W piątek odbył się u Krzysia w szkole doroczny jog-a-thon. Co to takiego, pisałam dwa lata temu, więc tylko odsyłam do tamtego wpisu, i przechodzę do piątkowego wydarzenia.
Pogoda nie dopisała. Lało jak z cebra, dyrekcja podjęła więc decyzję przeniesienia imprezy do sali gimnastycznej. Sala mniejsza od bieżni, więc powstał problem jak liczyć okrążenia. Stanęło na tym, że czas biegania skrócono o 5 minut, do 25 minut, a ilość zaliczonych przez dziecko okrążeń podzielono przez dwa, i tak oto Krzysia wynik wyniósł 14.
Do domu przyniósł stosowne zaświadczenie do przedstawienia sponsorom.
Bieganie przez 25 minut z pewnością jest bardzo męczące - nie tylko Krzyś pod koniec ledwie zipał, ale po powrocie do swojej klasy dzieci dostały lody - dla ochłody i w celu uzupełnienia poziomu energii, bo potem były normalne lekcje.
Tak jak w poprzednich latach, nie pozwoliłam dziecku kwestować po domach - wzięłam list ze szkoły do pracy, wysłałam do wszystkich współpracowników maila i wystawiłam listę w miejscu, gdzie zawsze wystawiamy wszelkie prośby o wsparcie. Dość Sporo osób postanowiło wypłacić Krzysiowi na rzecz jego szkoły kwotę uzależnioną od ilości okrążeń. Kilka osób zadeklarowało sumę niezależną od wyniku.
Razem wziąwszy, moje dziecko zebrało na rzecz swojej szkoły 140 dolarów. Moim zdaniem to całkiem niezły wynik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz