poniedziałek, 29 grudnia 2014

Prezent szczególny

Pod choinką dzieci znalazły w tym roku sporo prezentów - z wszystkich bardzo się cieszyły a dzień Bożego Narodzenia minął im na zabawie.

Chciałabym poświęcić ten wpis jednemu z prezentów, bardzo szczególnemu, bo wykonanemu własnoręcznie dla Krzysia przez naszego sąsiada Scotta.

 
Zanim Krzyś zaczął chodzić do przedszkola, kiedy ja byłam w pracy, zajmował się nim właśnie Scott. Mimo, że od tamtego czasu minęło już kilka lat, sąsiad nadal traktuje mojego syna jak własnego wnuka. Zawsze pamięta o jego urodzinach, zawsze przyniesie jakiś podarunek w Boże Narodzenie.

W tym roku, prezent dla Krzysia zrobił sam, a jest to ciężarówka z przyczepą do transportu pni ściętych drzew - takie ciężarówki to dość powszechny widok w Oregonie.

Dość słów - obejrzyjcie sobie:






Nowa zabawka Krzysia spodobała się także Emilii, na szczęście dzieci jakoś się dogadały i ładnie razem się bawiły.


piątek, 26 grudnia 2014

Angielskie wakacje: Bournemouth

Podczas naszych angielskich wakacji stacjonowaliśmy w Bournemouth - to właśnie tam mieszka brat z rodziną. Przyznam, że nigdy wcześniej nie szukałam informacji na temat tej miejscowości, ale tuż przed samym wyjazdem, koleżanka z pracy chciała zobaczyć dokąd się udajemy, więc wpisałam nazwę w wyszukiwarkę i oczy przetarłam ze zdumienia.

Dowiedziałam się z Wikipedii, że Bournemouth jest ośrodkiem wypoczynkowym i konferencyjnym oraz popularnym kąpieliskiem. Jest także jednym z ulubionych nadmorskich kurortów Anglików. Dzięki piaszczystej plaży i naturalnym warunkom do uprawiania sportów wodnych, znajduje się w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych miejscowości tego typu na świecie.

Plaże rzeczywiście są piękne - spędziliśmy na nich sporo miłych chwil. 
Moje dzieci, zwłaszcza starsze, szczególnie cieszyła temperatura wody (wyższa niż temperatura wody w Pacyfiku w Oregonie) oraz obfitość muszelek wszelkiego rodzaju.


Nie wiedziałam też, że w Bournemouth mieszka aż tyle ludzi (142 tys.) ani że aż tak liczną grupę stanowią tam Polacy. Język polski słyszy się na każdym kroku - po kilku dniach od naszego przyjazdu, Krzyś zadał mi pytanie:

- Mamo, czy tutaj wszyscy mówią po polsku? - No bo coś mu nie pasowało: jesteśmy w Anglii, czyli ludzie wokół powinni mówić po angielsku, a on na każdym kroku słyszy polski... 

Krzysiek bardzo szybko przestawił się na język polski i, ku mojej ogromnej radości, bardzo się podciągnął w języku rodziców. Szkoda, że po powrocie do domu, z każdym dniem mniej polskiego a więcej angielskiego i znowu bez przerwy muszę mu przypominać, żeby mówił do mnie i do Emilii po polsku.

Wracając do Bournemouth, nie zaliczaliśmy atrakcji turystycznych, bo nie po to tam się wybraliśmy. Pewnego dnia, bratowa zabrała nas na krótką wycieczkę do ogrodów w centrum. Dziewczynkom podobały się ptaki, Krzyśkowi balon. Tutaj można sobie obejrzeć Lower Gardens na stronie Google, a poniżej dwa nasze zdjęcia.



poniedziałek, 22 grudnia 2014

Choinka 2014


Choinka, w tym roku sztuczna, cieszy moje dzieci już od prawie dwóch tygodni.
Podczas ubierania, Emilia dokonała selekcji bombek, na szczęście selekcji niewielkiej. Dzięki temu bez problemu znalazło się miejsce na kilka nowych ozdób wykonanych przeze mnie i Krzysia:



Krzyś wpadł w trans i tak długo robił ozdoby, aż mu się skończyły materiały. Wystarczyło i na choinkę i dla Emilii do zabawy. 

