czwartek, 2 sierpnia 2018

Fall Creek Falls

Do wodospadu Fall Creek Falls idzie się szlakiem od parkingu przy szosie. Spacer nie jest długi, w obie strony 1.5 kilometra.


Parking niewielki, w niedzielne popołudnie był całkowicie zapchany. Miejsce znalazłam, ale potem inny samochód nieco mnie przyblokował i mocno zestresował mnie wyjazd. W pobliżu posilała się rodzina z mocno wytatuowanym osobnikiem a że nie było nikogo innego, poprosiłam, czy by nie pomógł mi wyjechać. Pan odłożył papierowy talerzyk z jedzeniem, ustawił się w strategicznym miejscu i dawał znaki jak daleko mogę jeszcze cofać bez wjechania w inny samochód. Spociłam się strasznie, ale wyjechałam bez uszkodzenia żadnego samochodu!


Zaraz na początku szlak prowadzi przez szczelinę w ogromnej skale - atrakcja ogromna dla moich dzieciaków! Krzyś, mimo upału i zmęczenia, nie odmówił sobie wspinania się jak tylko dał radę wysoko.


Emilia chciała naśladować brata, ale jeszcze za krótkie ma kończyny.

Wodospad Fall Creek Falls opada dwiema kaskadami (10 i 15 metrów), ale nie wiem czy widać to na moim zdjęciu, chyba tylko jedna kaskada jest dobrze widoczna a drugą, powyżej, przesłania roślinność.

Fall Creek Falls, Oregon

Woda u podnóża wodospadu jest płytka więc sporo śmiałków robiło podchody by zapozować do zdjęcia pod samą ścianą, z wodą opadającą bezpośrednio na głowę i ramiona. Ustawienie się pod kaskadą lodowatej woli wymaga sporo odwagi!


Emilia początkowo była chętna, ale już sam pył wodny zniechęcił ją.
Jakiś czas zbierała odwagę i zbliżała się do skały by ostatecznie zrezygnować. Krzyś nie miał ochoty na tego typu ekstrawagancje. Jakoś nie był w humorze tego dnia.

Czekając aż Emilia zdecyduje się na zimny prysznic wypatrzyłam gniazdo ptaków schowane za koronkową kurtyną wody, w miejscu, gdzie woda bardziej kapie niż chlusta.


Pewnie bym na nie nie zwróciła uwagi gdyby nie nawoływania piskląt, które darły się tak głośno, że ich domagania o jedzenie przedzierały się nawet przez huk opadającej wody. Na zdjęciu widać trzy maluchy. Rodzice kursowali niestrudzenie z pożywieniem i to dzięki nim udało mi się dokładnie zlokalizować gniazdo przylepione do skały.

Brak komentarzy: