wtorek, 14 sierpnia 2018

Crescent Lake 2018

Crescent Lake to jedno z tych miejsc, do których chce się wracać co roku. Mamy takie ulubione niewielkie pole namiotowe, do którego jedzie się i jedzie, asfalt się kończy, droga szutrowa zamienia się w piach a jeszcze trzeba jechać. Ale warto telepać się taki kawał świata dla takich widoków:


Warto też zrobić pół roku wcześniej rezerwację, by móc rozbić namiot niemal na przybrzeżnej plaży.


Od strony jeziora, obozowisko wygląda tak.


Zaraz po przyjeździe, dzieci pobiegły odwiedzić znajome źródełko i rozlewisko, w które bijąca woda się rozlewa zanim połączy się z jeziorem.


Woda źródlana przeraźliwie zimna, ale za to tak czysta, że można ją spokojnie pić. Dobrze mieć takie źródło wody pod ręką na wypadek jeśli skończy się ta przywieziona z domu. Na kempingu wprawdzie są toalety, ale ujęcia wody pitnej brak.


Krzyś zaraz zabrał się za budowę tamy, potem pomagali mu koledzy i tak chłopcy spędzili niemal cały pierwszy dzień.


Woda w jeziorze była dość ciepła i dzieci niemal cały czas się kąpały. Przyjemnie było patrzeć jak zgodnie się bawiły. A ja sobie siedziałam na plaży, cieszyłam widokiem beztroskiej swawoli pociech i podziwiałam widoki.


Dzieci zaliczyły też wycieczkę wodną w kanu, choć tym razem ja zostałam na plaży.


W tym roku nawiało trochę dymu z pożarów w Kalifornii, ale na szczęście, pomimo wysokiego zagrożenia pożarowego, na terenie kempingu można było palić ogniska - w wyznaczonych miejscach. Dym przesłaniał nieco widoki, ale o poranku i wieczorem było go jakby mniej.

Dzieci tak świetnie się bawiły, że niemal płakały kiedy nadszedł czas wyjazdu. Zabawiliśmy najdłużej jak się dało, zostając na plaży już po opuszczeniu miejsca, i spakowaniu wszystkich bambetli do samochodu. Jeszcze przez kilka dni po powrocie dzieci z tęsknotą wspominały pobyt nad Crescent Lake.


Na pewno wrócimy tam za rok! Dużo krócej przyjdzie dzieciom czekać na kolejny wyjazd pod namiot. Mam nadzieję, że nad inną wodą będą się bawić równie dobrze!

4 komentarze:

splocik pisze...

Piękne miejsce...; w takie miejsca warto wracać.
Schłodziłam się nieco źródlaną wodą.
Pozdrawiam ciepło.

Motylek pisze...

Splocik - zapraszam na kolejne wirtualne wycieczki!
Nad Crescent Lake wrócimy w przyszłym roku...
Motylek

Ulcia pisze...

Ło matko, jak ja Wam tego Oregonu zazdraszczam...
Pozdrawiam cieplutko!

Motylek pisze...

Ulcia - no to wskakuj w samolot i przyleć choć na wakacje!

Motylek