Emilia najczęściej urzęduje pod choinką, dokąd znosi zabawki, ubrania i inne "skarby."


W minioną niedzielę zrobiłam dzieciom wspólne  zdjęcie z choinką. 
Na tym poniżej, Emilia jeszcze w piżamce.


W czasie, kiedy przebierałam Emilię, Krzyś poszedł umyć zęby - wrócił w mokrym swetrze, co widać na zdjęciu poniżej. (Krzyś pozuje w nowym swetrze, który właśnie skończyłam mu robić, ale wpis na temat swetra planuję na kiedy indziej.)


Dzieci były już w butach, bo właśnie wychodziliśmy, ale jeszcze przed założeniem kurtek odtańczyły walczyka Labada.


Z pewnością jeszcze zrobię moim Milusińskim zdjęcia z choinką podczas Świąt - Emilia ma jeszcze dwie bożonarodzeniowe sukienki, które trzeba obfotografować!

Wesołych Świąt!

sobota, 20 grudnia 2014

Trufle z płatków owsianych



Składniki:
3 szklanki płatków owsianych
1-2 szklanki cukru
4 łyżki kakao
13 dag masła
8 łyżek mleka
cukier waniliowy lub esencja zapachowa
cukier puder do posypania

W garnku zagotować mleko z cukrem, masłem i kakao. Do gotującej się masy wsypać płatki owsiane, dokładnie wymieszać i gotować jeszcze ok. 3-5 minut.
Z ciasta formować kulki lub łyżką wykładać kupki ciasta na tacę metalową lub blachę. Z wierzchu posypać cukrem pudrem.


Przepis pochodzi z publikacji:
 "WYPIEKI DOMOWE" (Ilona Fąferek, Kinga Osmycka)
 wyd. Komitet Gospodarstwa Domowego, Zarząd Główny Ligi Kobiet Polskich
Warszawa 1988

środa, 17 grudnia 2014

Bombki


Ostatnie ozdoby świąteczne wykonałam własnoręcznie kilka lat temu. 
W tym roku naszła mnie ochota na szydełkowe bombki. Wyciągnęłam z szafy czerwone bombki kupione na po świątecznej wyprzedaży kilka lat temu, z innej szafy - schematy wykonania szydełkowych koszulek na bombki, z kosza z zapasami włóczkowymi - białą nitkę bawełnianą, i zabrałam się za szydełkowanie.


Poszłam na łatwiznę i wszystkie bombki wykonałam według tego samego schematu (ten i inne można znaleźć tutaj). Po pierwszej bombce zmodyfikowałam nieco schemat aby, zamiast kółeczka w środku, wyszła gwiazdka. Bądź kwiatuszek - zależy z czym się komu kojarzy.

Wprowadziłam nieco urozmaicenia sięgając po zapasy muliny do wyszywania. Kilka lat temu kupiłam metaliczną nitkę z przeznaczeniem na jakiś świąteczny projekt - już nawet nie pamiętam co to miało być, a nitka została. Teraz się przydała. 

Ładne te metaliczne koszulki, ale bardzo powoli się je robiło, bo nitka spadała z szydełka i szybko pruło się, więc po trzeciej dałam sobie spokój. Tym bardziej, że dotarło do mnie, że w takim tempie to skończę je na Wielkanoc. Ponieważ większość z nich przeznaczona była na prezenty. Wróciłam więc do zwykłej białej bawełny.


W sumie zrobiłam 12 bombek zanim straciłam zainteresowanie. Kilka z nich przeznaczyłam na parafialny kiermasz świąteczny - forma zbierania funduszy na wydatki parafii.Z przyjemnością zauważyłam, że zostały szybko sprzedane. 


niedziela, 14 grudnia 2014

Wywiadówka u Krzysia

W środę spotkałam się z nauczycielką Krzyśka.

