Dzisiaj Kruszynka kończy trzy miesiące. Pogodne z niej dziecko - płacze jedynie kiedy głodna lub zmęczona. Nawet brudna czy mokra pielucha jej nie przeszkadza. Apetyt jej dopisuje - karmię ją co dwie godziny, a w nocy co trzy. Lubimy sobie porozmawiać po bobaskowemu - najbardziej lubię kiedy się śmieje na głos, a zdarza jej się coraz częściej. Starszy brat też lubi sobie pogaworzyć z siostrą, więc prześcigamy się w robieniu z siebie idiotów. Tylko tata jakoś nie potrafi się przełamać, choć wydaje mi się, że miałby ochotę.
Od rozpoczęcia roku szkolnego dni płyną nam mniej więcej utartym trybem. Dzięki uprzejmości obojga moich dzieci, jeszcze nie zdarzyło się, żeby mnie obudził budzik (nastawiony na siódmą rano) - zawsze któreś z moich słoneczek zadba o to, żebym wstała dużo wcześniej.
Po odprowadzeniu Krzysia do szkoły nie wracamy z Emilką do domu, ale idziemy na spacer. Mała przeważnie śpi, a ja maszeruję słuchając audiobuka. Specjalnie kupiłam sobie w tym celu iPoda. I tak sobie słucham, zrzucając zbędne kilogramy 30-45 minut dziennie. Efekt zaczyna być widoczny. Wróciłam do wagi sprzed ciąży, ale to dopiero połowa sukcesu - teraz celem jest wrócenie do wagi z Polski.
Spacerując, zauważyłam, jak wiele osób zażywa rano ruchu, i wcale nie są to właściciele piesków. W zasadzie w czasie kiedy ja chodzę po okolicy, pieski już odpoczywają po spacerach.
Hultajstwo poprawił się jeśli chodzi o odrabianie zadania domowego - trochę pomaga bajer, że Emilka lubi jak jej czyta, więc czyta siostrze, co nieco łagodzi ból wynikający z obowiązku odrabiania zadania domowego. A może po prostu zmądrzał i doszedł do wniosku, że nia ma sensu niepotrzebnie wydłużać czasu spędzanego nad zadaniem, lepiej odrobić szybko i mieć to z glowy? Przy okazji pochwalę go, że świetnie radzi sobie z tekstami na poziomie drugiej klasy, choć jest dopiero w pierwszej - czytamy ostatnio opowiadania z wyboru tekstów do klasy drugiej. Po angielsku oczywiście. Codziennie daję mu też do przeczytania jakiś króciutki tekst po polsku, jakiś wierszyk, wystarczą cztery linijki, byleby coś przeczytał.
Na początku września Smyk rozpoczął naukę pływania. Wprawdzie najpierw zarzekał się, że przecież umie pływać, ale na lekcje chodzi z ogromną ochotą - narzeka, że są za krótkie. Nawet naciągnięty przy robieniu szpagatu mięsień nie zatrzymał go w domu - na basenie dziecko zapomniało o bólu. W grupie jest czworo dzieci a lekcja trwa pół godziny, dwa razy w tygodniu. Kruszynka przeważnie w tym czasie śpi, pozwalając mamie porobić na drutach.
Od rozpoczęcia roku szkolnego dni płyną nam mniej więcej utartym trybem. Dzięki uprzejmości obojga moich dzieci, jeszcze nie zdarzyło się, żeby mnie obudził budzik (nastawiony na siódmą rano) - zawsze któreś z moich słoneczek zadba o to, żebym wstała dużo wcześniej.
Po odprowadzeniu Krzysia do szkoły nie wracamy z Emilką do domu, ale idziemy na spacer. Mała przeważnie śpi, a ja maszeruję słuchając audiobuka. Specjalnie kupiłam sobie w tym celu iPoda. I tak sobie słucham, zrzucając zbędne kilogramy 30-45 minut dziennie. Efekt zaczyna być widoczny. Wróciłam do wagi sprzed ciąży, ale to dopiero połowa sukcesu - teraz celem jest wrócenie do wagi z Polski.
Spacerując, zauważyłam, jak wiele osób zażywa rano ruchu, i wcale nie są to właściciele piesków. W zasadzie w czasie kiedy ja chodzę po okolicy, pieski już odpoczywają po spacerach.
Hultajstwo poprawił się jeśli chodzi o odrabianie zadania domowego - trochę pomaga bajer, że Emilka lubi jak jej czyta, więc czyta siostrze, co nieco łagodzi ból wynikający z obowiązku odrabiania zadania domowego. A może po prostu zmądrzał i doszedł do wniosku, że nia ma sensu niepotrzebnie wydłużać czasu spędzanego nad zadaniem, lepiej odrobić szybko i mieć to z glowy? Przy okazji pochwalę go, że świetnie radzi sobie z tekstami na poziomie drugiej klasy, choć jest dopiero w pierwszej - czytamy ostatnio opowiadania z wyboru tekstów do klasy drugiej. Po angielsku oczywiście. Codziennie daję mu też do przeczytania jakiś króciutki tekst po polsku, jakiś wierszyk, wystarczą cztery linijki, byleby coś przeczytał.
Na początku września Smyk rozpoczął naukę pływania. Wprawdzie najpierw zarzekał się, że przecież umie pływać, ale na lekcje chodzi z ogromną ochotą - narzeka, że są za krótkie. Nawet naciągnięty przy robieniu szpagatu mięsień nie zatrzymał go w domu - na basenie dziecko zapomniało o bólu. W grupie jest czworo dzieci a lekcja trwa pół godziny, dwa razy w tygodniu. Kruszynka przeważnie w tym czasie śpi, pozwalając mamie porobić na drutach.
8 komentarzy:
Dziewczyneczka śliczna i pogodna. A czytam, że Wasze życie toczy się spokojnym rytmem. Oby tak było-czego Wam życzę.
Córeczka śliczniutka, bardzo pogodna, aż oczy się do niej śmieją. Bardzo miło czyta się Twój opis powszechnego dnia. Niech taka spokojna atmosfera Wam trwa jak najdłużej. Pozdrawiam cieplutko:)
urocza panienka :)
coreczka urocza...sama slodycz..a synek jak zawsze staje na wtsokosci zadania...pozdrawiam ania
Cudna! Widzisz, wszystko jest dobrze, pamiętam Twój niepokój te kilka miesięcy temu. No i chwała Bogu Kruszynka jest piękną, zdrową dziewczynką:)
Slicznosci! Super dzieci :)
iwona
Antonina - dziękuję - ja sobie też właśnie tego życzę!
Ulcia - dziękuję - bardzo mi odpowiada spokój tych powszednich dni, nie tęsknię za pośpiechem, który towarzyszył mi kiedy pracowałam
Jagna, Persjanka, Iwona - dyiękuję!
Agata - oj tego strachu nie zapomnę chyba nigdy... A radość ze zdrowego dziecka jest jeszcze większa po tamtym niepokoju.
Motylek
ale kochane maleństwo,lalunia.
Prześlij komentarz