poniedziałek, 8 października 2012

Terapia na niedobre życie

Z rozpoczęciem roku szkolnego i koniecznością chodzenia do szkoły, Hultajstwo zaczął narzekać jakie to on ma "niedobre" życie. Biadolił i biadolił, a na moje tłumaczenia pozostawał głuchy.
Dodatkowo zaczął biegać po domu w butach, bałaganić, a na moje prośby, żeby nie brudził tak, odpowiadał kpiąco a czasem wręcz obraźliwie.

No i doigrał się.

Bo przypomniałam sobie jakie to ja miałam obowiązki w pierwszej klasie i wyszło mi na to, że poza chodzeniem do szkoły i odrabianiem lekcji moje dziecko nie ma żadnych. I pewnie by mi nie przeszkadzało to, że wszystko w domu robię sama gdyby nie to lekceważenie moich wysiłków.

Basta!

Najwyższy czas, żeby Krzyś zaczął nieco bardziej uczestniczyć w życiu rodzinnym, na co składają się także jakże niemiłe obowiązki typu sprzątanie. A do tego, skoro jego życie jest takie "niedobre", to może nieco wysiłku przy sprzątaniu wyprostuje mu nieco poglądy.

I tak mniej więcej od połowy września pucujemy jakiś fragment domu, bo pracujemy razem - Krzyś dolną połowę, ja górną, na przykład ściany. Idziemy po kawałku (na przykład jednego dnia odcinek pomiędzy drzwiami dwóch pokoi, innego dnia dwie szafki kuchenne) i już udało nam się zeskrobać brud w najbardziej zapaskudzonych zakątkach - ach te odciski zatłuszczonych paluszków, resztki jedzenia w miejscach, gdzie się wcale nie jada...
Wprawdzie po czyszczeniu w wykonaniu Hultajstwa ściany wyglądają gorzej niż przed, ale nie o błysk tutaj chodzi ale o samą czynność, o uświadomienie kilku rzeczy.

Na początku Młody narzekał na potęgę, marudził, wykręcał się, starał się mnie wyprowadzić z równowagi - próbował bardzo zniechęcić mnie do tego przedsięwzięcia, ale mu się to nie udało. Zaczął natomiast zauważać związek przyczynowo skutkowy wynikający z pewnych jego działań - upalcował ścianę i sam stwierdził, że teraz trzeba będzie wyczyścić.

Doszorowanie szafek kuchennych stanowiło wyzwanie nie lada dla nas obojga. Kiedy narzekał, że to takie trudne, zapytałam czy wolałby tak pracować całymi dniami czy chodzić do szkoły. Dał mi wymijającą odpowiedź, że i jedno i drugie jest tak samo nudne - w skrytości serca zgadzam się z tą opinią...

Po trzech tygodniach Krzyś pogodził się z nowym obowiązkiem i już tak nie protestuje kiedy wyznaczam teren działania na dany dzień. Jakość jego pracy nie uległa żadnej poprawie - a szkoda. Dom nieco przejaśniał, ale pracę mamy zapewnioną jeszcze na wiele dni.

8 komentarzy:

oslun pisze...

Jaką Ty jesteś mądrą MAMĄ!!!

hrabina pisze...

no ja przyznam, że wiele razy juz myślałam, żeby najstarszą zagonić do pomocy, ale jakoś tak schodzi... jedyne co na wszystkich trzech wymusiłam, a w zasadzie wypracowałam z nimi, to to, że sprzątają swój pokój i zabawki w całym domu. niewiele tego:( ale teraz, kiedy mnie zainspirowałaś....


Anka

Aneladgam pisze...

Prawidłowo :)
Ja moje też się staram włączać we wspólne obowiązki. Moi rodzice tego nie robili w stosunku do nas i wychowali niezłych bałaganiarzy. Wolę, żeby moje dzieciaki miały poczucie odpowiedzialności za dom :)

Leptir pisze...

mądra z ciebie mama.... tak trzymaj

Motylek pisze...

Oslun, Leptir - nie jestem mądrą mamą tylko zaczynam odczuwać te swoje niemal 40 lat na karku i mocno mnie wku... rzyło zachowanie Pierworodnego. I tak wyszło...

Hrabina - no to prawie tak jak do niedawna było u nas. W zasadzie to nawet swoich zabawek Smyk sam nie sprzątał tylko mu pomagałam, ale i z tym koniec.

Aneladgam - wszak to DOM a nie hotel...

Motylek

Antonina pisze...

Także wychowywałam córkę "przez pracę". Były to obowiązki w domu - jakieś tam sprzatanie i zabieranie na działkę, gdzie np. dostawała do malowania słupki ogrodzeniowe i to nic, że tata musiał potem to malowanie poprawiać - efekt wychowawczy było nieoceniony. Zrozumiała, że bycie domownikiem - to też i jej obowiązki. Postępujesz więc słusznie.

inwentaryzacja krotochwil pisze...

No szkoda, że moja madre na to nie wpadła :)
Dobra terapia! choć czy po braku postępów nie widać może nieśmiałej próby sabotażu?
Pozdrawiam

Motylek pisze...

Antonina - też mi się wydaje, że to nie o efekt, póki co chodzi, ale o samo działanie. Cieszę się, że się ze mną zgadzasz, albo raczej, że idę sprawdzoną drogą...

Inwentaryzacja - efekty powoli zaczyna być widać - Smyk to w końcu sześciolatek, potrzebuje nieco czasu, żeby i sprzątać się nauczyć.

Motylek