Zamiast, znanych nam z Polski, wywiadówek gromadzących na jednym spotkaniu rodziców wszystkich uczniów w klasie, tutaj rodzice każdego dziecka mają wyznaczone indywidualne spotkanie z nauczycielem. Trwa ono, w zależności od potrzeby, 10-20 minut. Moje było krótkie.

To, co usłyszałam, bardzo mnie ucieszyło. Krzyś radzi sobie w szkole dobrze, nauka nie sprawia mu żadnych problemów. Zarówno w czytaniu, jak i w matematyce, jest w najbardziej zaawansowanej grupie trzecioklasistów.

Z zachowaniem też nie ma kłopotów - a trochę się właśnie bałam, że może być. Podobno na lekcjach moje dziecko jest bardzo skupione i uważa. Jednym słowem - nie sprawia żadnych kłopotów wychowawczych.

W takim razie, Mikołaj chyba może nas odwiedzić niebawem. Choinka już czeka, ćwiczymy też zawzięcie pieczenie słodyczy dla Mikołaja, zapas marchewki dla reniferów - mamy.

czwartek, 11 grudnia 2014

Nowe przedszkole Emilii

Od początku tego miesiąca, Emilia znowu chodzi do przedszkola. Nie wróciła do swojego starego przedszkola, bo tamta placówka została zamknięta decyzją właścicielki. Niedaleko nas, przy kościele baptystów, otwarto kilka lat temu niewielkie przedszkole i tam właśnie zapisałam Emilię.

Na początku nie obyło się bez łez o poranku, ale jak zapewniły mnie panie, łezki te szybko obeschły i moja córeczka ładnie się bawiła, jadła i spała do czasu aż po nią przyszłam. Czwartego dnia już rano nie płakała.

Pytana o przedszkole, Emilia mówi, że je lubi, szczególnie wszelkie projekty plastyczne, a wczoraj bardzo jej się podobała zabawa koralikami, które dzieci nakładały na włochate druciki. Podobno Kruszynka świetnie sobie radziła - ma sprawne paluszki.
Ma już też ulubioną panią Lori, na którą mówi Pani Loli. Pani Lori sprawia przesympatyczne wrażenie, ciepła i radosna, Emilia przylgnęła do niej momentalnie. Pani dyrektor przedszkola też stworzona jest do pracy z dziećmi. Nie chcę zapeszyć, ale jak na razie wygląda, że dobrze trafiłyśmy.

Emilia nadal spędza w przedszkolu tylko dwa dni, ale za to od 8 rano do 4.30 po południu.

Ponieważ kilkoro dzieci w grupie Emilki korzysta już z toalety, Emilia zaczęła wykazywać niewielkie zainteresowanie w tej kwestii. Wygląda to tak, że raz dziennie stwierdza, że chce zrobić siku do ubikacji. Mam nadzieję, że częstotliwość zwiększy się z czasem i pożegnamy się z pieluchami.

Kucharka

W kwestii toalety - Emilia przeprowadziła ostatnio selekcję smoczków, wrzucając je do toalety właśnie a potem spuszczając wodę. Pozbyła się tak trzech (a przynajmniej o tylu ja wiem). Po fakcie domagała się "oddania", ale muszla klozetowa pozostała niewzruszona na płacz i wrzaski dziecka, a ja niewiele mogłam w tej sprawie uczynić. Nie mam zamiaru kupować więcej smoczków - kiedy ostatni spłynie wrzucony decyzją Emilii w otchłań sedesu, pożegnamy się ze smoczkami.


poniedziałek, 8 grudnia 2014

Angielskie wakacje: Plac zabaw w Swanage

W drodze powrotnej z Durdle Door, ciocia Myszka zabrała nas na rybę z frytkami do małej restauracyjki w miasteczku Swanage. Po posiłku przespacerowaliśmy się po deptaku i zjedliśmy lody - jak już wcześniej pisałam, w Anglii jedliśmy bardzo dużo lodów i żadna wycieczka nie mogła się bez nich obejść. 

