Zawsze starałam się, aby na blogu nie pisać o pracy czy sprawach z nią związanych, albo przynajmniej pisać jak najmniej. Niestety dzisiaj muszę złamać własną regułę, a co gorsza wpisów związanych z pracą może się pojawić więcej.
Ad rem.
Zosatałam w pracy wyznaczona do odbycia stażu (Co-Author Apprenticeship Program), który ma na celu wyszkolenie przyszłych (potencjalnych) autorów programów pisanych metodą Direct Instruction.
Program jest pionierski - do tej pory wszyscy współautorzy uczyli się metodą prób i błędów, na bieżąco, terminując u Ziga, osoby, która opracowała tę metodę. Teraz postanowiono proces ten nieco sformalizować a ja mam być jedną z laboratoryjnych myszek, na których eksperyment ten ma zostać przeprowadzony.
Sam program żywcem przypomina... powrót na studia, tyle że tym razem z pracą i rodziną na głowie.
Na każdy tydzień mamy zadane czytanki z pytaniami kontrolnymi, prace domowe, a od przyszłego tygodnia mamy zacząć wczuwać się w rolę nauczyciela ucząc czytania w jednej z lokalnych szkół podstawowych.
Aby dobrze uczyć metodą DI, przeszliśmy w sierpniu dość intensywne szkolenie i kilka krótszych później.
To tyle jeśli chodzi o suche fakty.
Jak łatwo się domyślić, to wszystko zajmuje mi dość sporo czasu, którego już wcześniej nie miałam zbyt wiele. Od połowy sierpnia praktycznie nie mam czasu na odwiedzanie bardziej i mniej zaprzyjaźnionych blogów. Niestety tak to potrwa przynajmniej rok. Mam nadzieję, że Autorki i Autorzy wykażą się zrozumieniem i nie pogniewają się z powodu braku moich wizyt.
Druga sprawa to stres. Denerwuję się tym całym przedsięwzięciem nieziemsko. Nie do końca jestem przekonana, że jestem właściwą osobą, boleśnie odczuwam ograniczenia wynikające z komunikowania się w obcym języku, irytuje mnie konieczność sprawdzania fachowego słownictwa podczas lektury zadanych rozdziałów. Boję się zbłaźnić, obawiam się porażki. Z pracy w szkole zrezygnowałam świadomi ileś lat temu. Nie cieszy mnie perspektywa nauczania przez cały rok szkolny a może i dwa. Dobrze, że to tylko godzina dziennie a świadomość, że większość tygodni będzie czterodniowych wybitnie poprawia mi nastrój.
Wszystko to przekłada się na problemy ze spaniem, ciągłe rozdrażnienie i niezadowolenie.
Myślę, że taka porcja frustracji na dzisiaj wystarczy. Ciąg dalszy z pewnością nastąpi - każdemu wszak potrzebny jest wentyl bezpieczeństwa.
Ad rem.
Zosatałam w pracy wyznaczona do odbycia stażu (Co-Author Apprenticeship Program), który ma na celu wyszkolenie przyszłych (potencjalnych) autorów programów pisanych metodą Direct Instruction.
Program jest pionierski - do tej pory wszyscy współautorzy uczyli się metodą prób i błędów, na bieżąco, terminując u Ziga, osoby, która opracowała tę metodę. Teraz postanowiono proces ten nieco sformalizować a ja mam być jedną z laboratoryjnych myszek, na których eksperyment ten ma zostać przeprowadzony.
Sam program żywcem przypomina... powrót na studia, tyle że tym razem z pracą i rodziną na głowie.
Na każdy tydzień mamy zadane czytanki z pytaniami kontrolnymi, prace domowe, a od przyszłego tygodnia mamy zacząć wczuwać się w rolę nauczyciela ucząc czytania w jednej z lokalnych szkół podstawowych.
Aby dobrze uczyć metodą DI, przeszliśmy w sierpniu dość intensywne szkolenie i kilka krótszych później.
To tyle jeśli chodzi o suche fakty.
Jak łatwo się domyślić, to wszystko zajmuje mi dość sporo czasu, którego już wcześniej nie miałam zbyt wiele. Od połowy sierpnia praktycznie nie mam czasu na odwiedzanie bardziej i mniej zaprzyjaźnionych blogów. Niestety tak to potrwa przynajmniej rok. Mam nadzieję, że Autorki i Autorzy wykażą się zrozumieniem i nie pogniewają się z powodu braku moich wizyt.
Druga sprawa to stres. Denerwuję się tym całym przedsięwzięciem nieziemsko. Nie do końca jestem przekonana, że jestem właściwą osobą, boleśnie odczuwam ograniczenia wynikające z komunikowania się w obcym języku, irytuje mnie konieczność sprawdzania fachowego słownictwa podczas lektury zadanych rozdziałów. Boję się zbłaźnić, obawiam się porażki. Z pracy w szkole zrezygnowałam świadomi ileś lat temu. Nie cieszy mnie perspektywa nauczania przez cały rok szkolny a może i dwa. Dobrze, że to tylko godzina dziennie a świadomość, że większość tygodni będzie czterodniowych wybitnie poprawia mi nastrój.
Wszystko to przekłada się na problemy ze spaniem, ciągłe rozdrażnienie i niezadowolenie.
Myślę, że taka porcja frustracji na dzisiaj wystarczy. Ciąg dalszy z pewnością nastąpi - każdemu wszak potrzebny jest wentyl bezpieczeństwa.
7 komentarzy:
DASZ RADĘ! TRZYMAM KCIUKI Z CAŁEJ SIŁY.
No nie jest to przyjemne jak się czegoś nie chce lub nie lubi ale jak każą,co zrobić,takie czasy i takie życie.Dasz radę ,pozdrawiam.
Oslun, Urszula - Dzięki za słowa wsparcia!
Motylek
Trzymam kciukasy !
Asiu - dzieki!
Motylek
Wiesz, naprawdę ci współczuję, ale... skoro już się stało, to na pewno dasz radę. Wyobrażam sobie tylko cały ten stres, bo dom, bo szkoła Smyka, a tu jeszcze dodatkowa praca. Niemniej jednak wierzę w Ciebie!
anka
Hrabina - dzęki za wsparcie - BARDZO mi go potrzeba! Stres jest OGROMNY, ale mam nadzieję, że dam radę...
Motylek
Prześlij komentarz