sobota, 30 maja 2020

Majowe lato

Trafiło nam się trzydniowe majowe lato. W środku tygodnia, bo dzisiaj, przy sobocie, wrócił majowy deszcz - taki porządny!

Najgorętszy był czwartek. Po pracy zabrałam dzieci nad pobliski zbiornik zaporowy (zwany też jeziorem) Fern Ridge.


Na żądanie dzieci pojechaliśmy na kąpielisko. Mimo moich obaw, woda okazała się na tyle ciepła, że dzieci z przyjemnością kąpały się, pływały, a nawet nurkowały.


Kiedy dzieci hasały w wodzie, ja pilnowałam ich schowana w cieniu drzewa, a kiedy głód wygnał je z wody na posiłek, ułożyłam się na kocu kontemplując spokój płynący z widoku nade mną.

Plac zabaw jest zamknięty z powodu pandemii, ale dzieci i tak nie nudziły się po wyjściu z wody - znalazły sobie własny plac zabaw, wspinając się na drzewa i skały.

Ponieważ miejskie baseny i kąpieliska najprawdopodobniej będą zamknięte tego lata, możliwe, że będziemy odwiedzać to miejsce dość często.


środa, 27 maja 2020

Wildwood Falls

W poniedziałek (święto Memorial Day) wybraliśmy się na wycieczkę. Po drodze zatrzymaliśmy się przy wodospadzie Wildwood Falls, znanym także pod nazwą Row River Falls.

Wildwood Falls, OR

Miejsce to popularne jest szczególnie latem, kiedy to przyciąga rzesze spragnionych ochłody. Można się kąpać i powyżej i poniżej wodospadu.

Wildwood Falls, OR

W poniedziałek było ciepło, ale celem naszym nie było siedzenie nad rzeką więc tylko obejrzeliśmy wodospad z każdej strony i pojechaliśmy dalej.


Najpierw zatrzymaliśmy się z jednej strony, pokręciliśmy się trochę, dzieci pobiegały po skałach i zwalonych pniach a potem podjechaliśmy do mostu, przejechaliśmy na drugą stronę rzeki i obejrzeliśmy wodospad z innej perspektywy.


Pod kaskadą znajduje się podwodna jaskinia do której usiłują dotrzeć różni śmiałkowe. W poniedziałek zamieniłam parę słów z kilkoma z nich - okazało się, że zbyt ostry prąd uniemożliwił im dotarcie do jaskini. Wycofali się, nie chcąc niepotrzebnie ryzykować. To dość niebezpieczne miejsce, w którym od lat siedemdziesiątych zginęłu już kikanaście osób.

Wildwood Falls, OR   

niedziela, 24 maja 2020

Majowy taras

Za domem - drewniany taras, obsadzony kwiatami - głównie wieloletnimi.
Maj to czas, kiedy większość z nich kwitnie: irysy, piwonie, róże, powojnik.
W rogu tarasu postawiłam doniczki z zeszłorocznymi pelargoniami, które przezimowały w garażu oraz z petuniami, którym nie potrafiłam się oprzeć robiąc zakupy . . . spożywcze . . .













Jeśli chodzi o niekwiatowe uprawy, tydzień temu posadziłam pomidory. Dosiałam też trochę groszku - późno, ale z tego posianego wcześniej niewiele wzeszło. Posiałam też kalarepę oraz paprykę - tę ostatnią częściowo prosto do gruntu, częściowo w doniczki. Do tej pory w kwestii uprawy papryki ponosiłam jedynie porażki, ale nasionami ktoś mnie obdarował, więc posiałam. Zobaczymy co z tego wyniknie. Dostałam też nasiona jakichś ziółek - nimi zajęła się Emilia i wysiała je do doniczek - już wzeszły.

Mocno namęczyłam się doprowadzając do porządku niewielki kawałek terenu za domem - naniosłam starej ziemi z grządek, wyrównałam, posiałam trawę, które już ładnie rośnie. Nieużytek ten, to skrawek prowadzący do szopki, ale zamiast nierówności, dołów i dołków (a zimą błota) teraz będzie ładny i równy trawniczek - chodziło o to, by wyglądało schludnie. Wykorzystałam starą ziemię z grządki pod pomidory. Nową kompostową ziemię nawiózł Krzysiek.

wtorek, 19 maja 2020

Erte

W listopadzie ubiegłego roku testowałam wzór mitenek Erte mojej ulubionej projektantki Agaty Mackiewicz. Wzór został opublikowany tutaj: KLIK a ja pokazywałam moje mitenki tutaj: KLIK.


