wtorek, 31 maja 2022

Math & Literacy Night

Wczoraj wieczorem wróciliśmy z mini wakacji — krótkich, czterodniowych, bardzo intensywnych, wspaniałych. 

W poniedziałek było święto (Memorial Day), ale dzieci nie miały lekcji już w piątek, więc i ja wzięłam dzień wolny i pojechaliśmy. 

Planowanie wycieczki rozpoczęłam dawno, jeszcze w lutym, kiedy zauważyłam, na szkolnej rozpisce, że ten weekend będzie czterodniowy. Już wtedy zarezerwowałam hotel — ostatni w okolicy z basenem, w którym jeszcze były dostępne pokoje. 

W piątek, w drodze do hotelu zatrzymaliśmy się, by zdobyć pewien niezbyt wysoki szczyt. W sobotę i niedzielę wędrowaliśmy, podziwiając widoki i piękno odwiedzanych miejsc. W poniedziałek, w drodze powrotnej, zatrzymaliśmy się jeszcze w kilku miejscach i jeszcze wykrzesaliśmy z siebie resztki sił na dłuższy spacer. Wieczorami dzieci szalały w basenie, a ja czytałam książkę. Wróciliśmy fizycznie wykończeni, z zakwasami, ale pełni wrażeń i z naładowanymi akumulatorami.



W przeddzień wyjazdu wybrałam się jeszcze z Emilią do szkoły na Math and Literacy Night, imprezę kiedyś doroczną, a zawieszoną na czas pandemii. 

Przy wejściu każde dziecko dostawało paszport z listą zadań do wykonania. 
Jeśli udało się je wszystkie zaliczyć w ciągu godziny, przy wyjściu dziecko mogło sobie wybrać książkę oraz dwa drobiazgi — Emilia wybrała sobie dwie mini deskorolki (takie malutkie, mieszczące się w dłoni) oraz książkę, którą pamiętam z jednego z turniejów OBOP (Oregon Battle of the Books), w którym uczestniczył swego czasu Krzysio.



Na początek, na rozkręcenie — rymowanki - dzieci miały połączyć w pary obrazki. 



Potem zaszyfrowany tekst. 


Kolejne stacje miały zadania o różnym stopniu trudności, inne dla najmłodszych dzieci, trudniejsze dla średniaków, najtrudniejsze dla czwarto i piątoklasistów. Między innymi należało zbudować z dostępnych na stoliku materiałów łódkę — taką, by nie zatonęła podczas sztormu w misce wywołanego suszarką.


Należało także wyciąć z kolorowego papieru rybę, o wielkości pomiędzy 40 a 150 cm kwadratowych. 



A na koniec były zabawy słowami, kilka różnych, między innymi trzeba było utworzyć jak najwięcej wyrazów z podanych liter.

Impreza okazała się wspaniałą okazją do spotkania z innymi uczniami i nauczycielami. Zrobiłam Emilii kilka zdjęć z najlepszymi szkolnymi koleżankami i aktualną panią wychowawczynią oraz z sekretarką, którą znam od jedenastu lat — od czasu kiedy Krzysio zaczął zerówkę. Znam również większość pozostałych nauczycieli, dyrektorkę, oraz sporo personelu pomocniczego i z każdą z tych osób miałam okazję zamienić kilka słów. A także z tymi pracownikami szkoły, których do tej pory osobiście jeszcze nie znałam, a którzy prowadzą zajęcia z Emilią — np. z panem od WF. 
Emilia rozwiązywała kolejne zadania, ja udzielałam się towarzysko. 
Czas minął nam szybciutko i przemiło.

środa, 25 maja 2022

Tulipany

Wiosnę mieliśmy w tym roku piękną. Temperaturowo rozwijała się powoli, powolutku, bez szaleństw i zbędnych upalnych ekscesów. Dzięki temu moje ukochane tulipany cieszyły mnie swoim skromnym pięknem przez niemal dwa miesiące — od połowy marca do połowy kwietnia. 

Najwcześniejsze zakwitły jeszcze przed połową marca, w okolicy Dnia Kobiet (czyli moich urodzin). Z ostatniego, najpóźniejszego, płatki opadły w zeszłym tygodniu.


jedne z pierwszych








ostatni


Na jednym stanowisku jest cała kępa żółtych tulipanów. Uwieczniłam na zdjęciach etapy od pąków po pełnię kwitnienia, a nawet udało mi się złapać opuszczone główki w poranek, kiedy pochylił je do ziemi przymrozek. Już w południe, ogrzane przez promienie słońca, podniosły się wszystkie, jakby nigdy nic!






Na koniec, rabatka tulipanowa wzdłuż ulicy.



niedziela, 22 maja 2022

Emilkowe malowanki

W szkole Emilii, pomimo od lat wprowadzanych oszczędności, uchowały się zajęcia z plastyki i muzyki. Muzyki w szkole Emilia nie znosi, ale nie wynika to z niechęci do muzyki samej w sobie, bo lekcje gry na pianinie uwielbia. 
Nie przepada natomiast za panią prowadzącą zajęcia w szkole. 

Zajęcia plastyczne lubi bardzo, choć narzeka, że zawsze ma za mało czasu na pracę nad aktualnym projektem. Powody niemal zawsze są dwa. Pierwszy to taki, dzieciaki rozmawiają, rozrabiają, i uspokojenie ich zabiera cenny czas. Drugi powód to taki, że klasa Emilii ma zajęcia plastyczne jako ostatnia z wszystkich klas (od zerówki po piątą klasę) co oznacza, że w piątkowe popołudnie wybór farb, kredek i innych materiałów jest już mocno ograniczony, bo większość z nich została już do tego czasu zużyta. 

Mimo takich straszliwych przeciwności losu udało się Emilii oraz pozostałym czwartoklasistom ukończyć pokazowy projekt, który, porządnie zalaminowany, przyniosła do domu w tym tygodniu. Pomyślałam, że go tutaj zamieszczę — bo ładny. 



Przy okazji pokażę projekt z klasy trzeciej. Od roku stoi za szybką biblioteczki, ale do tej pory nie załapał się na publikację. 



Pamiętam z czasów szkolnych pracę tą techniką nad podobnym obrazkiem. Kolorowe tło, nanoszenie warstwy wosku, pokrywanie czarną farbą, a na sam koniec skrobanie obrazka.

niedziela, 15 maja 2022

C&K 2022: Make Up Scrubbies

W majowej odsłonie C&K dość dowolne zadanie związane z Dniem Matki lub Dniem Dziecka. 

Najpierw pomyślałam, że zrobię sweterek dla mojej małej sąsiadki, która na początku czerwca skończy roczek, ale z przykrością projekt ten porzuciłam z powodu braku czasu. Jeszcze w lutym zaczęłam letni sweterek i chciałabym go ukończyć zanim skończy się wiosna. Wiosna 2022. 

Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie kocyk dla bobaska, ponieważ wszystkie własnoręcznie zrobione wyfrunęły z szafy, ale kocyk to też raczej długi dystans a ten sweterek do letnich sukienek jeszcze nie ma rękawów. 

W związku z tym postanowiłam zrobić coś niewielkiego a do tego dla siebie. 



Bawełniane, zrobione na szydełku, krążki do demakijażu. Grubsze od wacików i chusteczek, ale jednak nie myjki. Trochę miałam problem, jak je nazwać po polsku — może ktoś mi podpowie. 
Zrobiłam je z resztek przygarniętej gdzieś tam bawełny, a posłużyłam się wzorem Kylie Molety Stitched Up Make Up Scrubbies, choć nie trzymałam się sztywno opisu.



Świetnie mi się je robiło i pewnie powstałoby ich kilka tuzinów, ale olśniło mnie, że przecież nie wiem, czy się sprawdzą, ponieważ nigdy takowymi nie zmywałam makijażu. Poprzestałam więc na dziewięciu, a jak się sprawdzą, to dorobię więcej. Pierwszy test zapowiada się na dzisiejszy wieczór.