Baterie w aparacie odmówiły współpracy już przy Durdle Door - zdjęcie poniżej (panorama Swanage) pochodzi ze strony en.Wikipedia

http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Swanage_Panorama_Crop.jpg

Dopiero na placu zabaw przy parkingu olśniło nas, że przecież można robić zdjęcia sprytnym telefonikiem. Ponieważ dzieciom plac zabaw bardzo się spodobał, a musiały wyładować nadmiar energii zgromadzonej podczas jazdy samochodem i siedzenia w restauracji - pozwoliłyśmy im wyszaleć się. 

.


Tam chcę!





piątek, 5 grudnia 2014

Angielskie wakacje: Prom

Podczas naszych wakacji w Angli, na wycieczce do Corfe Castle i Durdle Door, moje dzieci pierwszy raz płynęły promem. 

Dystans był krótki, przeprawa trwała raptem kilka minut, niemniej jednak stanowiła ogromną atrakcję dla moich pociech. 

Najpierw samo opuszczenie pewnego ladu i wjazd na prom kołyszący się, niezbyt mocno, ale jednak! 

Nie mogliśmy nie wyjść z samochodu i nie zwiedzić pokładu! 

Kilka szybkich fotek z widoczkami i trzeba było biec do samochodu, bo pierwsze pojazdy już  zjeżdżały z promu. 



I jeszcze jedno zdjecie zrobione w drodze do Durdle Door i Corfe Castle:

wtorek, 2 grudnia 2014

W paszczy rekina, czyli listopadowa wycieczka do Akwarium w Newport

Jeszcze całkiem niedawno Emilia przechodziła okres fascynacji rekinami - za sprawą filmu "Gdzie jest Nemo", który oglądaliśmy raz za razem, w sumie chyba ze 30 razy. Albo i więcej. W końcu wybraliśmy się do Akwarium w Newport, żeby jej pokazać prawdziwe rekiny.


Ciężko było zrobić dobre zdjęcie, ale coś tam zostało uwiecznione, choć ten największy i najgroźniej wyglądający rekin nie za bardzo chciał pozować.

W związku z tym zrobiliśmy sobie zdjęcie z makietą paszczy rekina - zębiska martwe, więc niegroźne, stąd nasze uśmiechnięte buzie.


Krzyśkowi bardzo spodobała się atrapa wraku statku w jednym ze zbiorników z rybami:


Zachwyt obu dzieci wzbudziły meduzy.


Przy okazji Emilia rzuciła cytatem z filmu:

- Nie zasypiaj! NIE ZA-SY-PIAJ!!


Kolorowe ryby z rafy koralowej zawsze przyciągają uwagę, i dorosłych, i dzieci. Emilii najbardziej podobała się rybka pomarańczowa - ale to nie była jedna z mieszkanek rafy.

Pogoda nie była za ładna - zimno, pochmurno, siąpiło. Mimo to obejrzeliśmy wszystkie morskie zwierzęta w terrariach pod gołym niebem: ptaki, wydry i foki.


Foki i wydry można oglądać też z niższego poziomu, jak pływają pod wodą.

Dość sporo czasu spędziliśmy w centrum edukacyjnym akwarium. Dzieci mogły podotykać ukwiały, a dreszczyku emocji dostarczało głaskanie małych płaszczek.


Na zdjęciu poniżej, moje dzieci "łowią ryby", czyli łapią na magnes rzeczywistej wielkości modele ryb, które można spotkać w wodach Pacyfiku na wysokości Oregonu.


Potem te ryby można było wrzucić na podajnik, a kręcąc korbką, przetransportować "pod pokład", czyli do wiadra.

Emilia łowiła, Krzysiek wrzucał na taśmę i kręcił korbą - moglibyśmy na tej zabawie spędzić cały dzień...

A drugi dzień w łodzi podwodnej (zdjęcie poniżej) - a tam różne pokrętła, wajchy, ekrany, przyciski.

Wybierając odpowiedni przycisk można było odsłuchać odgłosów zwierząt morskich.

A obok - tablica, na której dzieci mogą zamieszczać pytania, na które pracownicy akwarium starają się potem odpowiedzieć.

Jedno z pytań: Czy ryby puszczają bąki?

Odpowiedź możny znaleźć tutaj, ale trzeba znać angielski.




A na koniec - filmik z żyjątkami mórz i oceanów w roli głównej.