środa, 23 sierpnia 2023

Betty Lake Trail

Kiedy już urządziliśmy się na polu namiotowym nad jeziorem Waldo Lake, koleżanka stwierdziła, że idzie się przejść. To ja z nią. Dzieci już sobie znalazły zajęcie w towarzystwie rówieśników. 

Myślałam, że przespacerujemy się brzegiem jeziora maksymalnie do godziny, więc nie zabrałam ze sobą niczego, zwłaszcza butelki z wodą. (Bardzo tego potem żałowałam.) 

Wokół jeziora biegnie szlak Jim Weaver Loop Trail (znany także jako Waldo Lake Trail #3590), którym można obejść całe jezioro. Koleżanka planowała zaliczyć tę trasę następnego dnia. Ja się wahałam – dołączyć do niej czy nie. Miałam w planach inną, krótszą trasę, Betty Lake Trail, o czym powiedziałam koleżance. 

Doszłyśmy do miejsca, gdzie szlaki się rozchodzą – w prawo szlak wokół jeziora, w lewo Betty Lake Trail.

- To jest ten szlak, który zaplanowałam sobie na jutro. – Oznajmiłam.
- A bardzo pod górę? – Zapytała koleżanka.
- Nie wiem na pewno, ale chyba nie bardzo.
- No to chodźmy.
- To chodźmy.

I poszłyśmy. 

Howkum Lake

Szlak nie bardzo był pod górę, troszkę, jak to w lesie w górzystym terenie. Trasa prowadzi do jeziora Betty Lake, ale po drodze minęłyśmy kilka innych oczek wodny i sadzawek, jedno z nich bez wody o tej porze roku, ale z bujną szuwarową roślinnością. O bliskości stojącej wody przypominały nam komary, które postanowiły zjeść nas żywcem tego popołudnia. Bardziej smakowała im koleżanka, którą podziabały nawet przez nogawki spodni. Mnie się też dostało, ale zdecydowanie mniej. 

Doszłyśmy w końcu do Betty Lake, ale że zrobiło się późno, zawróciłyśmy, nie idąc dalej wzdłuż jeziora. O posiedzeniu nad wodą i odpoczynku nie było nawet mowy – wiadomo, komary. I tak gawędząc, przemaszerowałyśmy ponad 9 kilometrów. 




Następnego dnia nie obeszłyśmy jeziora Waldo Lake. To 30 kilometrów a koleżankę rozbolało kolano – może za rok nam się uda, jak się przygotuję psychicznie do tego przedsięwzięcia. 

Następnego dnia wybrałam się za to na inną wycieczkę, w innym towarzystwie, ale o tym będzie następnym razem.

2 komentarze:

Antonina pisze...

Czasem spontaniczna wycieczka okazuje się udana. Naturalnie warto planować trasy i ja za tym jestem. Bardzo ciekawe jest to jezioro i wycieczki wokół niego. A komary tną tak samo wszędzie! U nas po nocnej burzy wczoraj po południu nie dało się iść lasem, tak gryzły. Dziś drapię się, a miejsca ukąszeń smaruję na zmianę żelem aloesowym, wodą utlenioną w żelu i specjalnym preparatem na ukąszenia. Jednak najbardziej pomaga rozpuszczalne, gazujące wapno do wypicia.

Motylek pisze...

Antonina - Czasem warto porwać się na taki spontan, lepiej pójść niż nie. Ja na szczęście dobrze znoszę ukąszenia komarów - bąble szybko znikają i nie muszę ich niczym smarować. Za to strasznie się męczę jak mnie inne, tutejsze, insekty pogryzą. Puchnę i boli przynajmniej przez tydzień. Ale takich tam w lesie nie było. Dobrze, że masz wapno do wypicia!
Motylek