Dawno, dawno temu, jakoś tak niedługo po tym jak zamieszkaliśmy w naszym domu, zapukali do drzwi ludzie, którzy za opłatą 20 dolarów oferowali odnowienie numeru domu na krawężniku przed posesją. Automatycznie podziękowałam - nie kupuję niczego od domokrążców, taką mam zasadę.
Ale potem zaczęłam żałować - dobrze widoczny numer na krawężniku przydaje się, zwłaszcza zimą, kiedy dzień krótki, szary i często łatwo go pomylić z nocą, i kiedy z ulicy nie widać numeru na budynku. Wprawdzie większość odwiedzających nas osób wie gdzie mieszkamy, ale gdyby tak pewnego dnia musiało do nas zajechać w środku nocy pogotowie ratunkowe, łatwiej (i szybciej) byłoby im do nas dotrzeć.
Postanowiłam, że kiedy następnym razem ktoś zapuka do drzwi w tej sprawie, to nie odmówię, choć 20 dolarów wydaje mi się dość sporo za te parę minut pracy. Nawet wliczając koszt materiałów.
Przyszło mi poczekać kilka lat zanim ktoś taki zjawił się w czasie kiedy ja byłam w domu.
Ale w końcu przyszedł, zaproponował odmalowanie numeru na krawężniku, w dodatku w kolorach naszej lokalnej drużyny uniwersyteckiej, a w kwestii opłaty stwierdził, ze za usługę pobiera co łaska. Zapłaciłam mu tyle, ile miałam w portmonetce - 8$.
Tych, co znają numer naszego domu, informuję, ze nie przeprowadzaliśmy się ostatnio - zdjęcie w niniejszym wpisie zostało zrobione podczas spaceru po okolicy, ale nie przed naszym domem i dlatego numer jest inny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz