środa, 25 sierpnia 2021

Rujada 2021

W tym roku, tak jak i w roku poprzednim, wybraliśmy się w drugiej połowie sierpnia na kemping Rujada, godzinę jazdy samochodem od domu. 

Jeszcze w marcu, podczas ferii wiosennych, pojechaliśmy wybrać miejsce, ale z trzech wybranych przez nas tylko jedno było jeszcze dostępne, kiedy zabrałam się za dokonanie rezerwacji. Mimo że miejsce numer 12 wydawało się najmniej atrakcyjnym z wyselekcjonowanych trzech, okazało się doskonałym wyborem — blisko do toalety z bieżącą wodą i światłem (druga ubikacja jest bardzo prymitywna, pozbawiona takowych luksusów), blisko placu zabaw, nie tak daleko od kąpieliska. 

Kąpielisko, czyli dostępny brzeg potoku z głęboką wodą, pobiegliśmy obejrzeć, jak tylko zaparkowaliśmy samochód, zanim jeszcze rozbiliśmy namiot — trzeba było sprawdzić, czy wszystko jest jak rok wcześniej. 

Było, tylko trochę mniej wody w potoku, ale nieznacznie. 

Jak już namiot stanął, dzieciaki wskoczyły w stroje kąpielowe i pognały nad wodę. Główną atrakcję pobytu na tym kempingu stanowią skoki do wody.



 

Mimo że nie było zbyt ciepło, wyskakały się dzieci za cały miniony rok i jeszcze trochę na zapas. Skakało im się tym lepiej, że w towarzystwie przyjaciół.



Jak już dzieci wymarzły tak, że niemal zsiniały, grały w piłkę nożną, badmintona, w karty, w Rummikub, i w szachy, albo po prostu biegały — jak to dzieci.

Jakie jest prawdopodobieństwo, że jadąc w to samo miejsce w kolejnym roku, spotka się tam tych samych ludzi co rok wcześniej? Pewnie niewielkie, ale właśnie tak się stało — spotkaliśmy się z ludźmi, którzy zajmowali w ubiegłym roku miejsce obok. Dziewczynki, Emilia i Zoe, natychmiast zaczęły się bawić, jakby od czasu ostatniej wspólnej zabawy minęły godziny, a nie 12 miesięcy.

I innej tradycji stało się zadość — w sobotni poranek pokropił nas deszcz, ale taki nieznaczny, że nikt nawet nie ruszył się po kurtkę. Szybko minął a my, tradycyjnie, wybraliśmy się na krótki spacer jedynym dostępnym w bezpośrednim sąsiedztwie kempingu szlakiem, Swordfern Loop Trail

Swordfern Loop Trail

Na życzenie Emilii i Natalii, skróciliśmy nieco trasę, zbaczając na plac zabaw. 
Ja jeszcze poszłam sprawdzić, miejsce gdzie ścieżka z placu zabaw łączy się z głównym szlakiem, bo pierwotnie nam to umknęło.


Wieczory minęły nam pod znakiem gier i szarad, w których udział brali niemal wszyscy — poza 3-letnią Najmłodszą. Śmiechu było co niemiara, wszyscy fantastycznie się bawili, mimo że nie było ogniska (zakaz w związku z zagrożeniem pożarami), a nieletnich prawie siłą trzeba było wyganiać do spania — pora zrobiła się bardzo późna nawet dla starszaków!

7 komentarzy:

Jula pisze...

Fantastyczne sa te Twoje dzieci.
Krzys juz wyraznie nastolatek a Emila bardzo odwazna dziewczynka.
No coz , to Twoja zasluga. W dla i jestescie i tak trzymac !.. :)))

Jula pisze...

Wspaniali jestescie wszyscy..

Trikada pisze...

Cudownie spędzacie czas, właśnie takie sposoby rekreacji niesamowicie łączą. Podziwiam

splocik pisze...

Wspaniałe są Wasze wypady i widać, że wszyscy bawią się świetnie. :)
Pozdrawiam ciepło.

Motylek pisze...

Jula, Trikada, Splocik - dziękuję!
Pozdrawiam,
Motylek

hrabina pisze...

Niesamowite, ze tak się udało Wam spotkać. czasem umawiając się, tak nie można się zgrać, a tu przypadek... Ja też to zauważyłam , że dzieciakom nie przeszkadza taka przerwa. Zaczynają, jakby wczoraj sie rozstali. Ale to chyba też kwestia trafienia na odpowiednich ludzi.

Motylek pisze...

Hrabina - ja już przestałam się z kimkolwiek umawiać na wyjazdy bo ZAWSZE coś komuś nie pasuje. Teraz tylko powiadamiam, że jadę w danym terminie w dane miejsce i jak ktoś chce to może z nami jechać, a jak nie to jadę sama.
Dorośli z tej grupy, którą spotkaliśmy, też miło zareagowali na to spotkanie po roku, co było dość przyjemne. Chyba jednak trafiliśmy na odpowiednich ludzi.
Motylek