Emilia skończyła dzisiaj jedenaście miesięcy.
Notuję sobie różne drobiazgi, małe osiągnięcia, ale jej rozwój nabiera tempa i często z dnia na dzień zaskakuje mnie kolejnymi osiągnięciami na miarę jedenasto miesięcznej malizny.
Już prawie chodzi. Przemieszcza się przy meblach, spaceruje trzymana za rączki, a dzisiaj przeszła ze mną kilka kroków trzymana tylko za jedną łapkę - tą drugą podpierała się o ścianę. Całkiem nieźle utrzymuje się w pionie, ale jeszcze nie odważyła się ruszyć do przodu jedynie na nóżkach. Jak nie może się czegoś uchwycić, opada na rączki.
Odkrywa ciekawe miejsca w domu. Fascynuje ją toaleta. Oczywiście wkłada rączki do środka i chlapie, ale także spuszcza i podnosi deskę klozetową, obserwuje jak wiruje spuszczana woda i z zapałem godnym lepszej sprawy odwija papier toaletowy.
A wiecie, że ja mam bardzo podobne, czarno-białe zdjęcie, zrobione mniej więcej w tym samym wieku co Emilia? Jak zapewne większość dzieci.
Emilia uwielbia także siebie samą widzianą w lustrze. Stawiam ją w łazienkowej umywalce i pozwalam jej palcować lustro. Chyba jeszcze nie wie, że ta roześmiana dziewczynka w lustrze to ona sama. Kiedy już nacieszy się swoim widokiem, zaczyna eksplorować zawartość półki wokół umywalki i zazwyczaj po chwili zabawa kończy się, bo Mała za bardzo się rządzi.
Szalenie żywiołowo reaguje na widok zdjęć w ramkach. Nie wiem czy poznaje na nich Krzysia, czy tylko nauczyłam ją, powtarzając wielokrotnie, że to Krzyś. Wydaje mi się, że usiłuje wymówić imię swojego brata, albo może tylko słyszę to niewyraźne "Syś" bo bardzo chcę usłyszeć? Ale Krzyś twierdzi, że też słyszy coś co przypomina jego imię.
Zdecydowanie świetnie wychodzi jej mówienie "bye" i jest to chyba jej pierwsze świadomie mówione słowo poza "mamą". Do tego ślicznie macha rączką ku ogromnemu zadowoleniu wszystkich, którzy dostępują zaszczytu tego wspaniałego pożegnania.
Przy wydawaniu dźwięków będąc, Mała naśladuje dźwięk budzika w mojej komórce. Wskazuje na telefon i z poważną miną obwieszcza "trrr, trrr, trrr". Kiedy tylko rozmawiam przez telefon, usiłuje mi go odebrać. Daję jej do zabawy stary telefon, ale ona chce ten, do którego właśnie mówię. Już jej się udało dodzwonić do kilku osób - nauczka dla mamy - nie dajemy dziecku telefonu do zabawy.
Naśladuje, imituje - w miarę swoich możliwości. Kiedy robię zakupy, wyciąga z mojej ręki kartę debetową/kredytową i przykłada do czytnika. Dostała do zabawy moją starą portonetkę z kartonikami udającymi karty kredytowe, niepotrzebnymi wizytówkami i teraz namiętnie je sobie wyciąga i wkłada.
Uwielbia karmić mamę. Pozwalam jej "na sucho", czyli bez jedzenia, ale Emilii to nie wystarcza i ostatnio wciskała mi do buzi rozgniecione truskawki. Fuj! Z jedzeniem u Emilii problemów nie ma - je wszystko, byle odpowiednio rozdrobnione (poza jedzeniem dla niemowlaków w słoiczkach), ślicznie pije z kubeczka z rurką lub dzióbkiem, chętnie także sięga po mój kubek z herbatą. Pijam gorzką, z odrobiną cytryny - bardzo Emilii smakuje.
Kiedy ją o to poproszę, ślicznie kładzie się na poduszce (z wyjątkiem pory spania), czasem nawet przykrywa się kocykiem, choć to zazwyczaj kończy się zabawą w "Jest Emilka. Nie ma Emilki." - Emilka bawi się wtedy sama ze sobą. Przytula misia - to w moim domu nowość, bo Krzyś raczej nie darzył pluszaków żadnymi ciepłymi uczuciami.
