Po obiedzie w Bandon i spacerze, Emilia zasnęła w samochodzie i obudziła się dopiero, kiedy wjeżdżaliśmy na parking hotelowy w Brookings. Hotel, ze względu na dzieci, musiał być z basenem. Krzyś chciał na ten basen biec zanim jeszcze dobrze zaparkowaliśmy (a Emilia naśladująca we wszystkim brata razem z nim), ale postanowiliśmy najpierw pójść nad ocean. Przez oszklone ściany basenu widać było dość sporo kąpiących się, ale mieliśmy nadzieję, że kiedy zjawimy się tam w porze kolacji, nie będzie tłoku.
Póki co udaliśmy się na poszukiwanie plaży.
Niestety nie mieliśmy szczęścia do pogody podczas tego wyjazdu - wiało przeraźliwie i było chłodno mimo świecącego słońca. O tradycyjnym plażowaniu trzeba było zapomnieć, natomiast do puszczania latawców warunki były idealne.
|
Krzyś z latawcem na plaży w Bookings |
Każde z dzieci miało swój latawiec. Krzyś radził sobie sam, Emilii trzeba było pomagać - obojgu zabawa sprawiła ogromną przyjemność.
|
Emilia z latawcem na plaży w Brookings |
Kiedy już się dzieci nacieszyły niecodzienną zabawą, przeszliśmy się kawałek plażą - do rzeczki, którą koniecznie trzeba było sforsować.
W końcu dotarliśmy i na basen. Kiedy przyszliśmy, ostatni kąpiący się zbierali się do opuszczenia basenu, więc cały basen mieliśmy wyłącznie dla siebie. Korzystaliśmy z 1.5 godziny. Dzieci wybawiły się pysznie, a po powrocie do pokoju hotelowego i kolacji szybko zasnęły. Wszyscy byliśmy zmęczeni podróżą i atrakcjami.
2 komentarze:
Po takich aktywnościach nie dziwię się, że padliście! ale zabawa z latawcami była wspaniała, i te widoki nad oceanem...
Hrabina - oj padlismy - wszyscy!
A jesli chodzi o ocean - NIGDY nie moge sie napatrzec...
Wiecej widoczkow bedzie w kolejnym wpisie.
Motylek
Prześlij komentarz