niedziela, 20 stycznia 2013

Wśród nocnej ciszy...

Przy okazji rozlicznych grudniowych spotkań towarzyskich Emilia została obdarowana metryczką, którą wyhaftowała dla niej moja koleżanka Ania (Ania nie udziela się w wirtualnym świecie, dzielimy robótkowe pasje w realu) -  haft jest dość spory i spędziła nad nim dużo czasu.


Ania zaskoczyła mnie totalnie, bo wydaje mi się, że pokazywałam jej metryczkę, którą Emilka dostała latem od Splocika.

Ponieważ tego dnia byłam sama z dziećmi i miałam sporo bambetli do pozbierania, wychodząc, powierzyłam doniesienie pięknie oprawionej metryczki do samochodu Krzysiowi, upominając go, żeby uważał i nie potłukł szybki.

- To plastik, nie potłucze się. - Stwierdziła koleżanka.

Krzyś wyszedł pierwszy, ja jeszcze zamarudziłam na schodach, kończąc pożegnania - wiadomo jak to jest jak się wychodzi od znajomych. Samochód stał pod domem, nie więcej niż 10 metrów od drzwi wejściowych.

Nagle usłyszałam odgłos upadku, okrzyk rozpaczy mojego dziecka, a jednocześnie wieczorną ciszę rozdarło donośne

Brzdęk!

- A jednak to nie był plastik. - Padł spokojny komentarz.

Potem spędziłam dłuższą chwilę pocieszając zrozpaczonego Krzysia, któremu wprawdzie nic się nie stało, ale nie mógł przeboleć, że nie sprostał tak łatwemu zadaniu jak doniesienie obrazka do samochodu.

2 komentarze:

AsicaN pisze...

Piekny haft :)

Quchnie pisze...

Bardzo dobry wpis. Znalazłem Twojego bloga w google.