*          *          *

Po przerwie na testowanie wzoru wróciłam do koca. Już mi niedużo zostało - dwa paski i koniec. Chwilowo koc prezentuje się tak:

Maj 2022

Poprzednie odsłony koca:

Styczeń 2022

Luty 2022

Marzec 2022

Make Up Scrubbies i koc zgłaszam do zabawy u Reni:




Make Up Scrubbies i koc zgłaszam do zabawy u Reni.

czwartek, 12 maja 2022

National Honor Society

We wtorek wybraliśmy się do szkoły Krzyśka na uroczystość przyjęcia nowych członków National Honor Society. Jednym z nich był mój syn.

Wybór na członka Stowarzyszenia to zaszczyt uznawany w całym kraju. Odzwierciedla publiczne uznanie osiągnięć ucznia, podkreśla ciągłe dążenie do doskonałości ze strony nowego członka.

Wybór do NHS to przywilej. Oficjalne motto Stowarzyszenia to Noblesse Oblige (szlachectwo zobowiązuje - tutaj raczej w odniesieniu do charakteru, a nie urodzenia.)



E.J. Eaton, jeden z pierwszych członków, tak opisał godło stowarzyszenia: 

„Godło tego stowarzyszenia to kamień węgielny i płonąca pochodnia. Kamień węgielny ma u podstawy litery CSLS, które oznaczają cztery kardynalne zasady organizacji: charakter (character), wiedza (scholarship ), przywództwo (leadership ), i służba (service ). Tak jak budowniczy umieszcza kamień węgielny, aby utrzymać doskonały łuk w wiecznej stabilności, tak struktura naszej edukacji musi być utrzymywana solidnie i wiernie celom życia przez cnoty przedstawione w tym symbolu. Poszukiwanie światła prawdy, aby prowadzić, aby inni mogli podążać w świetle, aby podtrzymywać w naszej szkole wysoką ambicję dla trwałych wartości życia i służby — cele są symbolizowane w pochodni”.

Zapalona świeca to symbol wiecznego światła wiedzy, otoczona czterema zapalonymi świecami reprezentującymi wiedzę, przywództwo, służbę, i charakter.



Jak to na tego typu imprezach bywa, były przemówienia, pożegnanie odchodzących członków — za chwilę absolwentów liceum — przekazanie pałeczki następcom, przyjęcie nowych członków.

Syn dostał dyplom potwierdzający przyjęcie do Stowarzyszenia, przypinkę, i żółtą różę — oficjalny kwiat stowarzyszenia.

A potem były słodkości, pamiątkowe zdjęcia, rozmowy. . .



W drodze do domu wspominaliśmy podobne chwile cztery lata temu w gimnazjum: KLIK.

poniedziałek, 9 maja 2022

Prezent na Dzień Matki

Wczoraj był u nas obchodzony Dzień Matki. 


Co roku, po mszy, wszystkie mamy otrzymują błogosławieństwo, a potem drobny upominek. Zazwyczaj są to jakieś . . . ekhm . . . bzdety, które niemal natychmiast lądują w koszu, takie jak sztuczna róża z wmontowanym migającym światełkiem. Emilia była zachwycona, więc przekazałam jej ten prezent natychmiast i z ogromną ulgą. Kiedy indziej otrzymałam metalową przypinkę (różę), która chyba jeszcze leży w jednej z szuflad. Nie chodzę w marynarkach, kapelusików też nie noszę — nie mam do czego takiej przypinki przyczepić. 

W tym roku też wszystkie obecne matki dostały prezent, ale bardzo nietypowy — z perspektywy dotychczasowych prezentów. Po mszy wyszła przed ołtarz nasza parafialna działaczka Bev i zwróciła się do parafian z krótką przemową. Oświadczyła, że jest najstarszą parafianką (w znaczeniu z najdłuższym stażem, bo choć dobiega 90-ki, to chyba najstarszą jednak nie jest), ale tego dnia jest z nią najnowsza parafianka z rodziny, która właśnie sprowadziła się do nas z wysp Samoa. Rodzina ta na powitanie przygotowała dla parafialnych matek prezent — każda z nas otrzymała wieniec z łakoci. O taki:


Do wieńca dołączona była karteczka życzeniami okolicznościowymi i (trzema) nazwiskami, bo to dość spora rodzina. Przesłodki prezent, prawda? 

Emilia też załapała się na słodki wieniec, a to dlatego, że jedna z chórzystek odchudza się i przekazała swoje słodkości Emilii. Ku uciesze córki, bo ja nie rozpieszczam dzieci takimi batonikami.

Ksiądz i ministrant otrzymali wieńce wykonane z muszelek, a że w niedzielę rano od września służy jeden i ten sam ministrant, którym jest mój pierworodny, do domu wróciliśmy wszyscy obwieszeni. (Krzysiny wieniec z muszelek na pierwszym zdjęciu.)

Dzieci dość szybko uporały się ze słodkościami, a muszelkowy naszyjnik na razie zawisł na ścianie. Bardzo mi się podoba!

czwartek, 5 maja 2022

Szafirki

Od kilku lat sukcesywnie skracam trawnik, usuwając od ulicy darń, a w jej miejsce wysypuję wióry. Kilka lat temu posadziłam wzdłuż krawężnika krokusy i tulipany, a w zeszłym roku przyszła pora na szafirki.

Najpierw musiałam pozbyć się trawy z dość sporej połaci. (Zazwyczaj odcinam po 10-cm pasku, co przemnożone przez długość posesji i tak przekłada się na sporo pracy dla takiego cherlaka, jak ja.) Narobiłam się straszliwie, wykopując klocki darni, ładując do taczek, a potem wywożąc je za dom. Było tego zbyt wiele i nie zmieściło się do pojemnika na śmieci ogrodowe. Ułożyłam pryzmę za domem i pozbywałam się sukcesywnie przez całe lato. 

Dzieci kręciły nosem na te moje poczynania, jeden sąsiad kiwał głową z niedowierzaniem, drugi zachował dyplomatyczne milczenie — trawnik przed domem to wszakże niemal świętość. Usiłowałam podzielić się z nimi kwiatową wizją tego fragmentu parceli, bo przecież trawnika całego nie zlikwidowałam, całkiem sporo go zostało. W miejsce usuniętej trawy naniosłam świeżej ziemi, posadziłam szafirki, pokryłam warstwą wiórów. Szafirki przeniosłam ze stanowiska za domem. Kilkanaście lat temu kupiłam paczę z 15 cebulkami. Przez te lata rozmnożyły się i jest ich tyle, że tworzą sporych rozmiarów łączkę.

Kiedy szafirki zaczęły kwitnąć wiosną, wszyscy ci, którzy rok temu krytykowali moje poczynania, zmienili zdanie. Diametralnie. Miałam sporą satysfakcję, kiedy nie tylko sąsiedzi, ale i przechodnie, zachwycali się moją szafirkową polanką. 
A kiedy tej wiosny skopywałam kolejny pasek trawy, już nikt nie łapał się za głowę i nie pytał robię.









Zdecydowana większość to te zwykłe szafirki, ale jest też trochę tych pełniejszych. Te zwykłe kwitły wcześniej — zdjęcia powyżej były robione pomiędzy 18 marca a 6 kwietnia. Te pełne jeszcze kwitną, choć to już zdecydowanie końcówka.

Na jednym ze zdjęć widać świeżo skopany brzeg trawnika. Teraz miejsce to już jest wypełnione wiórami i ładnie wygląda. Nowe wióry mają ciemniejszy kolor i usypując je postarałam się, by pasek był równo usypany — tworzy wyraźną i ładną linię pomiędzy zielenią trawnika a szarością tych starszych wiórów.