Wtorkowa prognoza pogody na najbliższe dni zapowiadała ochłodzenie i deszcz. Na żadnym kanale nikt nawet nie wspomniał o możliwości śniegu. Nikt nie docenił zimy, która postanowiła przebudzić się drugiego dnia wiosny. Podobno koło pierwszej w nocy zaczął padać śnieg. Kiedy obudziłam się około 2.30, za oknem było już biało.
O 5:30 dostałam wiadomość tekstową, którą okręg szkolny powiadamiał rodziców, że w środę szkoła będzie zamknięta. Ponieważ nie mogłam zasnąć, złapałam aparat i zrobiłam kilka zdjęć przez okno.
Kiedy o 6:00 Smyk zobaczył śnieg za oknem i dowiedział się, że tego dnia nie idzie do szkoły, zwariował ze szczęścia. Udało mi się go utrzymać w domu do 7:20, a potem zaczęło się białe szaleństwo.
A śnieg padał nieprzerwanie. Już wtedy było u nas ponad 10 cm - to bardzo dużo!
Ponieważ było ciepło, powyżej zera, śnieg był mokry, lepił się świetnie, więc ruszyła taśmowa produkcja bałwanów, które Smyk z błyskiem w oku potem rozwalał. Materiału na kolejne bałwany było pod dostatkiem!
Po ponad godzinie zarządziłam odwrót - ubrania Hultajstwa ociekały wodą, poza tym z nadmiaru emocji nie zjadł jeszcze śniadania. Odpoczynek nie trwał długo, i znowu wyruszyliśmy do ogródka. Tym razem przeprowadziliśmy także inspekcję śniegu przed domem - trzeba było się upewnić, czy i tam był tak samo biały, zimny, mokry i zdatny do zabawy.
Łażenie po obsypanych śniegiem drzewach to dopiero pyszna zabawa! Kiedy podsuszyliśmy ubrania, zaliczyliśmy trzeci wypad na śnieg - dopiero wtedy Hultajstwo miał dość.
A śnieg sypał i sypał. Potem okazało się, że spadło go aż 18 cm! To największe opady u nas od dwudziestu lat, a jeśli chodzi o tak późno (21 marca), były to największe opady odkąd są one mierzone. To moja ósma zima w Eugene - w poprzednich latach w sumie nie spadło tyle śniegu co w środę!
Miasto zostało sparaliżowane, mało kto odważył się ruszyć z domu, nawet przychodnie lekarskie działały w ograniczonym zakresie - akurat tego dnia miałam wyznaczoną wizytę, ale zadzwoniono do mnie i wizytę przełożono na dzisiaj.
Po południu, kiedy temperatura wzrosła, śnieg zamienił się w deszcz. Przestało padać dopiero w nocy, a następnego poranka a ujrzeliśmy błękit nieba - pierwszy raz od pięciu dni.
Śniegu ciągle jeszcze było sporo. Szkoły nadal były pozamykane, więc znowu od rana Smyk szalał na śniegu. A ja zaczęłam szacować straty: połamane tuje, połamany dereń, zmasakrowane żonkile.
Spod śniegi zaczęły wystawać kwiaty: wydaje się, że hiacynty i tulipany wyszły z opresji bez szwanku.
W sumie to wywinęliśmy się bez większych strat. Wiele domów do tej pory nie ma prądu. Ciężki śnieg powalił wiele drzew, które poupadały na domy i samochody powodując spore straty.
Jak zwykle, najwięcej radochy miały dzieci. W przyszłym tygodniu mają ferie wiosenne a tu im z nieba spadły dwa dodatkowe wolne dni. A dzisiaj w naszym okręgu jest dzień bez szkoły z racji cięć budżetowych, więc Smyk ma prawie dwa tygodnie bez szkoły - jak każde normalne dziecko bardzo się z tego cieszy.
O 5:30 dostałam wiadomość tekstową, którą okręg szkolny powiadamiał rodziców, że w środę szkoła będzie zamknięta. Ponieważ nie mogłam zasnąć, złapałam aparat i zrobiłam kilka zdjęć przez okno.
Kiedy o 6:00 Smyk zobaczył śnieg za oknem i dowiedział się, że tego dnia nie idzie do szkoły, zwariował ze szczęścia. Udało mi się go utrzymać w domu do 7:20, a potem zaczęło się białe szaleństwo.
A śnieg padał nieprzerwanie. Już wtedy było u nas ponad 10 cm - to bardzo dużo!
Ponieważ było ciepło, powyżej zera, śnieg był mokry, lepił się świetnie, więc ruszyła taśmowa produkcja bałwanów, które Smyk z błyskiem w oku potem rozwalał. Materiału na kolejne bałwany było pod dostatkiem!
Po ponad godzinie zarządziłam odwrót - ubrania Hultajstwa ociekały wodą, poza tym z nadmiaru emocji nie zjadł jeszcze śniadania. Odpoczynek nie trwał długo, i znowu wyruszyliśmy do ogródka. Tym razem przeprowadziliśmy także inspekcję śniegu przed domem - trzeba było się upewnić, czy i tam był tak samo biały, zimny, mokry i zdatny do zabawy.