Panienka nauczyła się także złościć, a jakże! W wariancie mniej niebezpiecznym kładzie się na podłodze, obficie zraszając ją łzami, i daje decybelami po uszach, choć, dzięki ułożeniu głowy, fala uderzeniowa zostaje nieco wytłumiona. W wersji bardziej niebezpiecznej (dla samej zainteresowanej), Emilia gwałtownie wygina plecy w łuk rzucając się przy tym do tyłu i lecąc na łeb na to co, co akurat się trafi. Zaliczyła już walniecię głową w ścianę, na szczęście gipsową, więc nie tak twardą, ale było też grzmotnięcie o kafelki u znajomych - na szczęście z niewielkiej wysokości i na strachu (mamy) się skończyło.
Emilia równie chętnie co mamę, naśladuje brata. Ma swoje lalki, ale najchętniej bawi się samochodami Krzysia. Zwłaszcza jednym, który ma przyciski, a kiedy naciśnie jeden, gra skoczna muzyczka, do której Emilia "tańczy" na siedząco, czyli podskakuje na pupie.
Emilia w ogóle lubi muzykę. Chętnie śpiewa z głębi serca i duszy "aaa!", a kiedy akurat odtwarzacz CD milczy, wskazuje na niego paluszkiem i też śpiewa, komunikując, że życzy sobie puszczenia jakiejś płyty.
I w samochodzie śpiewa.
I w kościele - nawet wtedy, kiedy inni już przestali...
Emilia uwielbia spędzać czas na świerzym powietrzu. Bardzo lubi się huśtać, a ma do dyspozycji dwie huśtawki - jedną za domem i jedną przed domem. Bardzo spodobało jej się także zjeżdżanie na zjeżdżalni. A jak mamie się już nie chce, to sama usiłuje skorzystać ze sprzętu. Wcale nie musi przemieszczać się w dół, w górę też dobrze!
Zapewne zapomniałam o kilku tuzinach "osiągnięć" naszej Kruszynki, ale pora robi się późna i nie sprzyjająca pracy twórczej. Pora wyłączyć komputer, przytulić się do jednego słoneczka, zrobić miejsce dla drugiego, które nadciągnie nad ranem, i odpocząć. Dobranoc!
Notuję sobie różne drobiazgi, małe osiągnięcia, ale jej rozwój nabiera tempa i często z dnia na dzień zaskakuje mnie kolejnymi osiągnięciami na miarę jedenasto miesięcznej malizny.
Już prawie chodzi. Przemieszcza się przy meblach, spaceruje trzymana za rączki, a dzisiaj przeszła ze mną kilka kroków trzymana tylko za jedną łapkę - tą drugą podpierała się o ścianę. Całkiem nieźle utrzymuje się w pionie, ale jeszcze nie odważyła się ruszyć do przodu jedynie na nóżkach. Jak nie może się czegoś uchwycić, opada na rączki.
Odkrywa ciekawe miejsca w domu. Fascynuje ją toaleta. Oczywiście wkłada rączki do środka i chlapie, ale także spuszcza i podnosi deskę klozetową, obserwuje jak wiruje spuszczana woda i z zapałem godnym lepszej sprawy odwija papier toaletowy.
A wiecie, że ja mam bardzo podobne, czarno-białe zdjęcie, zrobione mniej więcej w tym samym wieku co Emilia? Jak zapewne większość dzieci.
Emilia uwielbia także siebie samą widzianą w lustrze. Stawiam ją w łazienkowej umywalce i pozwalam jej palcować lustro. Chyba jeszcze nie wie, że ta roześmiana dziewczynka w lustrze to ona sama. Kiedy już nacieszy się swoim widokiem, zaczyna eksplorować zawartość półki wokół umywalki i zazwyczaj po chwili zabawa kończy się, bo Mała za bardzo się rządzi.
Szalenie żywiołowo reaguje na widok zdjęć w ramkach. Nie wiem czy poznaje na nich Krzysia, czy tylko nauczyłam ją, powtarzając wielokrotnie, że to Krzyś. Wydaje mi się, że usiłuje wymówić imię swojego brata, albo może tylko słyszę to niewyraźne "Syś" bo bardzo chcę usłyszeć? Ale Krzyś twierdzi, że też słyszy coś co przypomina jego imię.
Zdecydowanie świetnie wychodzi jej mówienie "bye" i jest to chyba jej pierwsze świadomie mówione słowo poza "mamą". Do tego ślicznie macha rączką ku ogromnemu zadowoleniu wszystkich, którzy dostępują zaszczytu tego wspaniałego pożegnania.
