Zanim o będzie o szkole, trochę o zachowaniu Krzyśka w domu.
Jego zachowanie raz się poprawia, raz pogarsza. Niedawno było bardzo źle, chwilowo jest całkiem dobrze. Zauważyłam, że zachowanie dziecka pogarsza się, kiedy w domu jest tata. Krzysiek jest zazdrosny o tatę, i uwagę, jaką poświęcam mężowi, choć z całej mojej trójki akurat mężowi dostaje się tej uwagi najmniej. Ale i ta odrobina wzbudza zazdrość. I to nie tylko starszego, ale i młodszego dziecka.
Krzysiek jest też trochę zazdrosny o uwagę poświęcaną młodszej siostrze - kiedy Emilia śpi w ciągu dnia, jej starszy brat jest grzeczniutki jak aniołek. Staram się jak mogę dzielić swoją uwagę w miarę równo, a kiedy się nie da, choć dać odczuć Krzyśkowi, że wcale nie został odstawiony na boczny tor, ale chyba tak to już musi być.
O ile w domu zachowanie dziecka często pozostawia wiele do życzenia, o tyle w szkole nie ma żadnych kłopotów. Ani z zachowaniem, ani z nauką. Uczy się świetnie. W marcu dostałam raport z jego wynikami. Oceny opisowe - wyśmienite. Jeśli chodzi o czytanie, poprawił swój poprzedni wynik o 7 wyrazów i teraz czyta 204 wyrazów na minutę.
W tym tygodniu przyniósł też testy z matematyki, takie obejmujące szerszy materiał - oba zaliczył na 100%.
1 kwietnia Krzysiek zaliczył też ostatni test Rocket Math z odejmowania i przeszedł do mnożenia. O Rocket Math pisałam już wcześniej, więc się nie będę powtarzać.
Z tej okazji dostał okolicznościową laurkę.
Kilka dni temu rozmawiałam z polską koleżanką o sposobie nauczania w tutejszych szkołach. Jej mama, emerytowana nauczycielka fizyki i matematyki, jakiś czas temu porównała wytyczne tutejsze z polskim programem nauczania w zakresie matematyki i doszła do wniosku, że teoretycznie dzieci powinny umieć to samo. A moja koleżanka twierdzi, że jej synowie niczego w szkole nie robią.
Zastanawiałam się nad tym i ja z kolei doszłam do wniosku, że takie wrażenie mogą odnosić rodzice, ponieważ tutaj dzieci nie mają zeszytów do każdego przedmiotu, w swoich biurkach w szkole trzymają zeszyty ćwiczeń, które do domu przynoszą dopiero po ukończeniu ostatniej strony, a zadanie domowe otrzymują na ksero. Rodzic nie ma możliwości śledzenia postępów prac dziecka w szkole, chyba, że uda się do szkoły na obserwację - do czego ma prawo.
Niemniej jednak, patrząc na wyniki mojego dziecka, uczniowie jednak coś robią i uczą się. Akurat z matematyki nigdy nie robiłam niczego dodatkowego z Krzyśkiem. Wystarczyło mi, że nauczyłam go czytać i doszłam do wniosku, że teraz kolej na szkolnictwo publiczne.
Kilka dni temu Krzysiek przyniósł do domu zeszyt ćwiczeń z czytania - wypełniony do ostatniej strony. Postanowiłam zamieścić zdjęcia kilku stron - tak dla ciekawostki. Przypominam, że moje dziecko chodzi do drugiej klasy.
Jego zachowanie raz się poprawia, raz pogarsza. Niedawno było bardzo źle, chwilowo jest całkiem dobrze. Zauważyłam, że zachowanie dziecka pogarsza się, kiedy w domu jest tata. Krzysiek jest zazdrosny o tatę, i uwagę, jaką poświęcam mężowi, choć z całej mojej trójki akurat mężowi dostaje się tej uwagi najmniej. Ale i ta odrobina wzbudza zazdrość. I to nie tylko starszego, ale i młodszego dziecka.
