Krzyś dostał fioła na punkcie czytania. Wciągnęło go na amen - ku mojej ogromnej radości, bo każdy kto lubi czytać wie, jaka to przyjemność.
Trafił na serię, która bardzo przypadła mu do gustu, wypożyczyłam mu więc z biblioteki kilka książek a Krzyś zaczął je pochłaniać. Wczoraj przeczytał cztery, każda po 65 stron. Jak na siedmiolatka, to chyba całkiem niezły wynik. Pogoda była pod psem, mokro i zimno, więc zajęcie miał bardzo odpowiednie.
Pozycji w serii jest ponad czterdzieści, więc na jakiś czas nam wystarczy, zwłaszcza, że dzisiaj pogoda poprawiła się i dziecko więcej czasu spędziło na bieganiu po ogrodzie z synem sąsiadów niż na czytaniu. Ale jedną książkę przeczytał.
Ostatnio zrywa się o 6.30 żeby czytać. Czyni to w mojej, zaciemnionej, żeby nieco dłużej pospać, sypialni, więc zapala sobie nocną lampkę, budząc tym samym i mnie i Emilię. Staram się jak mogę nie gniewać się na dziecko za te przedwczesne pobudki, bo motywacja szlachetna, ale żal mi tych minut wyrwanych z objęć Morfeusza...
A przy tym zazdroszczę własnemu dziecku, bo ja ostatnio znowu za mało czasu mam na czytanie. Nazbierało się spraw pilnych i nie cierpiących zwłoki i, jak to zwykle bywa, przyjemności musiały ucierpieć. Sytuacja tym bardziej bolesna, że zostałam szczodrze obdarowana z okazji urodzin książkami - podziękowania dla Ewy, Marzeny i Marysi - i zamiast delektować się lekturą, pozostaje mi jedynie kontemplacja stosiku przy łóżku.
No, nie do końca to prawda, bo kilka książek, którymi zostałam obdarowana już przeczytałam. Na stosik składają się też książki pożyczone od koleżanki. A niebawem ustawię sobie drugi, obok, bo na początku lipca spodziewam się przesyłki z książkowym zamówieniem.
Ach, jak ja bym chciała móc, tak jak Krzyś, zalec na łóżku/fotelu/hamaku i pogrążyć się w lekturze, nie zwracając na nic uwagi - do ostatniej strony...
Niestety, jak się jest dorosłym, albo jak się jest mamą małych dzieci, to sobie można jedynie chcieć i pomarzyć.
Trafił na serię, która bardzo przypadła mu do gustu, wypożyczyłam mu więc z biblioteki kilka książek a Krzyś zaczął je pochłaniać. Wczoraj przeczytał cztery, każda po 65 stron. Jak na siedmiolatka, to chyba całkiem niezły wynik. Pogoda była pod psem, mokro i zimno, więc zajęcie miał bardzo odpowiednie.
Stosik Krzysia |
Pozycji w serii jest ponad czterdzieści, więc na jakiś czas nam wystarczy, zwłaszcza, że dzisiaj pogoda poprawiła się i dziecko więcej czasu spędziło na bieganiu po ogrodzie z synem sąsiadów niż na czytaniu. Ale jedną książkę przeczytał.
Ostatnio zrywa się o 6.30 żeby czytać. Czyni to w mojej, zaciemnionej, żeby nieco dłużej pospać, sypialni, więc zapala sobie nocną lampkę, budząc tym samym i mnie i Emilię. Staram się jak mogę nie gniewać się na dziecko za te przedwczesne pobudki, bo motywacja szlachetna, ale żal mi tych minut wyrwanych z objęć Morfeusza...
A przy tym zazdroszczę własnemu dziecku, bo ja ostatnio znowu za mało czasu mam na czytanie. Nazbierało się spraw pilnych i nie cierpiących zwłoki i, jak to zwykle bywa, przyjemności musiały ucierpieć. Sytuacja tym bardziej bolesna, że zostałam szczodrze obdarowana z okazji urodzin książkami - podziękowania dla Ewy, Marzeny i Marysi - i zamiast delektować się lekturą, pozostaje mi jedynie kontemplacja stosiku przy łóżku.
Stosik mamy |
No, nie do końca to prawda, bo kilka książek, którymi zostałam obdarowana już przeczytałam. Na stosik składają się też książki pożyczone od koleżanki. A niebawem ustawię sobie drugi, obok, bo na początku lipca spodziewam się przesyłki z książkowym zamówieniem.
Ach, jak ja bym chciała móc, tak jak Krzyś, zalec na łóżku/fotelu/hamaku i pogrążyć się w lekturze, nie zwracając na nic uwagi - do ostatniej strony...
Niestety, jak się jest dorosłym, albo jak się jest mamą małych dzieci, to sobie można jedynie chcieć i pomarzyć.
5 komentarzy:
OMG! Ależ stosidła! Życzę miłej lektury:)
Wspaniale, ze Krzyś kocha czytanie!
U mnie podobnie, Gosia jest zapisana do biblioteki i czyta, czyta i czyta. Pochłania książki wprost z czego ogromnie się cieszymy. Niestety, ta radośc ma i odrobinę goryczy: czta tak świetnie po angielsku, a po polsku ćwiczymy cały czas, ale idzie znacznie wolniej. Nic to, mam nadzieję, że nasza praca zaowocuje lepszym czytaniem po wakacjach
pozdrawiam
Anka
Agata - dzięki! Tylko czasu nieco brak...
Hrabina - u Krzysia jest dokładnie tak samo, ale mam nadzieję, że uda nam się nieco podszlifować czytanie po polsku przez wakacje. Zamówiłam kilka jego ulubionych książek po polsku (M. in. Mikołajka) to może uda mi się go skusić na samodzielne czytanie w języku rodziców.
Motylek
ja robię dokładnie to samo, jakieś ciekawe książki, któe jej się podobały, ale wiem na pewno, ze i tak, będzie to droga przez mękę. Upieram się przy polskim, bo jest to dodatkowe "okno" na świat, da dziewczynom więcej możliwości i szans na lepsza pracę czy choćby swobodne poruszanie się po Polsce, kiedy tam będą jeździć. Wiedza nie boli - tak uważam, więc póki co ostro walczymy:)
pozdrawiam
anka
Hrabina - A ja Krzysiowi tłumaczę, że dzięki temu mózg mu lepeij pracuje i innych rzeczy łatwiej mu się uczy - co akurat jest zgodne z prawdą. Trzymam kciuki i za Was i za nas!
Motylek
Prześlij komentarz