wtorek, 28 lutego 2023

Wzdłuż rzeki McKenzie do wodospadów Koosah Falls i Sahalie Falls

Pierwszego dnia, po przyjeździe na miejsce, rozbiciu namiotu, rozwieszeniu hamaków oraz eksploracji kempingu i najbliższej okolicy wybraliśmy się na pierwszą, niezbyt długą wycieczkę — połowa dnia już minęła i czasu nie mieliśmy zbyt wiele. Trasa niezbyt długa, acz malownicza — wzdłuż brzegu rzeki McKenzie. 

Najpierw zeszliśmy w dół, do stóp masywu, na którym znajduje się kemping, przeszliśmy po moście na drugą stronę rzeki i zaczęliśmy się piąć w górę. McKenzie na tej wysokości, nawet pod koniec lata, przy najniższym poziomie wody, jest rzeką rwącą i niebezpieczną. Nie da się jej przebyć w bród. Most, którym właśnie dostaliśmy się na drugą stronę, łączy brzegi rzeki w miejscu, gdzie wpada ona do zbiornika retencyjnego Carmen Reservoir. Most jest betonowy i szeroki, tak że mogą po nim jeździć samochody zmierzające do pobliskiej tamy. Podczas naszego pobytu żadne samochody jednak nie kursowały, ponieważ brama wjazdowa była zamknięta — już nie pamiętam z jakiego powodu. 


Szliśmy sobie w górę rzeki, podziwiając soczystą czerwcową zieleń i krystalicznie czystą wodę. Jak wiele tutejszych szlaków, ścieżka czasami prowadziła tuż nad przepaścią i do turysty należy dbanie o to, by się nie nic stało. Na szczęście moje dzieci są na tyle duże, że rozumieją, że nie można sobie zbyt beztrosko brykać na skraju urwiska nad spienioną górską rzeką.



Popodziwialiśmy jeden wodospad (Koosah Falls), drugi wodospad (Sahalie Falls), a powyżej tego drugiego, drewnianym mostkiem przeszliśmy na tę stronę rzeki, po której znajduje się pole namiotowe. Stamtąd idzie się już w dół, więc łatwo. 





Nasze miejsce na kempingu znajdowało się o jakieś 5 minut spacerkiem od dolnego wodospadu, Koosah Falls. Woda spada z takiej wysokości i z taką mocą, że słychać ją było w namiocie. Zazwyczaj oba wodospady są mocno oblegane, bo to jedna z wizytówek tej części Oregonu. Późnym popołudniem nie było na punkcie widokowym nikogo. Tylko my i zapierająca dech w piersiach Natura. Parking przy wodospadzie, na którym tyle razy nie udało nam się znaleźć w przeszłości wolnego miejsca, był pusty. 

Taka to była nasza pierwsza wycieczka, na rozgrzewkę i rozruszanie kości.




niedziela, 26 lutego 2023

Ice Cap Campground - wyjazd w góry w czerwcu 2022

Kiedy dzieci były mniejsze, wyjazdy pod namiot były bardziej stacjonarne. Dzieci biegały przy namiotach, moczyły się w rzeczce, dorośli siedzieli, jedli, rozmawiali. Z czasem taki sposób odpoczywania przestał mi odpowiadać i zaczęłam wyszukiwać jakichś niezbyt długich tras spacerowych w pobliżu kempingu. A potem te trasy stawały się nieco dłuższe i nieco bardziej wymagające. Aż nadszedł czas, kiedy głównym celem całego wyjazdu pod namiot było chodzenie. 

Pierwszy raz, na początku września 2021 roku, wypadł dobrze. Nachodziliśmy się i choć z powodu zadymienia w wyniku pożarów widoków nie dane nam było podziwiać, wróciliśmy do domu zadowoleni. W związku z tym zaplanowałam kolejny tego typu wyjazd, już w następnym sezonie. 

Kiedyś wybraliśmy się na wycieczkę, ale do celu nie dotarliśmy. Bardzo chciałam tam wrócić i jeziorko Blue Pool dzieciom pokazać. Miejsce odległe, trasa długa, dzieci nie lubią wcześnie rano wstawać, więc wyszukałam pole namiotowe w okolicy i zarezerwowałam miejsce. Nigdy wcześniej tam nie byłam, nie wiedziałam, które z miejscy by nam się spodobało. Poczytałam recenzje i podjęłam decyzję, która potem okazała się nader trafna. I tak oto pod koniec czerwca 2022 roku wybraliśmy się na kemping Ice Cap Campground. 

Pole namiotowe jest niewielkie, na wzniesieniu pomiędzy rzeką McKenzie i potokiem Ice Cap Creek, 22 miejsc dość blisko siebie, zero prywatności z wyjątkiem jednego miejsca, nr 21 — właśnie tego, które zarezerwowałam. 

To jedno jedyne miejsce jest poniżej poziomu drogi, 2-3 metry, kilkanaście kamiennych stopni, kilka krzaczków i jakbyśmy byli zupełnie sami w lesie. 
Do tego kilka starych drzew perfekcyjnie rozmieszczonych, by rozwiesić pomiędzy nimi hamaki, a kilkanaście metrów dalej potok — raj na ziemi.



Z wyjazdu wróciliśmy tak przepełnieni wrażeniami, że nie byłam w stanie wyekstrahować ani odrobiny w celu poczynienia zbornego wpisu. Odkładałam, odkładałam, odkładałam, aż przyszedł czas by zrobić rezerwacje na nadchodzące lato i to chyba mnie w końcu zmobilizowało by przywołać i utrwalić wspomnienia z tamtego wyjazdu. 



Ice Cap Campground to była nasza baza wypadowa. Podczas tego trzydniowego wyjazdu zaliczyliśmy trzy wycieczki:
  • wzdłuż koryta rzeki McKenzie do wodospadów Koosah i Sahalie
  • do górskiego jeziorka Blue Pool
  • wokół jeziora Clear Lake



Dzisiaj tylko tak ogólnie, a w następnych wpisach będą zdjęcia i szczegóły.

czwartek, 23 lutego 2023

Płatki do demakijażu

W zeszłym roku, w ramach zabawy C&K zrobiłam swoje pierwsze płatki do demakijażu (KLIK). Użytkuję je dotąd, choć czas pokazał, co należy w nich poprawić. Otóż z mojego doświadczenia wynika, że lepiej spisują się te zrobione luźniejszym splotem i nieco większe. Po kilku praniach bawełna zbiega się, sztywnieje — luźniejszy splot sprawia, że płatek nadal można użytkować dość komfortowo. 

Ponieważ włóczki bawełnianej mam sporo, poprzygarnianej na różnych wyprzedażach, a płatki takie robi się szybciutko, zrobiłam sobie nowe, na grubszym szydełku, i większe, lepiej dopasowane do mojej dłoni i palców. 


Płatki te zgłaszam do dwóch zabaw. Pierwsza to Link Party u Reni, druga to Rękodzieło i przysłowia albo . . . u Splocika. 



O ile zgłoszenia do pierwszej zabawy nie muszę uzasadniać, w przypadku cytatu „Usuń ze swojego słownika słowo problem i zastąp słowem wyzwanie. Życie stanie się nagle bardziej podniecające i interesujące” wypadałoby podać uzasadnienie bądź interpretację. Rozmiar i struktura płatków stanowiły problem, ale zamiast machnąć ręką, odpuścić sobie i powrócić do komercyjnych płatków, podjęłam wyzwanie i popracowałam nad lepszą wersją. Splocik to kochana osoba i wiem, że interpretację przyjmie.



Pozostaje kwestia niezbyt udanych płatków, bo przecież nie wyrzucę ich ot, tak do kosza. 

