niedziela, 3 lipca 2022

Memorial Weekend 2022: Scout Camp Trail

Szlak Scout Camp Trail jest polecany przez autora znanych przewodników po Oregonie, Williama L. Sullivana. Ponieważ jest niedługi (no bo co to dla nas 4 kilometry!) stwierdziłam, że nada się doskonale jako jeden z tych kilku krótszych na trzeci dzień naszej majowej wycieczki. 

Zmęczeni po pierwszych dwóch dniach, nieco rozruszaliśmy się na pierwszym spacerze, to teraz mogliśmy się zmierzyć z czymś nieco trudniejszym, bo może trasa i krótka, ale nie do końca łatwa. A do tego nietypowa, ponieważ najpierw schodzi się w dół, a potem trzeba się wdrapać z powrotem na górę. 

Do brzegu kanionu z parkingu dochodzi się przez półpustynny rachityczny lasek, nudny i nieciekawy, i zupełnie nie zapowiadający tego co za chwilę zobaczymy. 



Już z tego miejsca widok zapiera dech w piersiach, a kiedy się go już na powrót złapie, należy odnaleźć w sobie odwagę by wąską i miejscami dość stromą ścieżką zacząć schodzić w dół kanionu, na dnie którego płynie rzeka Deschutes River. 


Zabezpieczeń nie ma żadnych, za to na ścieżce jest moc okazji, by się poślizgnąć na kamyczkach i polecieć w dół. A do tego dołu jest ponad 650 stóp (200 metrów) – tyle schodzi się ścieżką, ale do samego dna kanionu jeszcze trochę jest. Nie polecam tej trasy osobom z lękiem wysokości oraz bez porządnych butów do wędrowania. 




Szliśmy powoli, napawając się widokami, ale też z powodu zmęczenia po poprzednich wędrówkach. Odpoczywaliśmy nader często. 


W pewnym momencie drogę zagrodziła nam skała. Ogromny głaz jakby porzucony w tym miejscu przez olbrzyma. Obok stała tabliczka ze strzałką skierowaną wprost w tę skałę. Żart? Nie! Właśnie na tę 2.5-metrową skałę trzeba było się wdrapać – innej drogi nie było. W osłupieniu nie zrobiłam nawet zdjęcia! Łatwiej było wejść, z drugiej strony, schodząc, było nieco trudniej, ale daliśmy radę. 



Na całej trasie nie spotkaliśmy nikogo, dopiero w pobliżu miejsca, gdzie do Deschutes River Wpada Whychus Creek, dostrzegliśmy innych wędrowców po drugiej stronie rzeki, która jest zbyt szeroka, głęboka, i wartka by ją można było przekroczyć. Po drugiej stronie biegnie inny szlak, którym może kiedyś powędrujemy. Wędrowcom pomachaliśmy, oni nam odmachali, powędrowaliśmy dalej. 



Na koniec trzeba było się wyspianać te 200 metrów do góry. Dobrze, że wiał wiatr, to nas nieco ochłodził, bo zgrzaliśmy się i zasapaliśmy się straszliwie na tym podejściu.


Tuż przed parkingiem drogę zagrodził nam wąż. Ponad metrowy, podobno niejadowity, usadowił się dokładnie w poprzek ścieżki i ani myślał nam ustąpić drogi. Obeszliśmy go szerokim łukiem. Dobrze, że napotkaliśmy go w miejscu, gdzie było jak go obejść – na szlaku, który właśnie opuściliśmy, nie byłoby takiej możliwości.




5 komentarzy:

Ulcia pisze...

Podziwiam! I widoki, i trasę, i przede wszystkim Was wędrowców!
My w tym roku spokojnie w domu w przyjemnym chłodku klimatyzatorów (dzieci pracują).
Pozdrawiam serdecznie z drugiej strony kontynentu.

splocik pisze...

Wspaniała wędrówka, piękne widoki i niesamowite przeżycia, będzie co wspominać. :)
Pozdrawiam ciepło.

Urszula97 pisze...

Wow, widoki bajeczne , podziwiam, oglądam ale nogi mnie bolą, nic dla mnie ale połkneliscie bakcyla, pieknie

Jula pisze...

Dzieci rosna i coraz trudniejsze trasy..
Podziwiam odwage. I zazdroszcze kondycji i tego zespolenia z natura. .. Bedzie u dzieciaków procentować. Odwaga, kondycja, wytrwalosc i mzna tych pozytywow Wiecej!.. Tak trzymac!!!.. :)

Motylek pisze...

Ulcia - Miłego wypoczynku w zaciszu domowym życzę! Moje starsze dziecię też pracuje, ale przykazałam mu, że na zaplanowane już weekendy ma się nie zapisywać.

Splocik - Cieszę się, że się zabrałaś z nami na ten wypad!

Urszula - Zapraszam na kolejne wycieczki i pięknych widoków podziwianie!

Jula - Dzieci rosną, ale kondycyjnie to aktualnie ja wypadam najlepiej! Też mam nadzieję, że to obcowanie z Naturą zaprocentuje w przyszłości - tak, jak piszesz.

Motylek