W wielką sobotę miało u nas miejsce wiekopomne wydarzenie: pierwszy raz w historii naszej miejscowości w jednym z kościołów odbyło się święcenie pokarmów.
Mimo że zainteresowanie przejawiali sami Amerykanie, głoszone było z ambony, jak przyszło co do czego, zjawiły się trzy (polskie) rodziny. Co nie przeszkadzało ani księdzu, ani nam. Nie tylko każdy koszyczek został poświęcony osobno, ale do tego każde dziecko z osobna zostało pobłogosławione i obficie skropione wodą święconą - to zawsze frajda dla dzieciaków!
A potem pojechaliśmy do znajomych, którzy w tym roku gościli nasze polskie kółko na Egg Hunt oraz wielkanocne świętowanie.
Ponieważ na posesji znajomych było błotniście po ostatnich deszczach, przenieśliśmy się na teren pobliskiej szkoły podstawowej. Dzieciaki zostały podzielone na dwie grupy wiekowe, teren łowów wyznaczony, i ruszyli:
Jajek było na tyle, żeby zaspokoić apetyt nawet najbardziej zachłannych maluchów, choć muszę przyznać, że kiedy wyraziłam zdanie, że chyba Smyk ma już wystarczająco dużo jajek, bez protestów zgodził się ze mną i nie marudził, że chce więcej.
Po pamiątkowej fotce z trofeami, wróciliśmy pod dach znajomych i zaczęło się swojskie świętowanie.
Każdy przyniósł coś do jedzenia żeby zbytnio nie obciążać gospodarzy, którym i tak przypadło w udziale sprzątanie przed i po imprezie. Świętowaliśmy radośnie i długo - dzieciaki bawiły się doskonale, dorosłym rozmowy kleiły się wyjątkowo dobrze, humory dopisywały - była to wyjątkowo udana impreza.
Mimo że zainteresowanie przejawiali sami Amerykanie, głoszone było z ambony, jak przyszło co do czego, zjawiły się trzy (polskie) rodziny. Co nie przeszkadzało ani księdzu, ani nam. Nie tylko każdy koszyczek został poświęcony osobno, ale do tego każde dziecko z osobna zostało pobłogosławione i obficie skropione wodą święconą - to zawsze frajda dla dzieciaków!
A potem pojechaliśmy do znajomych, którzy w tym roku gościli nasze polskie kółko na Egg Hunt oraz wielkanocne świętowanie.
Ponieważ na posesji znajomych było błotniście po ostatnich deszczach, przenieśliśmy się na teren pobliskiej szkoły podstawowej. Dzieciaki zostały podzielone na dwie grupy wiekowe, teren łowów wyznaczony, i ruszyli:
Jajek było na tyle, żeby zaspokoić apetyt nawet najbardziej zachłannych maluchów, choć muszę przyznać, że kiedy wyraziłam zdanie, że chyba Smyk ma już wystarczająco dużo jajek, bez protestów zgodził się ze mną i nie marudził, że chce więcej.
Po pamiątkowej fotce z trofeami, wróciliśmy pod dach znajomych i zaczęło się swojskie świętowanie.
Każdy przyniósł coś do jedzenia żeby zbytnio nie obciążać gospodarzy, którym i tak przypadło w udziale sprzątanie przed i po imprezie. Świętowaliśmy radośnie i długo - dzieciaki bawiły się doskonale, dorosłym rozmowy kleiły się wyjątkowo dobrze, humory dopisywały - była to wyjątkowo udana impreza.
7 komentarzy:
dobrze, że kontynuuje sie tradycję....Smyk świetny chłopak a i Twój brzuszek też juz duzy.....
pozdrawiam
Uroczo wyglądasz :)
A ja tam lubię kameralne nabożeństwa, nawet własne dzieci chrzciłam po mszach, żeby byli tylko najbliżsi :)
Fajne te szukanie jajek :)
Leptir - brzuszek duży - to już 30 tydzień...
Aneladgam - Dzięki! Nam też nie przeszkadzał brak tłumów...
Rainbow Dash - nieprawdaż?
Motylek
Ślicznie wyglądasz :)
Szukanie jajek jest super :)
Jak ten czas leci - Smyk w krawacie! Taki elegancik :)
Pozdrawiam ciepło
Witaj! Splocik skradła moje mysli.
Wyglądasz ślicznie, a smyk prawdziwy elegant i jak wyrósł. Pozdrawiam ciepło.
Splociku - dziękuję! Smyk w krawacie szalenie mi się podoba...
Robotkowe życie moje - dziękuję! Ano wyrósł ten mój kawaler...
Motylek
Prześlij komentarz