Spacer wzdłuż Siltcoos Lagoon dostarczył moim dzieciom niesamowitej rozrywki oraz dał im okazję pozbycia się części niewyczerpywalnych zapasów energii.
W tym celu bardzo przydatne okazały się drzewa, drzewka, nieco bardziej wyrośnięte krzewy i wszelakie chaszcze. Krzysiek nie przepuścił żadnej gałęzi, na którą mógłby się wdrapać. Emilia dzielnie go naśladowała, choć często musiała być podsadzana przez rodziców. A że łażenie po drzewach to jest to co dzieci w tym wieku powinny robić (a nie przesiadywać przed ekranami wszelakich urządzeń elektronicznych), popisy dziatwy uradowały mnie ogromnie.
6 komentarzy:
No, faktycznie małe "małpeczki" :)
Piekne miejsca i takie zielone.
Wspólne spacery z dziećmi zawsze owocują fajnymi wspomnieniami. :)
Poza wodą, to kolejne miejsce, gdzie moje dzieci byłyby szczęśliwe!!! takie wspinaczki, to to, co uwielbiają :)
Fajne dzieciaczki..malutka jest mniamniusia!A to tak na stałe w Stanach?Pozdr!
Dorka - dobrze mieć takie wspomnienia...
Hrabina - to takie "zdrowe" upodobania...
Anonim - dzięki, tak w USA to na stałe.
Motylek
Fajne te Twoje małpeczki :)
Pozdrawiam ciepło.
Splociku - dziękuję!
Motylek
Prześlij komentarz