poniedziałek, 2 maja 2016

Lekkoatletyka

Co roku, na przełomie kwietnia i maja, lokalne okręgi szkolne we współpracy z zarządem miasta, organizują dla uczniów klas 4-8 popołuniowe zajęcia lekkoatletyczne.

Zajęcia, prowadzone przez trenerów (przeważnie nauczycieli z innych szkół i wolontariuszy) odbywają się 2-3 razy w tygodniu po 90 minut przez 5 tygodni, a w połowie i na koniec mają miejsce mityngi lekkoatletyczne. Mali sportowcy trenują biegi na 100, 200, i 400 metrów, sztafetę na 400 metrów, skok w dal oraz rzut piłeczką - taki mniej wymagający odpowiednik rzutu kulą czy dyskiem.

Opłata za te zajęcia jest symboliczna, a do tego obowiązuje system zniżek w zależności od dochodu rodziców. Nawet ta najwyższa kwota, 15 dolarów, to moim zdaniem niewiele, jeśli weźmie się pod uwagę czas, posiłki jakie dzieci dostają przed każdym treningiem, koszt dowozu na zawody oraz koszt koszulki, którą otrzymuje każde dziecko.

Zapisałam Krzysia, by spróbował innej formy aktywności fizycznej poza karate, dżudo i pływaniem. Zajęcia bardzo mu się podobają, a na pierwszych zawodach, które odbyły się w ubiegłym tygodniu, wypadł nieźle : zajął drugie miejsce w bieganiu (niestety nie pamiętał na jaki dystans) oraz drużynowo pierwsze miejsce w sztafecie 400 m.

Czerwona wstążka za zdobycie drugiego miejsca w bieganiu, niebieska wtsążka za zdobycie pierwszego miejsca w sztafecie.

Atmosfera na mityngu panowała wspaniała, Krzyś spotkał wiele osób znanych mu z karate, dżudo i religii, a pogoda dopisała - było chłodnawo, ale bez deszczu.

Mityng dobiega już końca.

Z trenerką.

Dzieci jechały na zawodo prosto ze szkoły, a rodzice mogli dojechać kiedy chcieli, ale musieli zdążyć z odebraniem pociech po zakończonych zawodach. Ponieważ Emilia ucięła sobie tego dnia popołudniową drzemkę, dotarłyśmy na miejsce już po konkurencjach, w których brał udział Krzyś. Syn się nie pogniewał, a ja i tak zrobiłam mu kilka zdjęć. Natomiast Emilia była bardzo niezadowolona, że tak szybko trzeba było wracać do domu. Aby nieco złagodzić ten niedosyt, zabawiliśmy na stadionie nieco dłużej - zamiast czekać w kolejce samochodów opuszczających parking, lepiej było pozwolić dzieciom pobiegać. Obojgu, bo nawet po zawodach Krzyś ciągle jeszcze tryskał energią, zapewne w znacznym stopniu podsycaną adrenaliną, bo kiedy szedł spać i jeszcze następnego dnia był jednak zmęczony.

Zbieramy się do domu.

W tym tygodniu Krzyś ma 3 treningi po szkole (poniedziałek, środa i piątek), w następnym dwa (poniedziałek, środa), a w przyszły czwartek, 12 maja, mityng zamykający tegorączną imprezę. Może tym razem uda mi się dotrzeć na czas aby obejrzeć dziecko w akcji.

3 komentarze:

Urszula97 pisze...

Bardzo fajna sprawa, i nie droga,gratuluję miejsc Krzysiowi,

hrabina pisze...

super sprawa!!!! a opłaty faktycznie symboliczne. u nas nie dość, że wiecej płacisz, to jedzenie, picie i wszystko we własnym zakresie.

Joanna pisze...

Urszula - dzieękuję w imieniu Syna.

Hrabina - Akurat wodę to dzieci mają przynosić sobie same w butelkach opisanych imieniem i nazwiskiem... Ale zgadzam się całkowicie, że idea jest super.

Motylek