Łażenie po obsypanych śniegiem drzewach to dopiero pyszna zabawa! Kiedy podsuszyliśmy ubrania, zaliczyliśmy trzeci wypad na śnieg - dopiero wtedy Hultajstwo miał dość.
A śnieg sypał i sypał. Potem okazało się, że spadło go aż 18 cm! To największe opady u nas od dwudziestu lat, a jeśli chodzi o tak późno (21 marca), były to największe opady odkąd są one mierzone. To moja ósma zima w Eugene - w poprzednich latach w sumie nie spadło tyle śniegu co w środę!
Miasto zostało sparaliżowane, mało kto odważył się ruszyć z domu, nawet przychodnie lekarskie działały w ograniczonym zakresie - akurat tego dnia miałam wyznaczoną wizytę, ale zadzwoniono do mnie i wizytę przełożono na dzisiaj.
Po południu, kiedy temperatura wzrosła, śnieg zamienił się w deszcz. Przestało padać dopiero w nocy, a następnego poranka a ujrzeliśmy błękit nieba - pierwszy raz od pięciu dni.
Śniegu ciągle jeszcze było sporo. Szkoły nadal były pozamykane, więc znowu od rana Smyk szalał na śniegu. A ja zaczęłam szacować straty: połamane tuje, połamany dereń, zmasakrowane żonkile.
Spod śniegi zaczęły wystawać kwiaty: wydaje się, że hiacynty i tulipany wyszły z opresji bez szwanku.
W sumie to wywinęliśmy się bez większych strat. Wiele domów do tej pory nie ma prądu. Ciężki śnieg powalił wiele drzew, które poupadały na domy i samochody powodując spore straty.
Jak zwykle, najwięcej radochy miały dzieci. W przyszłym tygodniu mają ferie wiosenne a tu im z nieba spadły dwa dodatkowe wolne dni. A dzisiaj w naszym okręgu jest dzień bez szkoły z racji cięć budżetowych, więc Smyk ma prawie dwa tygodnie bez szkoły - jak każde normalne dziecko bardzo się z tego cieszy.
7 komentarzy:
A ja juz, jak zwykle z reszta, zaczelam zazdroscic wam kwitnacych roslinek. Sniezyca i przymrozki to nie moja zasluga bo nawet na taki pomysl nie wpadlam:)
Niech wszystko przetrzyma chwilowe ochlodzenie aby kwiaty cieszyly was jak najdluzej.
Kto wymyslil taka pogode w Oregonie? To istna sensacja!
Jak przyjda do nas przymrozki, a przyjda jak zawsze, to okryje zielone listki nawet osobistym przescieradlem.
Zycze Wam super zabawy przy okazji ostatniego (mam nadzieje) tchnienia zimy.
Goraco pozdrawiam nawet balwana.
Ale ten Smyk wyrosl. Za rok nie zmiesci sie na drzewie:)
Motylku trzymaj sie zdrowo.
Pozdrawiam baaardzo serdecznie!
faktycznie smyk mial frajde...super snieg...super zabawa...i super niespodzianka..no coz na pewne rzeczy nie mamy wplywu bo i roslinek szkoda...ale tak jak to w zyciu bywa ...cos za cos ....pozdrawiam ania
A wiosna u was tak piękna była. Dobrze, ze wyszliście bez większych strat po tych niespodziewanych opadach śniegu.
Ale ja...zda - tulipany, hiacynty w śnieżnym wydaniu :)))))
Przednia zabawa dla dzieci, a zmartwienia dla dorosłych - jak to się nazywa? Zima na wiosnę :)))
Super zdjęcia - widać, że oboje świetnie bawiliście się.
Trzymaj się zdrowo i uściskaj Smyka :)
Pozdrawiam ciepło.
Taki własnie bywa marzec. Bo w Marcu , jak w garncu. Trochę zimy , trochę lata ;) . ..
Mieliście pyszna , niespodziewaną zabawę śnieżną i to na własnym podwórku.Do tej w poszukiwaniu Zimy musieliście jechać dosyć daleko .. .:D Pa!
Psikus natury,wierzę ,ze mały miał taką fajną zabawę,wyszalał się i dobrze zabawił,szkoda kwiatków,jednak straty są nie tylko w kwiatkach.Trzymaj się,pozdrawiam.
Ataner - zima sobie o nas przypomina raz na rok (średnio), więc już powinniśmy mieć spokój ze śniegiem...
Persjanka - tak to już jest: coś za coś...
Antonina - wiosna wróciła - na szczęście nie było za zimno, więc poza mechanicznymi uszkodzeniami, powinno być dobrze.
Splocik - zabawa była przednia, choć mi po niej został katar, ale na szczęście tylko taki lekki...
Jula - to prawda, zazwyczaj musimy jechać do zimy, w tym roku zima przyszła do nas!
Urszula - Smyk wyszalał się na śniegu za cały sezon! Warto poświęcć kilka kwiatków dla takiej radości!
Motylek
Prześlij komentarz