Trzeciego, ostatniego dnia długiego weekendu z okazji Memorial Day wybraliśmy się do niewielkiego oceanarium Ocean World w Crescent City.
W przeciwieństwie do innych obiektów tego typu, w których do tej pory gościliśmy, zwiedzanie odbywa się w niewielkich grupach z przewodnikiem.
Emilia nie była z tego powodu zadowolona - zawsze pędzi przed siebie bez opamiętania i bardzo nie lubi zatrzymywać się tylko dlatego, że ktoś jej karze. Ale jakoś przeżyła a reszta rodziny dowiedziała się kilku ciekawych rzeczy.
Bardzo spodobał mi się pomysł umieszczenia eksponatów, które zwiedzający mogą dotykać, w dużych muszlach - można je było wyciągnąć ze zbiornika i dokładnie obejrzeć bez robienia krzywdy żyjątkom.
Jak zawsze, największą frajdę sprawia sprawdzanie czy każdy kolejny ukwiał zamknie się po trąceniu paluszkiem. A trzeba przyznać, że kolekcja ukwiałów do podziwiania była spora.
Przewodnik wyciągał z wody kolejne muszle prezentując przedstawicieli fauny podając podstawowe informacje oraz różne ciekawostki.
W części poświęconej rybom głębinowym dane nam było obejrzeć małe rekinki, które przyszły na świat kilka dni wcześniej. W osobnym zbiorniku czekały na nas inne rekiny, takie, które można pogłaskać.
Nie pamiętam jak się nazywa ten gatunek, ale podobno ugryzie dopiero wówczas kiedy mu się dość głęboko wsunie rękę w paszczę - sam nie atakuje.
Oj, nagłaskaliśmy się tych rekinów! Miały takie mięciutkie łuski, że miało się wrażenie muskania aksamitu.
Ale mocniejszych wrażeń też można było zaznać.
Wystarczyło zmrużyć oczy i puścić wodze fantazji by makieta zamieniła się w prawdziwego, krwiożerczego rekina.
Ale chyba największą atrakcją oceanarium jest pokaz, jaki dają foki.
W oceanarium jest kilka bardzo wiekowych fok, przeważnie znalezionych na wolności w kiepskim stanie, mocno okaleczonych. Po rehabilitacji nie miały szans na przetrwanie w środowisku naturalnym i dlatego znalazły się w oceanarium.
Foczki staruszki rozczulają spojrzeniem, niemrawo się turlają ale za to wydają masę dźwięków jako żywo przypominających dźwięki wydawane przez ludzi. Rozśmieszają też zabawnymi minami i gestami przednich płetw.
Młodsze, pełne energii foki, dają pokaz swojej sprawności, wyskakując z wody do zawieszonej nad wodą piłki, łapiąc plastikowe kręgi na szyję, balansując na nosie piłkę czy też wykonując salta nad wodą.
Na szoł załapaliśmy się dwukrotnie - zanim zaczęliśmy zwiedzanie z przewodnikiem i na zakończenie. I bawiliśmy się tak samo dobrze za pierwszym jak i za drugim razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz