niedziela, 5 sierpnia 2018

Wesołe miasteczko

W lipcu zagościło u nas w mieście wesołe miasteczko - a to za sprawą jarmarku powiatowego. W minionych latach w czas jarmarku wypadały najgorsze upały, więc imprezę sobie odpuszczałam. W tym roku prognoza głosiła jedynie 29 stopni Celsjusza tośmy się wybrali.

Porządku na parkingu (pobliskiej łące) pilnowała policja konna.
Bardzo sprawnie szło im kierowanie parkowaniem, byłam pod wrażeniem jak płynnie i bezproblemowo kolejne samochody ustawiały się w wyznaczonych miejscach z pozostawieniem przestrzeni pomiędzy rzędami umożliwiającej potem opuszczenie parkingu.


Po wejściu na teren wesołego miasteczka dzieci natychmiast zaciągnęły mnie do diabelskiego koła.

szczyt odwagi

Chyba jeszcze poranna kawa na dobre nie zadziałała bo dałam się namówić na przejażdżkę. Siedząc w gondoli, kiedy koło powoli wynosiło nas coraz wyżej i wyżej, ale powolutku i z przerwami  bo przecież inni chętni mocnych przeżyć wsiadali stopniowo poniżej, coraz bardziej żałowałam tego nierozsądnego czynu.

Lane County Fair

W pewnej chwili miałam nawet ochotę zawołać do obsługi, że ja jednak wysiadam. . .  Kurczowo trzymałam się słupka pośrodku a dzieci miały ubaw - one nie bały się nic a nic.

Lane County Fair

Z góry obejrzałam sobie teren jarmarku, moja odwaga sięgnęła szczytu i zdobyłam się na czyn bohaterski - puściłam ułudę bezpieczeństwa w postaci słupka, wyciągnęłam z plecaczka aparat i zaczęłam robić zdjęcia!


Kiedy koło ruszyło na dobre, okazało się, że nie jest tak strasznie. W sumie bardziej się bałam kiedy nas tak powolutku wynosiło w górę bo wtedy kołysało gondolą, a kiedy koło zaczęło się równomiernie obracać, kołysanie na boki ustało.


Z przyjemnością obejrzałam sobie moje miasto z góry. Ale na inne atrakcje podnoszące poziom adrenaliny oraz wydobywające zawartość żołądka na zewnątrz już się nie zdecydowałam.


Dzieci zaliczyły jeszcze kilka innych karuzel oraz innych atrakcji typowych w wesołym miasteczku, w tym roller coaster - umiarkowanej wielkości.


Większość atrakcji zaliczali w tandemie, niektóre, głównie z racji różnicy wieku, osobno.


I tak uwagę Emilii przykuła klasyczna karuzela z konikami. Kilkuminutowa przejażdżka na rumaku dopełniła miary szczęścia sześciolatki.

Krzyś, natomiast, koniecznie musiał spróbować wspiąć się na ściankę.

Ten, komu udałoby się wspiąć na samą górę z wyznaczonej strony, miał otrzymać $100. Ale że wystające punkty oparcia dla stóp i palców zostały usunięte tak sprytnie, by uniemożliwić dotarcie na szczyt, podczas naszego pobytu na jarmarku nikomu nie udało się zdobyć tych stu dolarów.

Z pozostałych trzech stron nikt nie miał problemów, ale z tamtych stron, po dotarciu na samą górę, można sobie było co najwyżej zadzwonić dzwoneczkiem - i obejść się smakiem.

Poczynania Krzysia obserwowałyśmy z Emilią z usytuowanego nieopodal namiotu rodzinnego - zacienionego miejsca z plażowymi fotelami dla opiekunów oraz zabawkami i grami dla dzieci. Z ulgą przyjęłam schronienie przed słońcem, które już mocno dawało się we znaki. Nogi też już zaczynały boleć...

Emilia po chwili straciła zainteresowanie tym co robi brat i zajęła się zabawą.


Po jakimś czasie dołączył do niej Krzyś i już razem grali w warcaby.

 c.d.n.

4 komentarze:

Urszula97 pisze...

No brawo,odważna jesteś,dzieci inaczej reagują,fajny dzień spędziliście.

Anonimowy pisze...

Siostro w niedoli, chyba nie najgorsza ta Twoja fobia ;-)

Pamietam jak nie odmowilam jeszcze-nie-mezowi przejazdzki roller-coaster w Niagarze. Niewielka kolejka z duza czescia trasy w tunelach. Chwile po ruszeniu modlilam sie, na glos zreszta, zeby sie juz zatrzymala, a moj biedny nie-maz modlil sie zebym mu dloni nie zmiazdzyla zanim dojedziemy.
Dobrze, ze dzieci nie potrzebowaly trzymania za reke ;-)

Motylek pisze...

Urszula - aż tak bardzo odważna nie jestem, więCej już się nie dam namówić . . .

Anonim - starałam się nie krzyczeć, żeby nie przestraszyć Emilii . . . Nigdy więcej!

Motylek

hrabina pisze...

Ja, szczerze mówiąc, nie przepadam za jarmarkami, jakie tutaj organizują. Może dlatego, ze polega to tylko na karuzelach, watach cukrowych i lodach... U Was jest z czego wybierać i tam bym sobie chętnie z dziećmi poszła.