piątek, 12 lutego 2021

Upper Shotgun Creek Trail

W marcu ubiegłego roku wybraliśmy się do Shotgun Recreational Area i zaliczyliśmy jeden z dwóch szlaków, których pętle składają się w kształt ósemki. O tamtej wycieczce (Drury Ridge Loop) pisałam tutaj KLIK. (Na mapie poniżej, trasa zaznaczona na żółto.)

W tym roku wybraliśmy się do Shotgun Recreational Area ponownie, ale tym razem przespacerowaliśmy się krótszym szlakiem, Upper Shotgun Creek Trail - trasa zaznaczona na mapie poniżej na czerwono.


Mimo że dni już coraz dłuższe, to jednak nadal dość chłodne. Pomimo słonecznej pogody było zimno. Niby temperatura powyżej zera, ale o ile nie szliśmy dość szybko, marzłam. 

Trasa krótka (niecałe 4 km) i niezbyt wymagająca, więc nie było jak się zmachać i rozgrzać. Najbardziej zmarzły mi stopy - zwykłe sportowe obuwie do biegania dobre jest na letnie wycieczki, ale nie na te jesienno-zimowe. Zmarzłam tak bardzo, że postanowiłam zaopatrzyć się w odpowiednie obuwie - postanowienie to już zrealizowałam, nowe buty przetestowałam i jestem z nich bardzo zadowolona (wygodne i ciepłe!)


Shotgun Recreational Area nie jest aż tak popularnym miejscem jak Mt. Pisgah, gdzie ostatnio często wędrujemy, i w związku z tym na szlaku spotkaliśmy o wiele mniej osób - przy nadal panującej pandemii, niewielka popularność stanowi ogromną zaletę!

Mimo zimy, w lesie sporo zieleni, głównie dzięki paprociom, ale to mchy zdecydowanie królują. Oregoński klimat bardzo im służy - te ociekające deszczem i mgłą zimowe miesiące, kiedy temperatura oscyluje nieco powyżej zera!


Chętnie podziwiam mięsistą soczystość ich zieleni a omszałe pnie i skały wyglądają szalenie malowniczo. Jedyne miejsce, w których nie chcę widzieć ani odrobiny tego rodzaju zieleni to dach mojego domu!

Nacieszyliśmy się leśnymi widokami mchów, porostów, potoku, przebrnęliśmy przez bagniste odcinki i nawet żadne z nas się tym razem nie poślizgnęło i nie wylądowało w błotku. 

Na koniec jeszcze zatrzymaliśmy się na chwilę na placu zabaw. Na chwilę, ku żalowi Emilii, bo było mi strasznie zimno. Trochę ogrzałam się w toalecie, która, jak nie oregońskie WC w dziczy, miała ogrzewanie, na dodatek działające! No ale ileż można siedzieć w ubikacji... 

Ponieważ na wycieczkę wybraliśmy się dość późno, bo po lanczu, a bramę ośrodka zamykają o 4.30, i tak trzeba było się powoli zbierać. Ale myślę, że jeszcze się tam wybierzemy, bo ten potok aż prosi się by w nim latem chłodzić stopy.




3 komentarze:

Urszula97 pisze...

Kolejny piękny wypad, roślinki cudowne.pozdrawiam.

splocik pisze...

Lubię te wypady - Wy spacerujecie, a ja podziwiam :)))
Pozdrawiam ciepło.

The Primitive Moon pisze...

Jak ja bym się wybrała na taką wyprawę..