poniedziałek, 4 września 2023

Odwaga

Pierwszy weekend września to, jak już wspominałam, długi świąteczny weekend. Pierwszy wrześniowy poniedziałek to Labor Day, czyli Święto Pracy, a nieoficjalnie – zakończenie sezonu letniego. Dla nas to zazwyczaj ostatni wakacyjny wyjazd pod namiot i tak jakoś od lat się składa, że przeważnie jedziemy nad ocean, bardzo często w to samo miejsce, Waxmyrle Campground, nad rzeczką Sitcoos, o jakąś milę od plaży. W tym roku właśnie tam byliśmy, wróciliśmy kilka godzin temu. 

Jak się jest nad oceanem to oczywiste jest, że spędza się czas na plaży, ale że pod nosem jest i rzeka, to od jakiegoś czasu zawsze były i kajaki. 
W poprzednich latach inne rodziny przywoziły i pozwalały nam korzystać. W tym roku tak wyszło, że jechaliśmy mniejszą grupą, z tylko jedną zaprzyjaźnioną rodziną. Oni kajaków nie mają. Moje dzieci mają kajaki, ale nigdy ja ich nie musiałam przewozić więc mój samochód nie był przystosowany do transportu tego typu sprzętu. W zasadzie to nie był przystosowany do transportu niczego na dachu bądź doczepionego z tyłu. Czas przeszły jak najbardziej na miejscu, ponieważ zmieniło się to w zeszłym tygodniu. Doszłam do wniosku, że weekend będzie o wiele bardziej atrakcyjny dla dzieci jak poza plażą będą miały możliwość popływania po rzece, zwłaszcza że bardzo lubią kajakować. 
Kupiłam więc relingi dachowe a do tego bagażnik do transportu kajaków. 


Pierwsze relingi okazały się niewypałem — w instrukcji brakowało kilku punktów a link odsyłał do strony internetowej zupełnie nie związanej z motoryzacją, o montowaniu relingów nie wspominając. Odesłałam, kupiłam inne. 
Z tymi już nie było problemu, zamontowaliśmy je z Krzyśkiem dość sprawnie. Nie wiedzieliśmy, w jakiej odległości od siebie mają być zamontowane, ale ta informacja znalazła się w pudełku z bagażnikiem dla kajaków, który kupuje się osobno i montuje na relingach. Nie zdążyliśmy przetestować całości przed wyjazdem i przyznam, że kiedy już spakowaliśmy się w piątek, załadowaliśmy kajaki na samochód, zabezpieczyliśmy najlepiej, jak potrafiliśmy i mieliśmy wyruszać, byłam mocno zestresowana. Tyle możliwości, żeby coś poszło nie tak, tyle wątpliwości, czy wszystko zamocowane i zabezpieczone jak należy. 

tuż przed wyjazdem

Był tylko jeden sposób, by się przekonać – wyruszyć w trasę. I tak zrobiliśmy. Jechałam dość powoli, jak zalecane było w instrukcji – nie miałam ochoty obserwować we wstecznym lusterku, jak mi z dachu spadają kajaki i lądują na samochodach jadących za mną. Większość kierowców utrzymywała bardzo rozsądną odległość, co się dość rzadko zdarza. Pewnie też stała im przed oczami wizja kajaków lądujących im nagle na masce. Półtorej godziny później zaparkowaliśmy na zarezerwowanym miejscu.

na miejscu

Dojechaliśmy na miejsce szczęśliwie, bez wypadków, nie gubiąc niczego, i nawet nikt na nas nie zatrąbił, że jedziemy za wolno. Stres był ogromny, ale jestem bardzo dumna z siebie, że przezwyciężyłam strach, przełamałam obawy i odważyłam się no coś jeszcze niedawno niewyobrażalnego. 

Dzieci ucieszyły się jeszcze bardziej, choć muszę przyznać, że ich wiara w moje możliwości jest niezachwiana. Ucieszyły się, że mogą pływać po Siltcoos River i do tego w swoich własnych kajakach bez pożyczania i dostosowywania się do innych. Pierwsze co zrobili na miejscu, to wskoczyli w kajaki i popłynęli w górę rzeki. Dopiero po powrocie z ich rekonesansu rozbiliśmy namiot i rozwiesiliśmy hamaki.

dzieci na Siltcoos River zaraz po przyjeździe na miejsce

Cała ta sprawa z transportem kajaków na moim niewielkim autku i przełamanie strachu dość dobrze wpisuje się we wrześniową tematykę zabawy Rękodzieło i przysłowia albo... u Splocika, więc niniejszym zgłaszam niniejszy wpis. Wrześniowy cytat:
Nie bądź w swoich działaniach zbyt bojaźliwy i wybredny. Całe życie to jeden wielki eksperyment. Im więcej będziesz eksperymentować, tym lepiej. (Ralph Waldo Emerson)

  


Więcej na temat wyjazdu będzie następnym razem, bo jest już dość późno a jutro ja do pracy a Emilia do szkoły (Krzysiek ma jeszcze jutro wolne). 
Na koniec – zdjęcie zachodu słońca nad oceanem.

zachód słońca w piątek, 1 września 2023


3 komentarze:

Urszula97 pisze...

No bingo, pieknie ogarnęłaś cytat, stresik był ale ważne że się udało.Pozdrawiam.

splocik pisze...

Podziwiam i chylę czoło przed Twoją odwagą. :)
Też jechałabym z duszą na ramieniu mając taki bagaż. :)
Twój link i fotkę dodałam do mojego wpisu.
Miło mi, że bawisz się u mnie. :)
Pozdrawiam ciepło.

Antonina pisze...

Kajaki szczęśliwie dotarły na miejsce i pływanie w nich, to sama radość dla dzieci. Piękne ostatnie zdjęcie.