestresowana narzekaniami Emilii na bolący brzuszek i jakoś tak mi to nie szło, że w końcu tylko rozsmarowałam bitą śmietanę i wygładziłam nożem.

Emilia już się czuje dobrze, je i nie narzeka na ból brzucha. Za to reszta rodziny zaczęła cierpieć na ból gardła i katar.

sobota, 15 kwietnia 2017

Tradycji stało się zadość

Koszyczki z pokarmem poświęcone, słodycze wyjedzone zanim koszyczek dotarł do domu - czyli tradycji stało się zadość.

W tym roku jaja dekorowała Emilia - akwarelami.


Zabawę miała przednią a ja jedynie dostarczałam jej świeżych partii materiału czyli dogotowywałam jajka. Kupiłam całą kopę, więc dziecko mogło się wyżyć artystycznie. Krzysiek nie wykazał zainteresowania i ograniczył się jedynie do podziwiania arcydzieł, które siostra podtykała mu pod nos.

Zaprzyjaźniony ksiądz, jak co roku poświęcił pokarmy na prośbę naszej polskiej grupy. W tym roku było tylko 6 koszyczków a na zdjęcie załapało się pięć bo jedna koleżanka się spóźniła.


Ksiądz odprawił całą ceremonię od nowa a my zaczekaliśmy już na zewnątrz - każda okazja dobra, żeby sobie uciąć krótką pogawędkę. Na dłuższą będzie czas jutro, bo tradycyjnie świętujemy w stałym polskim gronie.

czwartek, 13 kwietnia 2017

Występ muzyczny uczniów klas piątych

Dzisiaj uczniowie klas piątych ze szkoły, do której chodzi Krzyś zaprezentowali program muzyczny, nad przygotowaniem którego pracowali od jakiegoś czasu.

Od tygodnia Krzysiek ostrzegał mnie, że będzie kiepsko, że prawie nikt nie nauczył się słów piosenek oraz upewniał się, czy aby na pewno chcę przyjść i być świadkiem totalnej katastrofy.

Stwierdziłam, że i owszem, co mi szkodzi. Zabrałam jeszcze do tego ze sobą Emilię.

Miejsca trafiły nam się takie, że widziałyśmy dobrze, choć nieco za daleko na dobre zdjęcia.


W związku z tym zamówiłam DVD, które ma być do odebrania już jutro.

Nie dane mi było za bardzo skupić się na doznaniach słuchowych ponieważ doznania zapachowe całkowicie zdominowały moją świadomość - ktoś na widowni roztaczał woń znaną każdemu, komu choć raz zdarzyło się wejść do obory. Mieszanina odoru łajna i mokrej słomy. Nie woniało w całej sali gimnastycznej, ale w zakątku, w którym nam się trafiły wolne krzesła - teraz już wiem dlaczego nie było chętnych do zajęcia tychże miejsc.

Sam występ uważam za nie najgorszy i zdecydowanie lepszy niż w ubiegłym roku. Piąta klasa, wiek poważny, więc uczniowie śpiewali znane wszystkim przeboje a nie jakieś piosenki dla maluchów: Best Day of My Life, Good Time, Keep Your Head Up, Fight Song, Radioactive, Dynamite, Firework a na zakończenie Can't Stop The Feeling.

Emilia zaczęła nudzić i przeszkadzać od drugiej piosenki - pewnie i ją drażnił zapaszek. Zaraz po zakończeniu koniecznie musiała sama wejść na scenę. Nie tylko ona - wszystkie maluchy wdrapały się na scenę, kiedy tylko zeszło z nich starsze rodzeństwo.


A kiedy nareszcie opuściliśmy progi szkoły, małpeczki nie przepuściły okazji i natychmiast wdrapały się na drabinki na placu zabaw, gdzie zabawiliśmy czas jakiś - aż nas przepędził deszcz i zapadający zmrok.


niedziela, 9 kwietnia 2017

Kartki Nr 57-60

Wczoraj zebrało mi się na zabawę papierem, w wyniku czego powstały cztery kartki.

Miałam przygotowaną mapkę, według której miały powstać kartki, ale jak zabrałam się za przeglądanie materiałów, o mapce zapomniałam a kartki same się skomponowały. Myślą przewodnią, może niewidoczną, ale tą która mi przyświecała, było pozbycie się skraweczków i innych resztek.


Do wykonania pierwszej karki wykorzystałam resztunie papieru niebieskiego w trzech odcieniach.


Przy drugiej kartce postanowiłam wykorzystać czerwone kwiatki, które leżały w pudełku z materiałami już od kilku lat.


W zestawie były też kwiatki różowe, kremowe i niebieskie. Na trzeciej kartce wylądowały kwiatki różowe i kremowe. (Kartka leży na kopercie.) Jeszcze zostały niebieskie, ale już trzeba było zwijać kram i zabierać się za gotowanie obiadu.


Ale jak pakowałam wszystko do pudła, w rękę wpadł mi brązowy kartonik i zdjęcie słonecznika - wykonanie tej kartki miałam w planach jakiś czas temu, no to szybciutko przycięłam i przykleiłam -  gotowe! Bardzo prosta, ale ja takie lubię chyba najbardziej. (Ta kartka też leży na kopercie.)

czwartek, 6 kwietnia 2017

Pieczemy ciasto

Emilia uwielbia piec ciasta, a najbardziej mieszanie składników i wylizywanie miski.


A kiedy już ciasto jest upieczone, zazwyczaj nawet go nie skosztuje, mimo, że zawsze jest to dokładnie takie ciasto jakiego żądała. Czy to sernik, czy ciasto waniliowe czy też czekoladowe, po wlaniu do formy i wylizaniu miski Emilia traci całą ochotę na ciasto.


Na szczęście można liczyć na Krzyśka, Słodką Dziurkę, który ciasto zje.
Każde, bez wyjątku.

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Pierwiosnki, szafirki, tulipany

Kwiecień zakwitł pierwiosnkami, szafirkami, bratkami, tulipanami.


  
 
 
 
 
 
  

 

Kwitną też porzeczki, zaczynają kwitnąć drzewka owocowe: czereśnie i śliwy.