Jeszcze latem nasza ulica przed domem, wraz z kilkoma innymi w dzielnicy, dostała lifting, mający na celu przedłużenie jej życia. Najpierw wszyscy mieszkańcy otrzymali powiadomienia pocztą, z mapkami przedstawiającymi poszczególne fazy operacji, i zaleceniami odnośnie parkowania na ulicy oraz wyjazdu z i dojazdu do domu. Ulica, na której kładli asfalt miała być zamknięta przez kilka godzin a jeśli ktoś chciał mieć możliwość skorzystania z własnego samochodu, musiał go sobie zaparkować przed rozpoczęciem prac na innej ulicy.
Kiedy już nadszedł właściwy dzień, najpierw stary asfalt został porządnie zamieciony. Tak odpucowanej ulicy jeszcze nie mieliśmy odkąd tu zamieszkaliśmy 8 lat temu.
A potem nastąpiła część zasadnicza, czyli wylewanie asfaltu.
Nie kładli takiego zwykłego gęstego, tylko właśnie wylewali taki rzadki, który miał schnąć kilka godzin. Podobno ma to zakonserwować asfalt właściwy pod spodem i przedłużyć jego dobry stan. Zobaczymy czy rzeczywiście tak będzie. Mam nadzieję, że tak, bo każdy lubi mieć ulicę przed domem (i nie tylko przed domem) ładną, bez dziur i pęknięć. Poza tym skręca mnie w środku na myśl, że ciężkie pieniądze podatników można by ot tak sobie zmarnować.
Całą operację obserwował Krzyś a to stojąc na trawniku przed domem, a to w oknie kuchennym, aż w końcu ulokował się na drzewie, z książką, którą czytał w przerwach, kiedy akurat nic się na ulicy nie działo.
Samochód wylewający asfalt musiał obrócić trzy razy, wylewając trzy pasy, aby pokryć ulicę na całej szerokości. Po złączeniach pasów pracownik jechał miotłą wyrównując ewentualne nierówności - mamy dokładnie taką samą do zamiatania przed domem.
Prace na ulicy zapewniły wszystkim dzieciakom w okolicy wspaniałą rozrywkę - wszak nie co dzień trafia się TAKA atrakcja!
Kiedy już nadszedł właściwy dzień, najpierw stary asfalt został porządnie zamieciony. Tak odpucowanej ulicy jeszcze nie mieliśmy odkąd tu zamieszkaliśmy 8 lat temu.
A potem nastąpiła część zasadnicza, czyli wylewanie asfaltu.
Nie kładli takiego zwykłego gęstego, tylko właśnie wylewali taki rzadki, który miał schnąć kilka godzin. Podobno ma to zakonserwować asfalt właściwy pod spodem i przedłużyć jego dobry stan. Zobaczymy czy rzeczywiście tak będzie. Mam nadzieję, że tak, bo każdy lubi mieć ulicę przed domem (i nie tylko przed domem) ładną, bez dziur i pęknięć. Poza tym skręca mnie w środku na myśl, że ciężkie pieniądze podatników można by ot tak sobie zmarnować.
Całą operację obserwował Krzyś a to stojąc na trawniku przed domem, a to w oknie kuchennym, aż w końcu ulokował się na drzewie, z książką, którą czytał w przerwach, kiedy akurat nic się na ulicy nie działo.
Samochód wylewający asfalt musiał obrócić trzy razy, wylewając trzy pasy, aby pokryć ulicę na całej szerokości. Po złączeniach pasów pracownik jechał miotłą wyrównując ewentualne nierówności - mamy dokładnie taką samą do zamiatania przed domem.
Prace na ulicy zapewniły wszystkim dzieciakom w okolicy wspaniałą rozrywkę - wszak nie co dzień trafia się TAKA atrakcja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz