niedziela, 16 października 2016

Piąta klasa

Zdaje się, że tak niedawno Krzyś zaczynał szkołę a tu już ostatni rok szkoły podstawowej  - na piątej klasie kończy się podstawówka, więc za rok czeka nas gimnazjum. Ale to dopiero za rok.

W tym roku Krzysiowi trafiła się młodziutka pani zaraz po studiach, dodatkowo niewielkiego wzrostu - nawet Krzyś, który jest o głowę niższy od większości chłopaków w klasie jest wyższy od pani.

Zal mi jej bo ma do ogarnięcia 35 dzieciaków, a sporo z nich nie słucha nauczycieli tak jak moje dziecko i ... efekt jest taki, że "pani musiała dzisiaj krzyczeć" oraz "pani dyrektor jest u nas dużo na lekcjach" jak to zrelacjonował Krzyś. Pani dyrektor nie da sobie w kaszę dmuchać a poza tym zna z imienia wszystkich uczniów w szkole, więc z pewnością stanowi wsparcie - ja mam nadzieję, że mimo wszystko czegoś się jednak to moje dziecię w tym roku w szkole nauczy.

Pani zaraz w pierwszym tygodniu powiedziała dzieciom, że nie urosła, bo jako dziecko piła kawę. Porozmawiałam z Krzysiem o kofeinie oraz o tym, że w jednej puszce z napojem gazowanym jest jej tyle co w kubku kawy. Poskutkowało. Krzysiek przestał dopraszać się o "sodę" bojąc się, że nie urośnie.

Dopiero od października zaczęli dostawać zadanie domowe z matematyki - w poniedziałek: pakiet na cały tydzień, do oddania w piątek. W pierwszym tygodniu Krzyś zaraz w poniedziałek rozwiązał wszystkie zadania i oddał pakiet następnego dnia. W kolejnym tygodniu nawet nie przyniósł go do domu - kilkanaście stron zadań z matematyki rozwiązał jeszcze w szkole. Pod koniec dnia mają 10-15 minut kiedy mogą sobie wybrać co robią (wybór jest rzecz jasna ograniczony - Krzyś przeważnie czyta) i w tym czasie odrobił zadanie domowe.

Każdego dnia dzieci mają też czytać - w  piątej klasie 25 minut. W poniedziałek też dostają listę 20 wyrazów (plus 5 dodatkowych - na dodatkowe punkty) do opanowania - w piątek mają z tych wyrazów test. Jak do tej pory Krzyś wszystkie zaliczył na 100%, ale zdecydowana większość uczniów nie popisała się i pani musiała znaleźć czas podczas zajęć w sykole na ćwiczenie pisania.

Mój syn dojrzał też do noszenia spodni innych niż sportowe dresy. Nawet stwierdził, że w dniu, kiedy będą im robić zdjęcia w szkole, chce założyć białą koszulę - żeby dobrze wyglądać przed dziewczynami. I w tym momencie ciarki mi przebiegły po plecach - jakoś spokojniej się czułam wysłuchując opinii, że dziewczyny są głupie i on się z nimi nie bawi. Nadal się z nimi nie bawi, ale chce już dobrze wyglądać w ich obecności.

Z początkiem października zaczęły się też zajęcia z religii, a dla mnie zaczęło się szoferowanie - wożenie nie tzlko na karate i dżudo ale i na religię, bo niestety komunikacja miejska jest u nas do bani i trzeba być mocno zdesperowanym albo nie mieć prawa jazdy ani samochodu, żeby z niej korzystać.

Na koniec jeszcze zdjęcie kilku wstążek, które Krzysiek dostał na letnich zawodach w pływaniu. Zawody były co dwa tygodnie a pomiędzy nimi turnieje piłki wodnej. Tak się składało, że wyjeżdżaliśmy pod namiot właśnie w te piątki, kiedy były zawody i Krzyś brał udział tylko w pierwszych i ostatnich. Wypadł doskonale. Na pierwszych zajął dwa pierwsze i dwa czwarte miejsca, a w tych ostatnich cztery pierwsze miejsca w czterech różnych kategoriach. Niestety do dzisiaj wstążek z tych ostatnich zawodów nie otrzymał - a szkoda.


Na odwrocie zapisany jest styl, dystans i czas, i głównie z tego powodu szkoda mi że dzieci nie dostały tych wstążek, bo to jednak spora pamiątka a i punkt odniesienia na przyszłość.

4 komentarze:

Urszula97 pisze...

To już taki kawaler,syn zaczyna dojrzewać a w szkole trudno nauczycielom teraz dotrzeć do dzieci,35 dzieci to sporo,u nas byłby już krzyk że za dużo w klasie,gratuluję osiągnięć sportowych.

Joanna pisze...

Urszula - ja tez uwazam ze 35 dzieci w klasie to za duzo, ale tez wiem, ze nic sie z tym zrobic nie da. Skoro okreg szkolny nie przyznal pieniedzy na otwarcie 3 (a nie 2) klas piatych wczesniej, to teraz ich nie da bo tych pieniedzy nie ma w budzecie. Szkoda mi tylko tych biednych nauczycieli...

Motylek

Anonimowy pisze...

Faktycznie spora klasa, choc u nas jest podobnie. Chetnie postrasze Potomka kofeina. Jest jeszcze niewysoki (nadal mi siega tylko pod brode), wiec na pewno to do niego przemowi. A Ty, Motylku, nastaw sie na zineresowanie dziewczynami, bo to juz predzej, niz pozniej. Malolat mial "wzdychanie" do kolezanek od kilku lat (choc, co ciekawe, mial tez i kumpele, bez romantycznych nalecialosci), wiec przywyklam. Najzabawniej bylo w okolicy Walentynek, gdy obmyslal ambitne, choc recznie robione, prezenty dla aktualnej wybranki, a potem trzeba je bylo realizowac. Ostatnim razem byl to labedz-origami. Zgadnij, kto szukal instrukazu na internecie, pieknego papieru w sklepie, a potem skladal ostateczna wersje (bo podobno mi to lepiej wychodzilo)?
P

Joanna pisze...

Poziomko - nawet nie muse sie zbytnio wysilac, zeby zgadnac! W koncu mam dwojke dzieci to WIEM jak to wyglada...

Motylek