Kto powiedział, że we wrześniu nie można jechać pod namiot?
Wybraliśmy się w miniony wekend. Zaletą krótkich zajęć w zerówce jest to, że w południe już się jest po obiedzie i można ruszać w świat. My wybraliśmy się w okolice Diamond Peak, 1,5 godziny jazdy samochodem z domu.
Mąż wybrał kemping o nazwie Sacandaga, jeden z pięćdziesięciu polecanych w Oregonie w zakupionej niedawno książce.
Na miejscu okazało się, że z 16 dostępnych miejsc, zajęliśmy drugie - na pierwszym rozbili się myśliwi, bo sezon łowiecki już się rozpoczął.
Na polu namiotowym nie ma prądu ani łazienek (są toalety z papierem toaletowym), a jedynym źródłem wody jest ręczna pompa - jedna na cały obiekt.
Wybraliśmy się w miniony wekend. Zaletą krótkich zajęć w zerówce jest to, że w południe już się jest po obiedzie i można ruszać w świat. My wybraliśmy się w okolice Diamond Peak, 1,5 godziny jazdy samochodem z domu.
Mąż wybrał kemping o nazwie Sacandaga, jeden z pięćdziesięciu polecanych w Oregonie w zakupionej niedawno książce.
Na miejscu okazało się, że z 16 dostępnych miejsc, zajęliśmy drugie - na pierwszym rozbili się myśliwi, bo sezon łowiecki już się rozpoczął.
Na polu namiotowym nie ma prądu ani łazienek (są toalety z papierem toaletowym), a jedynym źródłem wody jest ręczna pompa - jedna na cały obiekt.
Dane mi było widzieć takie pompy dziecięciem będąc, ale dla Smyka była to atrakcja nie lada! Z pompowaniem szło mu kiepsko. Picie prosto z lecącego strumienia - kolejna atrakcja, a skutki:
... to wszystkie ubrania mokrusieńkie.
Piątek poświęciliśmy na zagospodarowanie się. Żeby nie rzeszkadzać tacie w rozbijaniu namiotu, udaliśmy się z Hultajstwem nad pobliską południową odnogę rzeki Willamette. Zeszliśmy ze ścieżki zapuszczając się w las i przyszło nam boleśnie nauczyć się, że nie należy tego robić - "napadła" nas natura w postaci leśnych pszczół (zapewne najpierw to my rozdeptaliśmy ich gniazdo) - Smyk zarobił trzy ukąszenia, ja dwa. Żadne z nas nie jest uczulone na jad pszczeli - na szczęście. Przy okazji przekonaliśmy się jak szybko potrafimy biegać - BARDZO!
W sobotę wybraliśmy się na pieszą wędrówkę szlakiem w górę rzeki. Naszym celem było dotarcie do kolejnego kempingu Indigo Springs.
Po drodze stanęło nam na drodze wiele potoków i strumieni. Przez część z nich przeprawialiśmy się przeskakując po kamieniach. Przez kilka zostały przerzucone kładki:
Te najszersze, miały porządne mostki - w sumie tych kładek i mostów naliczyliśmy dziesięć.
Częściowo szlak prowadzi starą drogą wybudowaną w połowie 19-go wieku - co jakiś czas mijaliśmy tablicę informującą o tym fakcie:
Kiedy tylko szlak dochodził do rzeki, zatrzymywaliśmy się na krótki odpoczynek połączony z zabawą. Nie ma tepszego placu zabaw niż sterta zwalonych pni naniesionych przez wodę!
Tutaj można obejrzeć moich chłopaków w akcji.
Trasę do Indygo Springs, 3 mile, pokonaliśmy w nieco ponad trzy godziny. Hultajstwo spisał się dzielnie, choć pod koniec narzekał, że bolą go nogi.
Obejrzeliśmy sobie kemping Indigo Springs: czyściutka toaleta, 3 miejsca kempingowe, bez prądu, bez wody, ale też i bez opłat.
Wróciliśmy asfaltową drogą - tata prawie cały czas niósł Smyka na rękach. Przez godzinę i 45 minut minęło nas dziesięć samochodów - nie nawdychaliśmy się spalin.
Jak widać na zdjęciach, w ciągu dnia pogoda była przepiękna. W nocy było zimno - nad ranem, myślę, że kilka stopni powyżej zera. Mimo to nie zmarzliśmy, ponieważ mamy ciepłe śpiwory. Tylko trochę nam było chłodno w uszy i nosy - następnym razem zabieramy czapki do spania i rękawiczki na chłodne poranki.
Bardzo odpowiadało nam, że w zasadzie poza nami nikogo na kempingu nie było (myśliwi udali się przed świtem na polowanie, w nocy odpoczywali) - spokój i cisza to jest to, czego potrzeba, żeby odpocząć.
11 komentarzy:
cisza i spokój, oj tak. Troszkę wam zazdraszczam tych wypraw. Pewnie w NJ też się da, tylko jeszcze nie odkryliśmy...
Ulciu - Pewnie są, tylko droższe i bardziej zatłoczone...
Motylek
O jak fajnie ;) Prawdziwa przygoda :=
fajna wyprawa, świetne widoki!
pozdrawiam :)
Piękna przygoda :) Zazdroszczę, uwielbiam takie wypady.
Pozdrawiam Agata
Asia, Agnieszka, Agata - prawda, że prawdziwa przygoda? To miło wiedzieć, że i inni takie lubią!
Motylek
Uwielbiam czytać o tych waszych przygodach pod namiotem ;)
To po prostu idziecie w ślady dawnych pionierów tak w USA, jak i w Polsce ;)
Kiedy odwiedzilam "Wasze" rejony to pierwsze co rzucilo mi sie w oczy to przyroda podobna do Polskiej, w szczegolnosci okolice Zakopanego. Sliczne :)
Jula - my to nawet specjalny kociołek mamy, w którym "warzymy strawę" nad ogniskiem...
Iwona - Zapewne to podobieństwo krajobrazu sprawia, że tak dobrze się tutaj czujemy.
Motylek
Wspaniała wyprawa, zazdroszczę pogody, bo u nas już z tym krucho.
Anka
Hrabina - u nas właśnie dzisiaj zapanowała jesień, więc udało nam się z tym wyjazdem.
Motylek
Prześlij komentarz