niedziela, 1 sierpnia 2021

Na wydmach

Na kolejny wyjazd pod namiot udaliśmy się nad ocean, w to samo miejsce, gdzie byliśmy pod koniec maja (relacje z poprzednich pobytów na Sutton Creek Campground ), ale ty m razem czas spędzaliśmy nieco inaczej. Też trochę pochodziliśmy, ale po szlakach, do których wystarczy się przespacerować, samochód więc stał nieużywany do dnia wyjazdu. 
Jak tylko ustawiliśmy namiot, zaraz odwiedziliśmy ulubione drzewo z liną, a właściwie z dwiema linami. 



Do jednej nadal przyczepiona jest deska i deska ta służy bardziej za huśtawkę, kilka metrów dalej (ale nadal na tym samym drzewie) ktoś zamocował nową, grubą linę i nie tylko moje dzieci miały używanie! Na linie można się bujać, linę można też rozbujać, by sprawdzić, jak wysoko sama pofrunie. Krzyśkowi udało się nią owinąć pień drzewa, na którym lina jest zawieszona, więc potem wchodził na to drzewo, by linę odplątać. 



Tuż obok znajduje się idealna wydma do zbiegania. Sztuką jest, by zbiec jak najszybciej na sam dół i się nie przewrócić. 



Dzieci moje dokonały tej sztuki po wielokroć. Jak się tak wyhasały po wydmach, to apetyt im dopisywał. Wieczorem wcinały smażone nad ogniskiem kiełbaski i pieczone w popiele ziemniaki. Najprawdopodobniej były to ostatnie w tym sezonie ogniska, ponieważ w związku z suszą i ogromnym zagrożeniem pożarami, na coraz większych obszarach lasów wprowadzane są zakazy palenia ognisk, obejmujące także wyznaczone miejsca na kempingach. 



Aby nacieszyć się ogniem na zapas, ognisko rozpalaliśmy też i rano, a co za tym idzie, kiełbaski wcinaliśmy także na śniadanie. 

Kemping nie leży nad samym oceanem, do którego jest jeszcze w linii prostej jakieś 3 kilometry. Tym razem zachód słońca postanowiliśmy obejrzeć na wydmach. Słońce zachodziło za chmurami, które wyglądały jak woda. 



Wiatr hulał przeraźliwie, a nie był za ciepły, więc się zaziębiłam. A dzieci, nie.

4 komentarze:

Urszula97 pisze...

Piękny wypad.Podziwiam Twoje dzieci są niesamowite, siostrzenice już nie chcą jeździć z przyczepą campingowà z rodzicami.Pozdrawiam.

splocik pisze...

Super wypad, piękne fotki, a zachód słońca... rozmarzyłam się. :)
Pozdrawiam ciepło.

Ulcia pisze...

Kochana, zazdraszczam wyjazdów, pięknych miejsc i szlaków, podziwiam za namiot i biwakowanie. Ja chyba swoją normę wyrobiłam w dzikiej młodości, a może jakoś nie zachęcają mnie widziane u nas po wsiach pola biwakowe. Twoje dzieci to dla mnie wzór absolutny!
Pozdrawiam najcieplej

Motylek pisze...

Urszula - Mam świadomość, że już niedługo Krzysiek nie będzie chciał ze mną nigdzie jeździć, ale jeszcze chce, więc cieszę si
każdym wypadem. Pomaga to, że w zasadzie wszyscy jego koledzy (i koleżanki) jeżdżą tylko z rodziną.

Splocik - ja też się rozmarzyłam - i jak oglądalam w oryginale, i za każdym razem jak oglądam filmik...

Ulcia - Nie wiem jakie tam u Was bole biwakowe, ale nas kręcą te najdziksze i najprymitywniejsze. Coś mi się wydaje , że na cywilizowanym wschodnim wybrzeżu takich nie ma... Do wzorów moim dzieciom daleko - UWIERZ MI! Złe nie są, ale diabelskie różki wystawiają dość regularnie.

Motylek