Ponieważ zostało mi trochę włóczki, postanowiłam zrobić jeszcze jedną parę mitenek, tym razem nieco krótszych.


Wyszły całkiem niezłe, niestety już dawno wywędrowały do innego domu i zimą grzały dłonie koleżanki.


Koleżanka ma nietypowe rozmiarowo łapki i krótkie paluszki i zazwyczaj ma problemy z kupieniem rękawiczek - te dla dorosłych mają palce o kilka centymetrów za długie, te dla dzieci są za ciasne.


A mitenki Erte leżą jak ulał. Sama się zdziwiłam, że tak bez przymierzania a utrafiłam w rozmiar. (Do zdjęć mitenki pozowały na moich dłoniach.)



Dziergałam na drutach 2.5 mm, z włóczki Moscow Chic (50% wełna,  50% nylon/poliamid, 200 m/50 gr) z Troitsk Yarn. Zużyłam na nie 32 gramy włóczki.

sobota, 16 maja 2020

Parasole

Ledwie opublikowałam poprzedni wpis, przewaliło się nad nami oberwanie chmury. Nie jakieś lokalne, umiejscowione nad naszą dzielnicą, ale takie obejmujące niemal całe miasto - jak wynika z relacji współpracowników. (Wiadomo, chwilowo nasze biuro ogarnia zasięgiem właśnie całe miasto bo domy pracowników rozsiane są po wszystkich dzielnicach.)



A kiedy na krótką chwilę deszcz zelżał, moje dzieci złapały parasole i wybiegły przed dom. Bawiły się wyśmienicie. Dość długo nie wracały do domu i nie było też ich słychać, więc zaniepokojona ciszą, wyszłam sprawdzić co robią.
Rzut oka, w tył zwrot  - pobiegłam po aparat i udało mi się jeszcze zrobić kilka zdjęć jak moje dzieci bawią się w Mary Poppins.


To nie wiatr porywa parasole tylko moje dzieci je podrzucają.


Podskakiwały, trzymając parasole, udając że odlatują - jak Mary Poppins.



A potem znowu lunęło.


środa, 13 maja 2020

Irysy

Porę deszczową mamy aktualnie - podlewa mi się ogródek podniebną podlewaczką.

Zanim się rozpadało, uwieczniłam na zdjęciach irysy.



Ten biały, kiedy go kupowałam, miał być jasno niebieski.


W pąkach widać odrobinę koloru, ale kiedy już kwiaty się rozwiną, pozostaje biel. Piękna, ale jednak biel. I nadal nie mam irysów w moim ulubionym kolorze. Mam za to inne.







I jeszcze w wazonie.



piątek, 8 maja 2020

Cloud Dancer dla mnie

Wiele lat temu, zwiedzając Europę, koleżanka z pracy kupiła kilka motków moheru Petite Mohair Star w kobaltowym kolorze. Motki leżały i czekały, czekały leżąc, aż doczekały się tego, że koleżanka doszła do wniosku, że o ile nie przekaże włóczki w inne ręce to pozostaną one na wieki w takiej formie w jakiej zostały z wojaży wakacyjnych przywiezione. W pracy wszyscy wiedzą, że robię na drutach, naturalną koleją rzeczy zostałam włochytym dobrem obdarowana.


Włóczki było tak nieco ponad 150 gram. Na szal bądź chustę, ale mam ich wystarczająco a zachciało mi się swetra. Takiego puchatego, milusiego i ciepłego.


Najpierw szukałam wzoru. Zeszło mi na tym poszukiwaniu kilka miesięcy.
Kiedy w końcu znalazłam Cloud Dancer, zaczęłam rozglądać się za włóczką, z którą moher mogłabym połączyć tak by wystarczyło na sweter. Wyzwaniem był kolor - bardzo ciężko dobrać coś do tego kobaltu. Wpadła mi w oko włóczka Fabel. Kolory oglądałam na dwóch niezależnych stronach a i tak pierwszy zakup (kolor turkusowy) okazał się nietrafiony. Tak mi się przynajmniej wydawało - turkusowe motki odłożyłam i udałam się na kolejne zakupy. Skoro z dobraniem idealnie takiego samego odcienia nie udało się, wybrałam melanż Blue Lagoon. I to był strzał w dziesiątkę!


