Jak już wspominałam, głównym powodem, dla którego wybraliśmy się na Dni Azjatyckie, był udział Krzysia w prezentacji programu akademii, w której trenuje karate i dżudo.
Wzięłam ze sobą stary niewielkich rozmiarów aparat z funkcją nagrywania filmów. Nagrania nie oszałamiają jakością, ale nie chciałam brać ze sobą niczego większego bo i tak miałam już sporo do noszenia. (W obiekcie, w którym odbywała się impreza, nie ma szatni i wszystkie kurtki, czapki, szaliki i rękawiczki trzeba nosić ze sobą. A akurat ochłodziło się dość mocno i wszystkie te zimowe akcesoria były konieczne nawet na krótkiej trasie z parkingu do budynku.)
Zrobiłam kilka zdjęć, nagrałam kilka filmików i nacieszyłam oczy i serce widokiem dziecka pięknie prezentującego kolejne kata.
(Na szczęście był ktoś z profesjonalnym sprzętam, kto zrobił mnóstwo pięknych zdjęć, a można je obejrzeć tutaj: KLIK.)
Pierwszego dnia Krzysia zżerała trema. Najchętniej odwróciłby się na pięcie i uciekł do domu. Po występie wstąpiła w niego taka euforia, że doszedł do wniosku, że bardzo mu się podobało, nie mógł się doczekać występu dnia następnego.
Możliwe, że za rok znowu weźmie udział w Dniach Azjatyckich - o ile do tego czasu nie zapomni, że nia ma się czego bać...
4 komentarze:
Ech.. widzę na filmikach, że twoje dziecko to takie " karate kid" , dawno temu jeszcze na DVD wyswietlalam ten film swoim bratankom w tv.
Wygimnastykowany jest . No taki sport jest super dla chłopca. ☺
Podoba mi się tematyka tego bloga. Jest bardzo interesujący i wciągający. Dzięki za ten wpis.
Ale karateka :) Świetny post. Pozdrawiam!
Jula - Muszę chyba sprawdzić w bibliotece czy mają ten film - wszak to KLASYKA!
Wygimnastykowany - i zaczyna dostrzegać zalety systematycznego uprawiania sportu z czego bardzo się cieszę.
Hotel Czarneckiego - zapraszam częściej!
Poczujnature - dziękuję.
Motylek
Prześlij komentarz