Krzysiek jest też trochę zazdrosny o uwagę poświęcaną młodszej siostrze - kiedy Emilia śpi w ciągu dnia, jej starszy brat jest grzeczniutki jak aniołek. Staram się jak mogę dzielić swoją uwagę w miarę równo, a kiedy się nie da, choć dać odczuć Krzyśkowi, że wcale nie został odstawiony na boczny tor, ale chyba tak to już musi być.
O ile w domu zachowanie dziecka często pozostawia wiele do życzenia, o tyle w szkole nie ma żadnych kłopotów. Ani z zachowaniem, ani z nauką. Uczy się świetnie. W marcu dostałam raport z jego wynikami. Oceny opisowe - wyśmienite. Jeśli chodzi o czytanie, poprawił swój poprzedni wynik o 7 wyrazów i teraz czyta 204 wyrazów na minutę.
W tym tygodniu przyniósł też testy z matematyki, takie obejmujące szerszy materiał - oba zaliczył na 100%.
1 kwietnia Krzysiek zaliczył też ostatni test Rocket Math z odejmowania i przeszedł do mnożenia. O Rocket Math pisałam już wcześniej, więc się nie będę powtarzać.
Z tej okazji dostał okolicznościową laurkę.
Kilka dni temu rozmawiałam z polską koleżanką o sposobie nauczania w tutejszych szkołach. Jej mama, emerytowana nauczycielka fizyki i matematyki, jakiś czas temu porównała wytyczne tutejsze z polskim programem nauczania w zakresie matematyki i doszła do wniosku, że teoretycznie dzieci powinny umieć to samo. A moja koleżanka twierdzi, że jej synowie niczego w szkole nie robią.
Zastanawiałam się nad tym i ja z kolei doszłam do wniosku, że takie wrażenie mogą odnosić rodzice, ponieważ tutaj dzieci nie mają zeszytów do każdego przedmiotu, w swoich biurkach w szkole trzymają zeszyty ćwiczeń, które do domu przynoszą dopiero po ukończeniu ostatniej strony, a zadanie domowe otrzymują na ksero. Rodzic nie ma możliwości śledzenia postępów prac dziecka w szkole, chyba, że uda się do szkoły na obserwację - do czego ma prawo.
Niemniej jednak, patrząc na wyniki mojego dziecka, uczniowie jednak coś robią i uczą się. Akurat z matematyki nigdy nie robiłam niczego dodatkowego z Krzyśkiem. Wystarczyło mi, że nauczyłam go czytać i doszłam do wniosku, że teraz kolej na szkolnictwo publiczne.
Kilka dni temu Krzysiek przyniósł do domu zeszyt ćwiczeń z czytania - wypełniony do ostatniej strony. Postanowiłam zamieścić zdjęcia kilku stron - tak dla ciekawostki. Przypominam, że moje dziecko chodzi do drugiej klasy.
3 komentarze:
W pierwszej klasie dzieci mają książki podzielone na miesiące.Jest ich 10 i w nich piszą i wykonują działania matematyczne.Myślę,że jest podobnie jak u Ciebie i zdolne dziecko po pierwszej klasie radzi sobie dobrze z czytaniem i liczeniem do 10.Na razie sposób nauczania mnie się podoba bo pamiętam moje początki w szkole i porównuję.Krzysiowi gratuluję ale to jest 90%zasługa rodziców.Krzysio jest zazdrosny bo długo był sam i nawet nie zdaje sobie sprawy ze swojej zazdrości.Jak tylko jedno moje dziecko się do mnie przytuliło i powiedziało "moja mama"drugie juz leciało z krzykiem"a właśnie,że moja"i tak to wygląda jak są małe .Trzeba się z tym pogodzić bo wyrosną z tego.Pozdrawiam
Ja duzo slyszalam, ze w UK jest niski poziom nauczania, ale ja tego po swoim dziecku nie widze ;)
Krysiu - z tym przytulaniem u nas jest tak samo... Mam nadzieję, że z tego wyrosną, a jak już dorosną, że będą się nadal kochać. Bo może i teraz są o siebie zazdrośni, ale mimo wszystko przepadają za sobą.
Alisa - ja to samo słyszałam o szkołach amerykańskich...
Motylek
Prześlij komentarz