wtorek, 1 maja 2012

Imprezowa niedziela

Miniona niedziela była dla mnie dniem dość intensywnym pod względem towarzyskim. Imprezowanie zaczęło się dość wcześnie, bo już o dziesiątej rano, na sali gimnastycznej - nieco spóźnione urodzinki syna znajomych, Michała. Dzieci hasały, rodzice (stały skład) nadrabiali zaległości towarzyskie, niektórzy robiąc na drutach.

Ponieważ rodzice solenizanta (z pociechami oczywiście) mieszkają od roku w innym mieście, ułatwili wszystkim gościom życie organizując urodziny u nas w mieście, a nie u siebie. W związku z tym druga koleżanka postanowiła obejść urodziny swojej córeczki, Hani, dokładnie tego samego dnia, żeby już nie musieli przyjeżdżać po raz drugi. Zostaliśmy zaproszeni do domu znajomych na 1.30. Ponieważ urodziny Michała kończyły się w południe, spędziliśmy godzinkę w pobliskim parku - pogoda akurat dopisała.

Tak się składa, że zapamiętałam przed trzema laty, kiedy to urodziła się Hania, jak babcia stwierdziła, że teraz mama i córka mogą obchodzić urodziny razem, bo mają je w odstępie tygodnia. A ponieważ wiem, że koleżanka jest o rok ode mnie starsza, wyszło mi, że w tym roku stuknie jej czterdziestka. Obdzwoniłam koleżanki proponując niespodziankę dla Asi. O 1.30 całą paczką zadzwoniliśmy do drzwi, a kiedy Asia otworzyła, odśpiewaliśmy "100 lat!". Od męża i dzieci dostała 40 róż a od swoich polskich koleżanek, przepyszny tort z najlepszej lokalnej cukierni. Oraz prezenty. Niespodzianka udała się całkowicie. Żadna z nas się nie wygadała, więc Asia nawet nie wiedziała, że my wiemy, że ma urodziny. Popłakała się  biedna ze wzruszenia...

A kiedy weszliśmy do środka, dowiedziałam się dlaczego Asia tak nalegała, żeby urodzinki Hani odbyły się w domu a nie w parku, mimo, że tak byłoby dla niej o wiele wygodniej. Bo Asia z kolei, wiedząc, że całe nasze polskie kółko będzie na miejscu, postanowiła zrobić mi niespodziankę urządzając Baby Shower.
Udało jej się!

Całe popołudnie zaśmiewałyśmy się opowiadając sobie, ile to kombinacji było trzeba i pilnowania się, żeby nie wygadać się przed żadną z nas.

Połączone urodzinki Hani, Asi i Baby Shower dla mnie udały się niesamowicie. Nieczęsto na jednym stole lądują trzy torty - dwa urodzinowe i jeden z napisem "It's a girl!" Były zabawy i typowo urodzinowe (piniata dla dzieci) i typowe dla Baby Shower - dzięki temu dzieci się nie nudziły i obeszło się bez konfliktowych sytuacji.

Kruszynka dostała moc ślicznych ubranek, zabawek i innych rzeczy potrzebnych Maleństwu, a mnie najbardziej ujął pomysł koleżanki na niepowtarzalne body (jednoczęściowy strój dziecięcy) dla Kruszynki. Kupiła paczkę białych body i śliniaków, wyciągnęła z szafy farby do tkanin, i każda z koleżanek ozdobiła jedno ubranko w wybrany przez siebie sposób. Oczywiście narzekały, że artystycznie to straszny obciach, ale moim zdaniem to nie o walory artystyczne w tym chodziło. Ubranka nadal schły kiedy wracałam do domu, ale kiedy już je będę miała, nie omieszkam obfotografować i zaprezentować.

Do domu wróciliśmy późno, poniedziałkowy poranek był ciężki - tyle przeżyć i emocji jednego dnia odbiło się i na mnie i na Smyku. Był to jeden z tych dni, na wspomnienie którego zawsze się będę uśmiechać...

2 komentarze:

splocik pisze...

Uff! Aż mi łezki wzruszenia poleciały :)
Fantastyczny dzień!!!
Będzie wspominany przy okazji kolejnych dni urodzin Kruszynki :))
Pozdrawiam ciepło.

Motylek pisze...

Splociku - oj wzruszen bylo sporo...

Motylek