Poczytałam sobie tu i ówdzie i podobno bawełna bez dodatków syntetycznych powinna się zdekompostować. W ramach eksperymentu wyrzuciłam na kompost — za jakiś rok lub dwa, kiedy aktualnie usypywana pryzma zamieni się w "złoto ogrodnika", okaże się, czy rzeczywiście bawełna ulega rozkładowi tak łatwo, jak o tym piszą.

niedziela, 19 lutego 2023

Odwiedziny zimy

We wtorkowy poranek czekała na nas za oknem niespodzianka. 


Taka nie do końca niespodziewana, bo lokalne media ostrzegały od kilku dni, że nadciąga zima, zalecając, by się do niej odpowiednio przygotować. 

Na nasze tutejsze warunki to na tyle ostra zima, by odwołać pierwsze dwie godziny zajęć w szkole. Emilia i Kennedy postanowiły skorzystać z okazji i spędzić ten czas razem. Emilia szybciutko zebrała się i zaprowadziłam ją do koleżanki jeszcze przed pracą. 

Poszłyśmy na nogach, bo to dwie przecznice od domu a przecież warunki na drogach panowały niebezpieczne. Spacer był bardzo przyjemny a narcyzy pod śnieżną pierzynką urocze. 



Do południa śnieg stopniał i po zimie. Do przebiśniegów przylatują już pszczoły. 


Podobno w tym tygodniu znowu ma przyjść do nas zima — ciekawe czy wpadnie tylko na chwilę, czy zostanie na odrobinkę dłużej.

czwartek, 16 lutego 2023

Kocyk, który miałam zgłosić do dwóch zabaw w styczniu

Kocyk dla misia, który zrobiłam dla Emilii pod choinkę, spodobał się jej koleżance, a że w połowie stycznia miała urodziny, zrobiłam dla niej taki sam kocyk tylko z innej włóczki, nieco grubszej, więc wyszedł trochę większy. 

Kocyk wyprałam, wyprasowałam, żeby lepiej było widać wzór, zrobiłam zdjęcie, zapakowałam. Akuratnie nadał mi się na styczniowy wpis w ramach zabawy Anagramy i Rękodzieło u Reni — kolor biały a z rozsypanki literowej wyłuskałam Czas na Czary — zamek bajkowy, czyli z pewnością albo zaczarowany, albo jakaś wróżka, czarodziejka, czarodziej, czy czarnoksiężnik (a może i czarownica) na nim bywa lub mieszka na stałe. 

Kocyk miałam także zgłosić do styczniowej odsłony zabawy u Splocika Rękodzieło i Przysłowia albo ..., bo każdy zamek ma bramę a włóczka na kocyk kupiona była na wyprzedaży, z której dochód przeznaczony był na cele dobroczynne.

Kiedy chciałam poczynić wpis na blog, nie mogłam doszukać się zdjęcia. 
Nie było go ani na telefonie, ani na komputerze, ani w chmurze. Czyżby mi się przywidziało, że zrobiłam zdjęcie? Emilia była przy tym a obu naraz raczej nam się nie przywidziało. Kocyk był już u Kennedy, więc machnęłam ręką, trudno. 

Kilka dni temu była u nas Kennedy. Ponieważ nocowała, przyniosła ze sobą całą torbę różności w tym lalkę zawiniętą w kocyk. Tak, TEN kocyk, Fairy-Tale Blanket:


Fairy-Tale Blanket z publikacji "Knits for Dolls" Nicky Epstein

Na szybko zrobiłam zdjęcia choć widać, że kocyk jest użytkowany — biały kolor szalenie niepraktyczny na akcesoria dla lalek. Na zdjęciu chyba tego nie widać, ale, dla tej lalki kocyk jest nieco za mały. Lalka ma wymiary niemowlaka, Kennedy dostała ją pod choinkę. Chyba będę musiała zrobić jeszcze jeden kocyk dla Kennedy, większy, dla nowej lalki. Podoba mi się ten pomysł!

Dopisek, następnego dnia, 17 lutego
Organizatorki obu zabaw zachęciły mnie do zgłoszenia kocyka, co niniejszym czynię:

Brama dobroczynności trudno się otwiera i trudno zamyka.


  • a także do lutowej odsłony zabawy Anagramy i Rękodzieło u Reni — kolor biały (Renia zwróciła mi uwagę, że w styczniu był kolor czarny a w lutym jest biały) Jeszcze powinnam podać wyrazy z rozsypanki, ale przyznam się, że dzisiaj już nie dam rady. Uzupełnię jak najszybciej.

niedziela, 12 lutego 2023

Sezon pływacki w liceum

Sezon pływacki w liceum dobiega końca. Od zeszłego roku Krzysiek zrobił ogromne postępy, niemal na każdych zawodach pobijał swój własny rekord. 



W tym roku niewiele było osób w jego szkole zainteresowanych pływaniem — dziewcząt i chłopców zebrało się tylko 19 osób na szkołę liczącą ponad 1500 uczniów. Chłopaków było tylko ośmiu, ale czworo z nich zgrało się fantastycznie w sztafecie. Chłopaki dawali z siebie wszystko by z zawodów na zawody poprawiać wyniki. Zapewne pomagało im też i to, że na poziomie pozasportowym najzwyczajniej w świecie lubią się, są dobrymi kolegami, choć poza pływaniem niewiele ich łączy — w szkole nawet nie mają razem żadnych zajęć. 

W tym roku reprezentacja szkoły załapała się do najszybszej ligi, czyli poziom mieli bardziej wyśrubowany niż rok temu. Mimo że i Krzysiek, i cała reszta poprawiła swoje wyniki od zeszłego roku, na zawodach okręgowych, które odbyły się w miniony weekend, mieli trudniej, bo pływali w grupie najlepszych, najszybszych. W piątek były kwalifikacje, które przeszli wszyscy. 

W sobotę wybrałam się, aby dopingować Pierworodnego, ale też i trochę pomóc organizacyjnie jako wolontariuszka. Wybrałam sobie takie zadania, które pozwoliły mi spokojnie obejrzeć wszystkie wyścigi syna bez zaniedbania swoich obowiązków. Krzysiek płynął w dwóch kategoriach indywidualnych (50 stylem dowolnym i 100 motylkowym) oraz w dwóch sztafetach (4 × 50 i 400 stylem dowolnym). 


W wyścigach indywidualnych uplasował się na miejscach 4 i 5 (rok temu, w mniej wymagającej lidze był 8 i 9) a w sztafecie chłopaki zajęły 2 i 3 miejsce (rok temu 7). Na 50 stylem dowolnym Krzysiek pobił swój rekord, schodząc poniżej 24 sekund. 


W sztafecie 400 stylem dowolnym chłopaki ustanowili nowy rekord szkoły czasem 3:31:52 - poprzedni został ustanowiony w roku 1987. 


Basen opuszczaliśmy w doskonałych nastrojach, a przed chwilą dostaliśmy wiadomość od trenerki, że chłopcy zakwalifikowali się do zawodów stanowych, które odbywają się w przyszły weekend. W konkurencjach indywidualnych ze szkoły Krzyśka zakwalifikowała się jeszcze jedna dziewczyna i jeden z chłopaków, który płynie w sztafecie. W piątek kwalifikacje, w sobotę zawody stanowe. Nie wiem, czy chłopcy przejdą eliminacje, bo jak sprawdziłam ich wczorajszy wynik, ten, którym pobili rekord szkoły sprzed 36 lat, to są na 17 pozycji wśród 18 zespołów, które się zakwalifikowały. Do najlepszych brakuje im pół minuty — bardzo bardzo dużo.




środa, 8 lutego 2023

Co za dzień!

Kilka dni temu wypadła Emilii plomba — jedyna, jaką posiadała, pozostałe zęby ma zdrowiutkie.

