Port w Bandon, latarnia Coquille River Lighthouse w tle. |
Dzień wcześniej Krzyś miał obiecaną pizzę, ale w Port Orford, gdzie zatrzymaliśmy się w jej poszukiwaniu, okazało się, że pan, który robi pizzę, akurat wyszedł do lekarza i tego dnia pizzy nie serwują.
- Jutro Krzysiu dostaniesz pizzę, w Bandon.
Trochę nam zajęło znalezienie pizzy w typowo nadmorskiej miejscowości, gdzie na każdym kroku podają rybę z frytkami oraz zupę z małży, pizza, natomiast, nie cieszy się zbytnim powodzeniem. W końcu dotarliśmy do naszej ulubionej restauracji, to znaczy tej, w której już kiedyś jedliśmy i nam smakowało.
I okazało się, że mają wszystko to, czego nam było potrzeba: i rybę z frytkami, i pizzę sprzedawaną na kawałki. (I piwo też.) Cała rodzina zachwycona!
Jedzenie znowu okazało się smaczne, a że restauracja nie leży w bezpośrednim sąsiedztwie atrakcjii turystycznych, jedliśmy w ciszy i spokoju.
Po biadku, tradycyjny spacer do portu i na miejscowy spacerniak.
Dzieci przywitały zdobiące deptak rzeźby jak dawno nie widzianych, bardzo lubianych znajomych. Wdrapali się na każdą jedną!
A po spacerze zaszaleliśmy w cukierni - lody smakowały wybornie!
1 komentarz:
Piękna wycieczka, dzieciaczki zadowolone a Emilia wiecznie uśmiechnięta,podobało jej się.
Prześlij komentarz