Podczas obu dni imprezy na jednej z trzech scen prezentują się lokalne szkoły sztuk walki wschodu, między innymi Akademia, w której Krzyś trenuje karate i dżudo. Przełamując nieśmiałość syn mój postanowił wziąć udział w przygotowanym programie. Skoro dziecko miało występować na scenie, trzeba go było na miejsca dostarczyć a potem odebrać i dlatego zaliczyliśmy całą imprezę. Z czego wszyscy bardzo się cieszymy bo było szalenie ciekawie i różnorodnie - Azja to wszak kontynent o ogromnym zóżnicowaniu kulturowym.
Kiedy Krzyś przygotowywał się z całą grupą do występu, my z Emilią obeszłyśmy halę ze stoiskami spędzając chwilę (dłuższą lub krótszą) przy niemal każdym stoisku. Obu nam podobała się biżuteria, ale nie robiłyśmy zdjęć ani pierścionkom hawajskim ani indyjskim. Na zdjęcie załapało się za to drzewko bonsai - tylko jedno kwitnące wśród wielu wystawionych.
Najwięcej czasu spędziłyśmy mieszając plastelinę domowej soboty.
Emilia miała przednią zabawę dolewając niebieskiego barwnika oraz brokatu. Potem tą plasteliną bawiła się cichutko przez cały występ brata nikomu nie przeszkadzając.
Kiedy już Krzyś do nas dołączył, wróciliśmy w to samo miejsce i oboje, i Krzyś i Emilia, namieszali kolejne kubeczki plasteliny - tym razem czerwonej i zielonej.
Krzyś załapał się na darmową lekcję origami (Emilia nie była zainteresowana) i zrobił maleńkiego pawia.
Na jednym ze stanowisk pani malowała imiona po chińsku.
Pani, która kaligrafowała, stwierdziła, że imię mojego syna po chińsku znyczy "dużo szczęścia" (ang: lots of luck).
Dla siebie Emilia wybrała kartonik zielony. Jej imię podobno znaczy "piękna" (ang: beautiful).
c.d.n.
1 komentarz:
Urocza ta uroczystość, dzieci muszą ją uwielbiać :)
Prześlij komentarz