wtorek, 31 marca 2015

Kwitnący koniec marca

Poniżej zdjęcia kwiatowe z mojego ogródka.



śliwa

czereśnia

czerwona porzeczka

jagoda






pierwszy z trzech rododendronów


mój najpiękniejszy kwiatuszek



sobota, 28 marca 2015

"Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga"


Tuż przed feriami wiosennymi, Krzyś przyniósł do domu ze szkoły Report Card, czyli ocenę wyników w nauce i opinię na temat zachowania w szkole - dokument przygotowany przez nauczyciela.

Kategorii sporo, ale z zestawienia wynika jasno, że Krzyś albo już teraz opanował materiał, który powinien znać na koniec roku szkolnego, albo wogóle wykazuje umiejętności wykraczające poza wymagania programowe na koniec trzeciej klasy.

Jeśli chodzi o czytanie, to wymagane jest 120 słów na minutę, Krzyś uzyskał wynik 220 słów.

A do tego wszystkiego nie opuścił do tej pory ani jednego dnia nauki w tym roku szkolnym.

Mam więc wszelkie powody by pękać z dumy!

Na początku marca, z funduszy przyznanych przez naszego lokalnego dostawcę energii elektrycznej i wody, szkoła zorganizowała  dla drugo i trzecio klasistów zajęcia pod hasłem The Discovery Lab. Dzieci wykonywały eksperymenty związane tematycznie z wodą i energią.

Krzyś wrócił do domu szalenie podekscytowany i natychmiast podzielił się wrażeniami pokazując niektóre z przyniesionych rzeczy.

Projekt, który zrobił największe wrażenie na mnie, można obejrzeć na zdjęciu poniżej.


Jest to ludzik wykonany z włochatego drucika (ręce i nogi), patyczka takiego jak do lodów (tułów), papieru (głowa) oraz dwóch nakrętek przymocowanych na końcu nóg. Stanowią one przeciwwagę reszty ludzika i kiedy ustawi się patyczek na kostce dłoni, lub na czubku palca, ludzik utrzymuje pozycję, nie spada - no po prostu czary mary! Niby wiem jak to działa, ale napatrzeć się nie mogę - niczym Emilia!

Kolejny projekt - wiatraczek, który utrzymuje się na wyprostowanym spinaczu, a jak się dmucha imitując wiatr, obraca się - zdjęciu poniżej, choć tylko w wersji statycznej.


Następny projekt szalenie spodobał się Emilii. To zwykła słomka z końcówka przyciętą tak, że w efekcie otrzymujemy gwizdek. Na szczęście tonacja dość niska, więc dało się znieść gwizdanie, które trwało całe popołudnie.


W probówce poniżej przez jakiś czas żyło sobie jakieś żyjątko. Emilia z całą stanowczością twierdziła, że je widzi - pewnie ma lepszy wzrok ode mnie bo ja tam niczego (poza roślinką) dopatrzeć się nie mogłam.


W sumie dzieci wykonały 10 projektów, ale nie wszystkie przyniesione zostały do domu i uwiecznione ku potomności.

Krzysia takie rzeczy bardzo interesują. Latem dostał od mojego brata i bratowej książkę "365 Science Experiments" i lubi sobie od czasu do czasu wybrać któryś z nich i przetestować w warunkach domowych. Ostatnio padło na atrament sympatyczny, którym na bluzie wypisał wiadomość dla mamy "I love you". Miała się pojawić podczas prasowania...




środa, 25 marca 2015

Dla domu - Projekt Nr 3

W tym wpisie pisałam o planie zrobienia kilku projektów dla domu w tym roku (12 projektów na 12 miesięcy). Dzisiaj czas przedstawić Projekt Nr 3:

Wymiana Bojlera

Stary bojler miał już 21 lat i wprawdzie grzał wodę bez zarzutów, to jednak był bardzo nieekonomiczny.

Najpierw trzeba było zrobić rozeznanie.

Bojlerów na rynku jest spory wybór, ale nasz lokalny dostawca energii elektrycznej zwraca część kosztów zakupu tylko kilku z nich, tych spełniających określone wymogi - muszą być bardzo energo oszczędne. Tę samą listę ma nasz stanowy urząd skarbowy, który również zwraca część poniesionych kosztów - można je sobie odliczyć od należnego podatku za rok, w którym dokonało się zakupu. A kwoty te są na tyle wysokie, że super oszczędny bojler wychodzi w tej cenie co ten zwykły, za zakup którego nikt nie zwraca ani centa.

Nowy bojler, który wymienił ten stary, działa częściowo na zasadzie pompy ciepła - tutaj jest to ładnie wyjaśnione po polsku. Dopiero kiedy temperatura otoczenia (u nas to temperatura w garażu) spadnie poniżej 3 stopni C, przestawia się na energię elektryczną z sieci.

Poniżej oba bojlery - stary i nowy.


niedziela, 22 marca 2015

PUR: Dywanik

Dywanik pętelkowy z zalegających w koszu z zapasami włóczkowymi motków akrylu robiłam ponad rok. Nie bardzo mi szło, bo projekt ten był łazienkowy również z tego powodu, że dywanik robiłam głównie pilnując kąpiącej się Emilii, która, kiedy tylko zauważała, że mama znalazła sobie jakieś ciekawe zajęcie, natychmiast kończyła moczenie się. Jak miałam puste ręce to potrafiła celebrować wieczorną kąpiel do całkowitego wystygnięcia wody w wanience.

Minął rok (ponad) i praca nad dywanikiem nabrała tempa - również dzięki Emilii, która zaczęła w wanience tak brykać, że dywanik po każdej kąpieli nadawał się do suszenia. A spód anty poślizgowy bardzo długo schnie. Dywanik zastępczy musiał się pojawić natychmiast. No i się pojawił - choć może nie aż tak natychmiast.


Dywanik wyszedł niewielki, 65 x 37 cm, ale są to wymiary wystarczające, żeby nie wychodzić spod prysznica na zimne kafelki. Poza tym, jeśli będę miała jakieś niepotrzebne motki w podobnym gatunku to mogę jeszcze kilka rządków dorobić.

Tego typu dywanik pierwszy raz zobaczyłam na blogu Hrabiny, a w tym wpisie podane są dokładniejsze informacje (łącznie z linkiem do instrukcji zapętlania nitki tak, żeby się nie pruło).


Sporą zaletą jest to, że dywanik bardzo szybko schnie, a poza tym ubyło mi z kosza z zapasami kilka motków, na które nie miałam innego pomysłu.

czwartek, 19 marca 2015

Początek marca w ogródku

Już druga połowa marca, a ja pokazuję zdjęcia z początku miesiąca. 
Najpierw, uwielbiane przeze mnie hiacynty:



Na zdjęcia załapały się tylko dwa, ale potem rozkwitły jeszcze cyklamenowe i białe.

Poniżej, takie drobniutkie, ale pełne uroku kwiatki - już kilka razy sprawdzałam jak się nazywają i ciągle zapominam.
W moim ogródku mam niebieskie, różowe i białe.


Pierwiosnków kwitnie sporo, na zdjęcie załapały się żółte.


Na początku marca forsycja dopiero zaczynała kwitnąć, teraz, w pełni rozkwitu, na tle błękitnego nieba wygląda wspaniale.


Coraz więcej szafirków wdzięczy się do słonka.


Pierwsze tulipany zaczęły kwitnąć pod koniec lutego. Do tych pod spodem dołączyły na razie białe. Czekam na kolejne kolory.



Posadziłam też kwiatki w doniczkach ustawionych przy wejściu do domu, w jednej pierwiosnki, w drugiej bratki.



Pierwiosnki tak się spodobały Emilii, że zaraz po posadzeniu je powyrywała i musiałam je sadzić jeszcze raz...

poniedziałek, 16 marca 2015

Wpis urodzinowy


8 marca były moje urodziny, skończyłam 42 lata. Z tej okazji dostałam od syna śliczne kwiaty (kupił je za swoje kieszonkowe!), które, mimo, że stoją w wazonie od tygodnia, nadal wyglądają świeżo ciesząc moje oczy.


Jak urodziny, to musiał być tort. W tym roku upiekłam sama, taki niewielki, ale żeby kilka świeczek się na nim zmieściło.


Dzieci odśpiewały mi zarówno Happy Birthday jak i Sto lat, kilka razy dmuchały świeczki, w końcu i ja załapałam się na tę atrakcję.

A po torcie pojechaliśmy na sesję do fotografa - to taki prezent, który od czterdziestych urodzin, robię sama sobie. Poniżej kilka zdjęć, tych, które moim zdaniem wyszły najładniej.


Emilia nabiła sobie guza kilka dni przed sesją, i została uwieczniona z siniakiem na czole. Ale za to w przecudnej sukience, którą dostała od mojej bratowej jeszcze w ubiegłym roku. Krzyś jeszcze w garniturze od pierwszej komunii, choć nogawki już się robią przykrótkie.

A pod spodem, zdjęcie, które podoba mi się najbardziej - mimo, że nie widać twarzy moich dzieci. Widać za to ich uczucia wobec mamy.


I jeszcze kilka ujęć - to pod spodem to pierwsze podczas sesji, więc jeszcze jesteśmy trochę spięci. Potem się wyluzowaliśmy, niektórzy (Emilia) aż za bardzo...







Popołudniu natomiast świętowałyśmy z koleżankami Dzień Kobiet i moje urodziny. Bez dzieci i mężów bawiłyśmy się świetnie, acz z racji pracy w poniedziałek - jedynie do 7 wieczorem.

Na tę imprezkę upiekłam drugi torcik - zdjęcie poniżej. W zasadzie to upiekłam jeden większy biszkopt i z niego zrobiłam dwa małe torciki, tak żeby jeden był do domu a drugi dla koleżanek.

Kiedy widziałam jak moje bratowa i jej mama dekorują torty (podczas wakacji w Anglii), wydawało mi się to takie proste - z taką łatwością wyczarowywały istne cuda! No i nabrałam ochoty, żeby też coś takiego zrobić od czasu do czasu. Jak widać na zdjęciach, może za kilkadziesiąt tortów dojdę do jako takiej wprawy...
Dobrze, że chociaż w smaku nie miałam im nic do zarzucenia.


Jedna z koleżanek obdarowała nas wszystkie różami - z okazji Dnia Kobiet.
I one trzymają się do dzisiaj.


Dostałam też białego storczyka - to od koleżanki, która dotarła do mnie dopiero w poniedziałek, ale za to z pysznym obiadem jako dodatkiem do prezentu - a gotuje świetnie!


Pamiętały o mnie też osoby, które mieszkają daleko, rozproszone po całym świecie. Przyszły kartki z życzeniami, przyszły życzenia pocztą elektroniczną, były rozmowy telefoniczne...



Od Splocika dostałam dwie cudowne frywolitkowe zakładki:


Bardzo trafiony prezent, bo nie dość, że lubię czytać, to jeszcze właśnie na urodziny dostałam trzy książki sześć książek:

  • John i Stasi Eldredge: Urzekająca
  • E.L. James: Pięćdziesiąt twarzy Greya
  • E.L. James: Ciemniejsza strona Greya
  • E.L. James: Nowe oblicze Greya
  • Carla Montero: Szmaragdowa tablica
  • Eric-Emmanuel Schmitt: Papugi z placu d'Arezzo
Osoby, które mnie obdarowały, znają mnie dość dobrze - dostałam także wonności do relaksujących kąpieli, kilka moteczków oraz akcesoria do robienia kartek.

A kiedy zabierałam się za edycję tego wpisu, przyszły jeszcze życzenia od jeszcze jednej koleżanki i od mojego chrześniaka.


A w kopercie - kolejny prezent, cudne zdjęcie motyla, wykonane właśnie przez koleżankę. Niestety nie udało mi się zrobić dobrego zdjęcia i to poniżej nie oddaje piękna ani odrobinkę.


No i jak tu nie cieszyć się z urodzin? Nawet w pracy o mnie pamiętali - dostałam kartkę podpisaną przez wszystkich współpracowników, a kilkoro z nich zadało sobie trud sprawdzenia jak Happy Birthday jest po polsku - i takie życzenia mi wypisali.

Wszystkim, którzy o mnie pamiętali, i dali temu wyraz w taki wzruszający sposób, bardzo dziękuję - jesteście kochani!