czwartek, 23 lipca 2015

French Pete Campground - nie tylko strumień

Strumyk zdecydowanie okazał się  największą atrakcją dla dzieci, które jednak od czasu do czasu wychodziły na brzeg aby zająć się innymi formami rozrywki.

Pierwsze co zrobiły moje dzieci kiedy dotarliśmy na miejsce, to znalazły sobie zwalony pień drzewa i się na niego wdrapały.


A potem chodziły po tym pniu ćwicząc równowagę. Wprawdzie Emilii udało się z pnia spaść, ale skończyło się jedynie na lekkich otarciach naskórka.

Emilia ćwiczyła także bieganie. Na filmie poniżej można zobaczyć jak Kruszynka szybko biega.


Rodzice zapakowali do samochodów akcesoria do różnych gier i zabaw, więc wybór był szeroki: skakanka, badminton, piłka nożna i kule. Niestety, niektórzy też mieli tablety i klocki lego, ale na szczęście czas spędzony na zabawie nimi był mocno ograniczony. Natura i zabawa na świeżym powietrzu wzięły górę.



A kiedy już wszystkie gry i zabawy znudziły się, zawsze można było komuś podebrać buty...


Wyczerpane całodzienną zabawą dzieci nie miały problemów z zasypianiem.


Emilia raz zasnęła nawet w ciągu dnia.


Mimo suszy, w wyznaczonych miejscach można było palić ogniska - ku ogromnej radości i dorosłych i dzieci. Bo przecież wyjazd pod namiot nie może się obejść bez pieczonej nad ogniskiem kiełbaski (dorośli) lub "marszmelołów" (dzieci)! Poza tym ogień to jeszcze jedna, jakże atrakcyjna zabawka!


Dorośli pilnowali jednak bacznie dzieci, żeby nie zaprószyły ognia i nie spowodowały pożaru lasu.

W końcu dziewczynki wymyśliły sobie zabawę w sklep z kijami.

O pień drzewa oparły zebrane kije i patyki, równiutko ułożone od najdłuższego do najkrótszego a kiedy sklep już już miał otworzyć swoje podwoje, chłopaki postanowili otworzyć sklep konkurencyjny, z poszerzonym asortymentem o suche liście i kamienie z rzeki.

Dziewczynki przesunęły otwarcie sklepu - postanowiły również wzbogacić ofertę o kamienie i liście, ale nie suche lecz zielone. A tak się dzieci nakręciły podczas tej zabawy, że w końcu któreś nie wytrzymało napięcia i zaczęło się okradanie sklepu konkurencji.

Na szczęście zrobiło się późno i ciemno, dzieci zostały zagnane do namiotów bo nie wiem czym by się ta wojna skończyła.

2 komentarze:

Bozena pisze...

Z wielka przyjemnoscia przeczytalam Twoj wpis i obejrzalam zdjecia tych slicznych dzieciaczkow!

Joanna pisze...

Bozena - miło mi!
Motylek