Jeszcze w sierpniu, bodajże szesnastego, wybraliśmy się nad ocean. Prognoza pogody przewidywała u nas upał do 40 stopni, a nad oceanem miało być zaledwie 25. U nas było gorąco, nad oceanem było jak zawsze, czyli około 17 stopni, a że wiało dość mocno, zdawało się, że było dużo zimniej. Nie przeszkadzało nam to zbytnio, bo byliśmy nieco wymęczeni upałami.
Kruszynka cały pobyt na plaży przespała, opatulona kocykami, w wózku ustawionym tak, że osłonięta była od wiatru. Hultajstwu zimno nie przeszkadzało - na plaży zawsze dobrze się bawi. Tata bawił się z Hultajstwem, a ja czytałam książkę.
Potem pojechaliśmy na obiad do centrum Florencji. Emilka uznała za stosowne obudzić się - też musiała coś zjeść i zadbać o zmianę pieluchy! Ale nie marudziła. Potem spacer po maleńkiej przystani. Na straganie kupiliśmy śliwki - najsmaczniejsze, jakie jadłam od lat, sama słodycz!
W drodze powrotnej Krzyś zasnął w samochodzie, więc przestało nam się spieszyć - wiedzieliśmy, że szybko nie pójdzie wieczorem spać. Zajechaliśmy więc obejrzeć pole namiotowe, gdzie mamy zamiar się kiedyś wybrać. Nie pamiętam nazwy, ale miłe miejsce nad rzeczką, z o dziwo w miarę ciepłą wodą. Na rzeczce ktoś wybudował tamę robiąc wspaniałe rozlewisko z piaszczystym zejściem. Pole ma niezłe zaplecze jeśli chodzi o zajęcia dla dzieci. Poza rozlewiskiem, sztuczne skałki, z których Smyk nie schodził, sporo asfaltowych ścieżek do jazdy rowerem, świetne boisko do gry w piłkę lub badmintona i nieskończone możliwości do zabawy w chowanego - przetestowane przez nas natychmiast. Może już w przyszłym roku się tam wybierzemy.
Kruszynka cały pobyt na plaży przespała, opatulona kocykami, w wózku ustawionym tak, że osłonięta była od wiatru. Hultajstwu zimno nie przeszkadzało - na plaży zawsze dobrze się bawi. Tata bawił się z Hultajstwem, a ja czytałam książkę.
Potem pojechaliśmy na obiad do centrum Florencji. Emilka uznała za stosowne obudzić się - też musiała coś zjeść i zadbać o zmianę pieluchy! Ale nie marudziła. Potem spacer po maleńkiej przystani. Na straganie kupiliśmy śliwki - najsmaczniejsze, jakie jadłam od lat, sama słodycz!
W drodze powrotnej Krzyś zasnął w samochodzie, więc przestało nam się spieszyć - wiedzieliśmy, że szybko nie pójdzie wieczorem spać. Zajechaliśmy więc obejrzeć pole namiotowe, gdzie mamy zamiar się kiedyś wybrać. Nie pamiętam nazwy, ale miłe miejsce nad rzeczką, z o dziwo w miarę ciepłą wodą. Na rzeczce ktoś wybudował tamę robiąc wspaniałe rozlewisko z piaszczystym zejściem. Pole ma niezłe zaplecze jeśli chodzi o zajęcia dla dzieci. Poza rozlewiskiem, sztuczne skałki, z których Smyk nie schodził, sporo asfaltowych ścieżek do jazdy rowerem, świetne boisko do gry w piłkę lub badmintona i nieskończone możliwości do zabawy w chowanego - przetestowane przez nas natychmiast. Może już w przyszłym roku się tam wybierzemy.
1 komentarz:
Ot i jaki piękny dzień spędzony w gronie rodzinnym i do tego ocean....cóż może być lepszego:)
Pozdrawiam, Marlena
Zapraszam do odwiedzin u mnie:)
Prześlij komentarz