Przy wydawaniu dźwięków będąc, Mała naśladuje dźwięk budzika w mojej komórce. Wskazuje na telefon i z poważną miną obwieszcza "trrr, trrr, trrr". Kiedy tylko rozmawiam przez telefon, usiłuje mi go odebrać. Daję jej do zabawy stary telefon, ale ona chce ten, do którego właśnie mówię. Już jej się udało dodzwonić do kilku osób - nauczka dla mamy - nie dajemy dziecku telefonu do zabawy.
Naśladuje, imituje - w miarę swoich możliwości. Kiedy robię zakupy, wyciąga z mojej ręki kartę debetową/kredytową i przykłada do czytnika. Dostała do zabawy moją starą portonetkę z kartonikami udającymi karty kredytowe, niepotrzebnymi wizytówkami i teraz namiętnie je sobie wyciąga i wkłada.
Uwielbia karmić mamę. Pozwalam jej "na sucho", czyli bez jedzenia, ale Emilii to nie wystarcza i ostatnio wciskała mi do buzi rozgniecione truskawki. Fuj! Z jedzeniem u Emilii problemów nie ma - je wszystko, byle odpowiednio rozdrobnione (poza jedzeniem dla niemowlaków w słoiczkach), ślicznie pije z kubeczka z rurką lub dzióbkiem, chętnie także sięga po mój kubek z herbatą. Pijam gorzką, z odrobiną cytryny - bardzo Emilii smakuje.
Kiedy ją o to poproszę, ślicznie kładzie się na poduszce (z wyjątkiem pory spania), czasem nawet przykrywa się kocykiem, choć to zazwyczaj kończy się zabawą w "Jest Emilka. Nie ma Emilki." - Emilka bawi się wtedy sama ze sobą. Przytula misia - to w moim domu nowość, bo Krzyś raczej nie darzył pluszaków żadnymi ciepłymi uczuciami.
Panienka nauczyła się także złościć, a jakże! W wariancie mniej niebezpiecznym kładzie się na podłodze, obficie zraszając ją łzami, i daje decybelami po uszach, choć, dzięki ułożeniu głowy, fala uderzeniowa zostaje nieco wytłumiona. W wersji bardziej niebezpiecznej (dla samej zainteresowanej), Emilia gwałtownie wygina plecy w łuk rzucając się przy tym do tyłu i lecąc na łeb na to co, co akurat się trafi. Zaliczyła już walniecię głową w ścianę, na szczęście gipsową, więc nie tak twardą, ale było też grzmotnięcie o kafelki u znajomych - na szczęście z niewielkiej wysokości i na strachu (mamy) się skończyło.
Emilia równie chętnie co mamę, naśladuje brata. Ma swoje lalki, ale najchętniej bawi się samochodami Krzysia. Zwłaszcza jednym, który ma przyciski, a kiedy naciśnie jeden, gra skoczna muzyczka, do której Emilia "tańczy" na siedząco, czyli podskakuje na pupie.
Emilia w ogóle lubi muzykę. Chętnie śpiewa z głębi serca i duszy "aaa!", a kiedy akurat odtwarzacz CD milczy, wskazuje na niego paluszkiem i też śpiewa, komunikując, że życzy sobie puszczenia jakiejś płyty.
I w samochodzie śpiewa.
I w kościele - nawet wtedy, kiedy inni już przestali...
Emilia uwielbia spędzać czas na świerzym powietrzu. Bardzo lubi się huśtać, a ma do dyspozycji dwie huśtawki - jedną za domem i jedną przed domem. Bardzo spodobało jej się także zjeżdżanie na zjeżdżalni. A jak mamie się już nie chce, to sama usiłuje skorzystać ze sprzętu. Wcale nie musi przemieszczać się w dół, w górę też dobrze!
Zapewne zapomniałam o kilku tuzinach "osiągnięć" naszej Kruszynki, ale pora robi się późna i nie sprzyjająca pracy twórczej. Pora wyłączyć komputer, przytulić się do jednego słoneczka, zrobić miejsce dla drugiego, które nadciągnie nad ranem, i odpocząć. Dobranoc!
5 komentarzy:
Cudownie to napisałaś. :D
To wspaniale cieszyć się rozwojem i osiągnieciami córeczki.
Postępy Emilki sa wspaniałe. Miło jest tak móc obserwowac wzrost i rozwój swoich pociech.
pozdrawiam
Anka
jaka słodka, a rozwija się przepięknie,zdjęcie z ubikacją cudowne, wszystkie dzieciaki jakoś ciągną do ubikacji,myją ręce, lubią tam zaglądać,ciekawe to.
Rośnie ciekawska panienka, śliczna panienka :)
Pozdrawiam ciepło.
Prześlij komentarz