wtorek, 2 maja 2023

Wymiana kranu

Zaczęło kapać z kranu w kuchni. Nie bardzo, kropelka po kropelce, ale na tyle, by to zauważyć, a także na tyle, żeby to nieustanne kapanie zaczęło drażnić i mnie i Krzyśka. (Emilii jakoś nie przeszkadzało.)

Kap, kap, kap, kap, kap, kap, kap, kap, kap. 

W ciągu dnia kapanie gubiło się wśród innych hałasów, ale wieczorem, kiedy robiło się cicho, nie dało się nie zauważyć. W nocy zamykaliśmy drzwi nie tylko do kuchni, ale jeszcze do sypialni. W końcu mocno rozdrażniona tak docisnęłam kurek, że złamałam coś tam w środku, kurek zaczął się kręcić wokół i trzeba było zakręcić dopływ zimnej wody. I wtedy okazało się, że to kurek od ciepłej wody jest nieszczelny, a nie od zimnej. Dobrze, że mamy pod zlewem dwa zawory — osobny do ciepłej i osobny do zimnej wody.

Dopiero w sobotę udało mi się pojechać do sklepu po wkład na wymianę. 

Kiedyś wymieniałam taki wkład w łazience, więc wiedziałam jak się do tego zabrać. A przynajmniej tak mi się wydawało.

Ściągnęłam kurek, zrobiłam zdjęcie wkładu, całego kranu z widoczną nazwą marki i pojechałam do sklepu. Samego wkładu nie dałam rady nawet obluzować, tak się zaczopował, że nawet Krzysiek nie dał rady go wymontować, ale stwierdziłam, że tym problemem zajmę się później. 

W sklepie pan uprzejmie mnie poinformował, że najlepiej jakbym cały kran wymontowała i z nim przyjechała, bo inaczej to on nie może ze stuprocentową pewnością dobrać odpowiedniego wkładu, bo nazwa marki nie wystarczy. Jest kilka rodzajów kranów tej marki z różnymi rodzajami wkładów. A żeby było zabawniej, to kilka lat temu firma zmieniała wkłady zostawiając tę samą nazwę modeli, więc nawet jak opis głosi, że to wkład do tego modelu, to może się okazać, że nie będzie pasować. A poza tym to panu się wydawało, że wkładu, który chyba by pasował, akurat nie mieli, ale polecił mi sklep konkurencji. 

Nie zastanowiłam się zbyt długo. Jak sobie pomyślałam, że mam jechać do domu, wymontować kran, a potem jeździć z tym kranem od sklepu do sklepu w poszukiwaniu wkładu to podeszłam do innej półki kilka kroków dalej i kupiłam nowy kran. Wybrałam taki najtańszy, na wypadek jak by mi coś nie wyszło z montażem, choć wydaje mi się, że kran jednak dość trudno zepsuć, ale nigdy nic nie wiadomo.

Zabawa zaczęła się po powrocie do domu. Jak już się wpasowałam w tę plątaninę rurek pod zlewem i dopasowałam odpowiedni klucz, nie dałam rady odkręcić wężyków doprowadzających wodę. Na szczęście Krzysio był w domu, więc poratował mnie swymi silnymi dłońmi. Krzysio jest większy, więc było mu jeszcze trudniej ułożyć się odpowiednio w szafce pod zlewem, ale dał chłopak radę. Jak wężyki doprowadzające wodę zostały odkręcone to już była bułka z masłem — dwie plastikowe nakrętki przytrzymujące kran od spodu — i kran zdemontowany. 
Zamontowanie nowego kranu zajęło tylko chwilę. Krzysio przejął pałeczkę, ja jedynie posprzątałam. Dobrze się chłopak spisał — nic nie cieknie. 
Przestał nas dręczyć odgłos kapiącej wody — jesteśmy przeszczęśliwi! (Jak to niewiele do szczęścia potrzeba.)

4 komentarze:

Urszula97 pisze...

Jest to denerwujące jak kran cieknie , a jeszcze jak człowiek przeziębiony to co chwilę kibelek.Brawa dla Was , pozdrawiam.

Jula pisze...

Ja mam problem podobny w łazience że spłuczka górna. Woda cieknie. Muszę wymienić. Jak już będzie po wszystkim to też się pochwalę. Dajecie radę z Krzysiem. Brawo Wy!!!...:)

splocik pisze...

Nie lubię takich problemów, ale rzeczy martwe często płatają figle i to w najmniej oczekiwanych momentach.
Nie ma to jak zaradna i zdolna kobieta, mająca super pomocnika - brawo WY!
Pozdrawiam ciepło.

Motylek pisze...

Urszula - Ja to i bez przeziębienia co chwila do kibelka . . .
Jula - Niestety takie awarie zdarzają się - zawsze . . .
Splocik - Ja też nie lubię takich problemów. Wolałabym, żeby ktoś inny je za mnie rozwiązywał, ale jest jak jest i nic na to nie poradzę.

Motylek