Wkrótce po powrocie ze spaceru wzdłuż starorzecza Siltcoos Lagoon, chmury rozeszły się i słonko zaczęło przygrzewać, więc pozbywszy się kilku warstw odzieży, pozbierawszy szybko przekąski, wodę, łopatki i stroje kąpielowe, udaliśmy się na plażę.
Na plaży czekała na nas niespodzianka - nocny przypływ pozostawił na piasku miliony muszli i muszelek. Większość z nich była połamana, ale dało się znaleźć sporo całych. Wszyscy rzuciliśmy się do zbierania - muszle przyjechały z nami potem do domu.
Dobrze, że miałam dla dzieci buty do wody - zazwyczaj służą jako zabezpieczenie antypoślizgowe, tym razem, chroniły delikatne stopy i stópki przed poranieniem, bo sporo z tych pięknych muszli miało bardzo ostre krawędzie.
Woda jakby cieplejsza wydawała się tego dnia - przynajmniej w odczuciu części plażowiczów, choć nie tylko tej młodszej części.
Po chwilowym oswajaniu się z niską temperaturą, "morsy" zanurzyły się całkowicie, baraszkując dość długo w wodzie.
Poza kopaniem w piachu, które zawsze dostarcza rozrywki i tym mniejszym i tym starszym, tego dnia nastąpiły także rozgrywki plażowej piłki nożnej.
Ostatni weekend lata minął nam bardzo przyjemnie, a następnego dnia po powrocie do domu, nastąpiło przestawienie na tryb jesienny (mimo nadal trwającego astronomicznego lata), w związku z pierwszym dniem nowego roku szkolnego.
2 komentarze:
Piękne ostatnie chwile z latem, ale może i do Was zagości nasza Polska jesień...
Pozdrawiam ciepło.
Splociku - juz yagląda do nas i to coraz śmielej...
Motylek
Prześlij komentarz