Przejście z przedszkola do szkoły okazało się dość trudnym doświadczeniem dla Smyka. Ciężko mu się odnaleźć w tak dużej grupie (27 dzieci), a przerwa jest stanowczo za krótka, żeby zdążył się przełamać i nawiązać kontakt z innym dzieckiem. Poza tym Smyk raczej nie jest na tyle odważny, żeby samemu zainicjować rozmowę/zabawę. Zapewne odziedziczył to po mnie. Bo ja byłam tak samo nieśmiała.
Pierwsze dwa tygodnie przyniosły więc niemiłe zmiany w zachowaniu dziecka, które nie radzi sobie za dobrze z nową sytuacją i musi odreagować w jakiś sposób stres – Smyk zaczął być bardzo niegrzeczny i mimo moich rozmów z nim i na temat szkoły, i na temat zachowania, to ostatnie nie poprawiało się.
Pod wpływem zadanej w związku ze stażem lektury, postanowiłam poeksperymentować z systemem motywacyjnym.
Na kolorowym papierze wydrukowałam uśmiechnięte buźki, pocięłam na kwadraty (jedna buzia na każdym kwadracie), i wyjaśniłam dziecku zasady zabawy: za każdym razem, kiedy będzie bardzo grzeczny (np. ubierze się sam bez poganiania, przeczyta czytankę bez marudzenia i ociągania się, wymyje ładnie zęby bez zaganiania do łazienki, itp.) dostanie jedną uśmiechniętą buzię. Uzbierane buzie może wymienić na oglądanie bajki (5 buziek) a jeśli nazbiera 20, dostanie prezent (ma upatrzoną zabawkę, którą bardzo chciałby dostać). Jeśli będzie wyjątkowo niegrzeczny, nie będzie reagował na moje upomnienia, mogę zabrać mu jedną buzię za karę.
Oczywiście zadbałam o to, żeby dziecko zostało nagrodzone za każdy przejaw dobrego zachowania w sytuacjach uprzednio problematycznych. Pierwszego dnia, jeszcze przed wyjściem do szkoły Smyk miał uzbierane pierwsze pięć buziek potrzebnych do obejrzenia kreskówek po powrocie ze szkoły. A jedynie zrobił to, co robi co rano, tyle że tym razem z radością i entuzjazmem, oszczędzając mi zdenerwowania.
Tylko dwa razy musiałam ukarać Smyka odebraniem uśmiechniętej buzi – później wystarczyło ostrzeżenie.
Są chwile, kiedy system nie działa, ale przecież nie mogę oczekiwać, że kolorowe kawałki zadrukowanej kartki przezwyciężą zmęczenie, senność, czy głód dziecka. Poza takimi chwilami, system sprawdza się świetnie. Trochę kłopotu sprawiło Hultajstwo zrozumienie, że na nagrodę przyjdzie mu nieco poczekać – uzbieranie koniecznych buziek rozciągnie się w czasie, tym bardziej, że nie jest skłonny zrezygnować z codziennej porcji bajek.
Już teraz zastanawiam się nad modyfikacją systemu jak się nieco znudzi Smykowi – może uda mi się wymyślić coś skutecznego.
Pierwsze dwa tygodnie przyniosły więc niemiłe zmiany w zachowaniu dziecka, które nie radzi sobie za dobrze z nową sytuacją i musi odreagować w jakiś sposób stres – Smyk zaczął być bardzo niegrzeczny i mimo moich rozmów z nim i na temat szkoły, i na temat zachowania, to ostatnie nie poprawiało się.
Pod wpływem zadanej w związku ze stażem lektury, postanowiłam poeksperymentować z systemem motywacyjnym.
Na kolorowym papierze wydrukowałam uśmiechnięte buźki, pocięłam na kwadraty (jedna buzia na każdym kwadracie), i wyjaśniłam dziecku zasady zabawy: za każdym razem, kiedy będzie bardzo grzeczny (np. ubierze się sam bez poganiania, przeczyta czytankę bez marudzenia i ociągania się, wymyje ładnie zęby bez zaganiania do łazienki, itp.) dostanie jedną uśmiechniętą buzię. Uzbierane buzie może wymienić na oglądanie bajki (5 buziek) a jeśli nazbiera 20, dostanie prezent (ma upatrzoną zabawkę, którą bardzo chciałby dostać). Jeśli będzie wyjątkowo niegrzeczny, nie będzie reagował na moje upomnienia, mogę zabrać mu jedną buzię za karę.
Oczywiście zadbałam o to, żeby dziecko zostało nagrodzone za każdy przejaw dobrego zachowania w sytuacjach uprzednio problematycznych. Pierwszego dnia, jeszcze przed wyjściem do szkoły Smyk miał uzbierane pierwsze pięć buziek potrzebnych do obejrzenia kreskówek po powrocie ze szkoły. A jedynie zrobił to, co robi co rano, tyle że tym razem z radością i entuzjazmem, oszczędzając mi zdenerwowania.
Tylko dwa razy musiałam ukarać Smyka odebraniem uśmiechniętej buzi – później wystarczyło ostrzeżenie.
Są chwile, kiedy system nie działa, ale przecież nie mogę oczekiwać, że kolorowe kawałki zadrukowanej kartki przezwyciężą zmęczenie, senność, czy głód dziecka. Poza takimi chwilami, system sprawdza się świetnie. Trochę kłopotu sprawiło Hultajstwo zrozumienie, że na nagrodę przyjdzie mu nieco poczekać – uzbieranie koniecznych buziek rozciągnie się w czasie, tym bardziej, że nie jest skłonny zrezygnować z codziennej porcji bajek.
Już teraz zastanawiam się nad modyfikacją systemu jak się nieco znudzi Smykowi – może uda mi się wymyślić coś skutecznego.
5 komentarzy:
o,o,o, kupuje tę zabawę!
Mój maluch co prawda wdrożył się ładnie. Przynajmniej tak to wygląda. Jednak wychwytuję coś, co może niepokoić.Radość, uśmiech, entuzjazm, ale i rozdrażnienie, którego przez 5 wcześniejszych lat życia nie zauważałam. Taka słoneczna zabawa może okazać się doskonałym urozmaiceniem, a jednocześnie wdrażaniem w samodzielność.
Asiu, dziękuję!
Ulciu - mam nadzieję, że się sprawdzi - zawsze możesz zmodyfikować pod osobowość twojego Słoneczka!
Motylek
Wlasnie, Motylku przypomnialas mi, mialam ten system wprowadzic ostatnio, ale tyle na glowie bylo, ze zapomnialam :P A Dusi by sie przydalo :)
A ja nie wiem co się stało z moim synkiem, bo bije wszystkich. Czemu? My ani siebie ani jego nie bijemy!!! Bunt dwulatka?
Asiu - nigdy nie jest za późno - wiem jak to jest z tym brakiem czasu....
Agata - dwa lata to trudny okres tutaj mają na to wiele mówiące określenie "TERRIBLE TWOS". Smyk też przechodził taką fazę, choć w domu bicia nigdy nie widział...
Motylek
Prześlij komentarz