Tylko mogłam kupić o jeden motek więcej bo w pewnym momencie mi jej zabrakło - widać muszę jeszcze popracować nad szacowaniem ilości potrzebnej włóczki . . . Skoro zabrakło melanżu, poratowałam się kolorem turkusowym. Przestałam żałować zakupu - okazał się wcale nie taki nieudany jak pierwotnie uwżałam.


Ale to jeszcze nie był koniec kłopotów. Tym razem zabrakło mi tego kobaltowego moheru.

Mam zachomikowanych kilka moherów ale albo były za grube, albo w nieodpowiednim kolorze. W końcu wygrzebałam resztkę Kidsilka, która została mi po wydzierganej kilka lat temu chuście. Tyle, że Kidsilk jest cieniutka, więc dziergałam podwójną nitką.


Gdybym przewidziała, że tych włóczek mi zabraknie, zaplanowałabym przeplatanie się kolorów by się one bardziej zlały, stopiły. Ale wyszło jak wyszło. Nie miałam ochoty pruć i zaczynać od początku, więc rękawy są jakie są.
Emilii taki efekt się podoba, mi trochę mniej, ale że swtere jest miły i dobrze się nosi, to aż tak bardzo mi to nie przeszkadza. Już się trochę przyzwyczaiłam.


Bo w swetrze udało mi się pochodzić - trafiło nam się kilka chłodniejszych dni. Nawet już go dwukrotnie prałam - w pralce! Na zdjęciach na manekinie jest zaraz po skończeniu, a na mnie już po wypraniu. Moim zdaniem nie widać różnicy.

Najpierw przetestowałam wzór Cloud Dancer na swetrze dla Emilii. W swoim, oczka przekręcone zastosowałam jedynie w ściągaczach. Lepiej wyszły mi też te wszystkie dziurki. Najlepszy efekt, podkreślający dziurki na karczku, daje czarna koszulka pod swetrem. Ale to okazało się już po sesji zdjęciowej.
Pomyliłam się natomiast w dodawaniu oczek na karczku i mimo, że starałam się przanalizować w którym miejscu się pomyliłam, nie udało mi się tego ustalić. Zaczęłam robić rozmiar M a w pewnym momencie okazało się, że mam oczek mniej niż w rozmierze S, choć przerabiałam wszystkie okrążenia jak należy - przecież je sobie nawet odhaczałam na wydruku schematu! No taka zdolniacha jestem . . .

Poprzeliczałam ile oczek na rękawy a ile na przód i tył i nawet udało mi się wstrzelić w swój rozmiar. Po rozdzieleniu na korpus i rękawy robiłam już po swojemu, posiłkując się notatkami poczynionymi przy wcześniej robionych swetrach.

  • Wzór Cloud Dancer,  DROPS Design z Garnstudio
  • Druty addi 4 mm i 5 mm
  • Włóczka otrzymana od koleżanki: Petite Mohair Star (Jakobstadls), 6 motków po 25 gram (101 metrów w motku) o składzie 50% moher, 35% akryl, 15% nylon, w kolorze kobaltowym
  • Dosztukowana włóczka Kidsilk Haze (Rowan) o składzie 74% moher, 25% jedwab jakieś 11 gram czyli mniej niż pół motka (w motku 25 gramowym jest 209 metrów)
  • Włóczka skarpetkowa Granstudio Fabel Print w kolorze 340 Blue Lagoon, 3 motki po 50 gram (205 metrów w motku) o składzie 75% wełna, 25% nylon
  • Włóczka skarpetkowa Granstudio Fabel Print w kolorze 105 Turquoise, 0.4 motka (205 metrów w motku 50 gramowym) o składzie 75% wełna, 25% nylon

wtorek, 5 maja 2020

Pierwsza róża

Zakwitła pierwsza róża:


Kilka kroków obok zachwyca dereń:






Kwietniowe wspomnienia: