czwartek, 1 czerwca 2017

Memorial Weekend 2017: Oregon Caves

W listopadzie 1874 roku Elijah Davidson wybrał się ze swoim psem na polowanie na niedźwiedzia. Psisko, które wabiło się Bruno, zapędziło się w pogoni za niedźwiedziem do jaskini, a jego właściciel pognał za nim. I tak zostały "odkryte" jaskinie na południu Oregonu (Indianie z pewnością wiedzieli o istnieniu jaskiń, ale nie wyrywali się z informowaniem o nich białych) - jaskinie znane jako "Oregon Caves," które zwiedziliśmy w sobotę 27.05.2017.
(Tutaj więcej informacji po angielsku KLIK, KLIK.)

W jaskiniach panuje stała temperatura +7 stopni, więc jest dość zimno a że wycieczka z przewodnikiem trwa ok. 90 minut, trzeba się ciepło ubrać.

Wejście do Oregon Caves

Aby móc zwiedzić jaskinię trzeba być odpowiedniego wzrostu - przynajmniej 107 cm. Przed wyjazdem zmierzyliśmy w domu Emilię. Okazało się, że mierzy 105 cm. Bez butów. A w butach - dokładnie 107 cm. Ze zmierzwionymi włosami nawet nieco więcej. Zanim sprzedano nam bilety, poproszono Emilię by stanęła przy ścianie z namalowaną białą farbą linią. Emilia spełniła podstawowe kryterium, i mogliśmy zwiedzić jaskinie całą rodziną.

Oegon Caves

Sam wzrost oraz 10 dolarów na bilet wstępu ($7 dla dzieci) to ciągle jeszcze za mało! Każdy uczestnik wycieczki musiał zaprezentować opanowanie umiejętności "chodu jaskiniowca" czyli udowodnić, że jest w stanie przemieszczać się z nogami ugiętymi w kolanach. Przewodnik nie odpuścił nikomu a to dlatego, że korytarz w najniższym miejscu ma zaledwie 112 cm wysokości i tylko bąble ledwie co spełniające kryterium wysokości mogą pokonać ten odcinek z dumnie uniesioną głową. Żeby było weselej, nie tylko jest nisko, ale jeszcze mokro i pochyło.


Do środka można zabrać aparat fotograficzny, ale plecaków ani torebek nie.
Jak coś komuś spadnie to przepadło - nikt nie będzie właził wgłąb by ratować upuszczone mienie a żeby jaskiń nie zaśmiecać, nie pozwalają  niczego wnosić. Plecaczki dodatkowo mogą porysować ściany w wąskich korytarzach.

"banany" w Oregon Caves

Kolejna zasada: niczego nie dotykać - poza barierką. To po to, by nie upaćkać ścian jaskiń i pozostawić je piękne do zwiedzania tym, co dotrą tam po nas.
Ale ja wyegzekwować zakaz palcowania?
A na przykład stwierdzić, że to mokre co tak błyszczy w świetle latarki to szczyny szczura - bardzo skuteczne! Wszyscy trzymali łapki z daleka.
Zwłaszcza dzieci!


Ranger trochę nas potrzymał zanim wpuścił do środka, bo zakazów jest mnóstwo. Kolejny: jak się napatoczy zbłąkany nietoperz, który cierpi na bezsenność (jak wiadomo, nietoperze to stworzenia nocne, w ciągu dnia śpiące) to nie błyskać mu po oczach fleszem i nie panikować. Nietoperze posiadają zdolność echolokacji i światło nie jest im potrzebne by przeszkodę, czyli wycieczkę, ominąć. Omijały nas skutecznie i całkowicie - żaden się nie pokazał co tylko świadczy jak mądre i inteligentne to zwierzęta.


W końcu dane nam było wejść do środka i na własne oczy podziwiać wszelkie możliwe formacje, które na przestrzeni czasu utworzyła ściekająca woda: stalaktyty, stalagmity, stalagnaty, draperie naciekowe - a większości z nich zostały nadane nazwy najczęściej związane z tym, co swoim wyglądem formacje te prypominają.

"Raj Utracony" w Oregon Caves

Poszczególne jaskinie łączy system korytarzy, niektóre z nich zostały przebite przez człowieka. Wyjście z jaskiń jest po drugiej stronie góry. Przebicie korytarza wyjściowego spowodowało napływ zimnego powietrza zimą, i temperatura wewnątrz spadła poniżej zera. Nietoperze tego nie lubią, ale jakoś przeżyły, natomiast sporo makaronów, czyli cieniutkiech rurek naciekowych, zalążków stalaktytów popękało i uległo zniszczeniu i dlatego wmontowano drzwi - temperatura wróciła do stanu sprzed ingerencji człowieka.


Kiedy przebijano korytarze, odkryto kilka jaskiń, do których od tysięcy lat nie było dojścia. W jednej z nich spoczywały szczątki niedźwiedzia.

Latem organizowane są także wyprawy off-trail (poza wytyczonym i oświetlonym szlakiem) dla żądnych mocniejszych wrażeń - z linami, lampami czołówkami i czołganiem się wąziutkimi korytarzykami. Chętni takich wrażeń muszą spełniać wymagania rozmiarowe!



4 komentarze:

hrabina pisze...

Jaka czaderska wycieczka!!!!!! super. A pomysł ze "szczynami szczura" genialny. aż mi łzy poleciały ze śmiechu :)
to kiedy idziecie na trase z przygodami? Dużo wyższa musi być Emilia? :)

Motylek pisze...

Hrabina - Trasa z przygodami to raczej nie dla mnie i zdecydowanie nie dla Emilii. Nawet Krzysiek jaoś się nie wyrywa...

Motylek

splocik pisze...

To dopiero jest Kraina Czarów!!!
Pięknie.
Dziękuję za wycieczkę. :)
Pozdrawiam ciepło.

Joanna pisze...

Splociku - ciesye sie, ze moglas sie z nami "zabrac"! Trzymaj sie blisko, bo to nie koniec!

Motylek