Pozbawiony plomby ząb doskwierał dziecku, więc zadzwoniłam do dentysty. Poproszono mnie o zrobienie zdjęcia i przesłanie pocztą elektroniczną, żeby oszacować, jak pilna jest wizyta. Okazało się, że na tyle, by znalazło się miejsce już następnego dnia, choć najpierw usłyszałam, że nie mają nic wolnego. 

Plomba została założona dwa lata temu, a dentysta stwierdził, że ten mleczak wypadnie w ciągu 9-12 miesięcy więc nie ma uzasadnienia, by dawać nowe wypełnienie (czytaj: ubezpieczenie nie zapłaci za to), lepiej zęba wyrwać (czytaj: ubezpieczenie za tę usługę zapłaci). 

I tak oto Emilia doświadczyła rwania zęba. W znieczuleniu miejscowym więc jej nie bolało. Zęba dostała w pudełeczku na pamiątkę. 

I tylko potem nie mogła się zdecydować, co stanowiło większą atrakcję, zwolnienie ze szkoły i wizyta u dentysty, czy zaryglowanie lokalnych szkół w wyniku napadu rabunkowego na lokalny sklepik. W czasie gdy policja uganiała się za przestępcami, budynki szkolne zostały zaryglowane. Zajęcia odbywały się normalnie, ale nikt nie mógł wejść do szkoły ani jej opuścić. Nie trwało to długo, bo policja dość szybko złapała nastolatka, który z atrapą pistoletu, usiłował obrabować sklep. Emilia doszła do wniosku, że rwanie zęba jednak bardziej ekscytujące.

piątek, 3 lutego 2023

OpArt

Kiedy kilka miesięcy temu rozglądałam się za jakimś wzorem na kocyk, zwróciłam uwagę na projekt OpArt Melissy Dominguez. Zachowałam link (KLIK), a jak już się uwinęłam z prezentami świątecznymi to zabrałam się za ten bardzo prosty a zarazem szalenie ciekawy kocyk. 



Wykorzystałam na ten kocyk trzy pojedyncze motki różnych włóczek akrylowych a do tego resztkę białego akrylu, ale już bez banderoli. Druty 5 mm.

Kiedy oczek nazbierało się sporo, posługiwałam się dwiema parami z żyłką. Nie liczyłam oczek, ale z pewnością było ich sporo, bo kocyk ma wymiary ok. 100x100cm. 

Autorka w opisie zaznaczyła, że napracowała się bardzo blokując swój kocyk. Ja odpuściłam sobie blokowanie, bo przecież to nie obrus ani serweta, kocykiem zazwyczaj dziecko się opatula, okrywa, przykrywa — nie musi mieć kształtu idealnego (kocyk, nie dziecko), rogi nie muszą tworzyć kątów prostych.

Kocyk robi się łatwo i przyjemnie, ale niestety nie udało mi się tak poprzeplatać nitek, żeby nie było dziur i musiałam przy każdej zmianie koloru odcinać włóczkę, a potem te wszystkie nitki pochować. To chyba wynik takiego, a nie innego dodawania oczek — albo mojej niedoskonałości. Nitki pochowane, zdjęcie zrobione, kocyk zmierzony — niebawem powędruje do małej dziewczynki, która ma przyjść na świat w marcu.


  • wzór OpArt by Melissa Dominguez
  • druty 5 mm
  • włóczka 1: Big Twist Renewal, 100% akryl, 266 m/100 gr, kolor: Raspberry (malinka)
  • włóczka 2: Loops & Threads Snuggly Wuggly, 100% akryl, 408 m/141 gr, kolor: Candy Pink (cukierkowy róż)
  • włóczka 3: Lion Brand Basic Stitch ani-pilling, 100% akryl, 170 m/100 gr, kolor: Prism
  • włóczka 4: niezidentyfikowana, 100% akryl, kolor: Biały
  • waga kocyka: 330 gr; wymiary: 100x100 cm