czwartek, 7 lipca 2022

Memorial Weekend 2022: Otter Bench & Horny Hollow

Kiedy dotarliśmy do samochodu po wrażeniach Scout Camp Trail, pora była jeszcze dość wczesna – za dużo wolnego czasu do wieczora, by go przebomblować przed hotelowym telewizorem. Wprawdzie co wieczór dzieciaki jeszcze przez dwie godziny szalały w hotelowym basenie, ale nawet wziąwszy poprawkę na basen, czasu mieliśmy jeszcze sporo. 

Pojechaliśmy więc w trzecie zaplanowane miejsce, tym razem nad rzekę Crooked River (to ta, która opływa Smith Rock). Miejsce nie było zbyt odległe, ale znużona wędrówkami Emilia i tak zasnęła w samochodzie. Daliśmy jej z Krzyśkiem jeszcze trochę czasu na drzemkę po dojechaniu na miejsce, ale potem obudziłam ją. Wstała rześka jak poranek, gotowa na dalsze przygody.

Zaplanowana trasa miała formę pętli – zaraz na początku stanęliśmy wobec dylematu, w którą stronę się udać, w prawo czy w lewo. 


Poszliśmy w prawo, bo bliżej kanionu. Ta część szlaku prowadzi dość szeroką piaszczystą drogą przez rzadki jałowcowy lasek. 



Z trasy kanionu nie widać, nawet trudno się domyślić, że jest tak blisko.


Co jakiś czas szlak podchodzi jednak do skraju kanionu i można spojrzeć w dół – i dostać zawrotu głowy.



Doszliśmy do miejsca rozwidlenia szlaków. Można było zejść w dół, do poziomu rzeki, można było kontynuować, by przewędrować "ósemkę". Postanowiliśmy wracać. Byliśmy zmęczeni – może z wyjątkiem Emilii. Na dół wprawdzie było tylko pół kilometra, ale potem trzeba by było wspinać się po tej stromiźnie, a moje mięśnie już nie byłyby w stanie temu sprostać.


Wracaliśmy inną ścieżką, zamykając pętlę. Ta część wiodła nieco wyżej i był to już bardziej typowy szlak. Od czasu do czasu mijaliśmy łąki trawy nietypowej barwy. Falowała, uginając się pod podmuchami wiatru. Trawy o takim kolorze nigdy dotąd nie widziałam.


Na koniec jeszcze mapka przedstawiająca wszystkie trzy wycieczki z trzeciego dnia naszej majowej wycieczki. 


Trasy były dość blisko siebie, ale z racji ukształtowania terenu, trzeba było trochę przejechać, by dostać się z jednego miejsca na drugie. Te tereny mają całkowicie inne ukształtowania niż miejsce, w którym mieszkamy, wyglądają zupełnie inaczej.

Po zsumowaniu przewędrowanych dystansów, okazało się, że tego dnia przeszliśmy 13 kilometrów! A miał to być taki łatwy i niewymagający dzień.

3 komentarze:

Renata pisze...

To był bardzo intensywny dzień!! ale widoki przecudne:)
Pozdrawiam serdecznie

splocik pisze...

Bardzo lubię Twoje relacje z Waszych wypraw. :)
Podziwiam piękne widoki widziane Twoimi oczkami i obiektywem. :)
Pozdrawiam ciepło.

Motylek pisze...

Renata - Pozdrawiam!

Splocik - Cieszę się, że wędrówki z nami sprawiają Ci przyjemność! Będzie więcej!

Motylek