poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Róże w wazonie i domowe stanowisko pracy

Przed malowaniem domu nie tylko przesadziłam powojniki, ale przycięłam także, niemal do ziemi, krzaki róż od frontu, które i tak pewnie zostałyby połamane. Dzięki temu dom ozdobiły dwa piękne bukiety, a rozwijające się pąki każdego dnia wyglądały inaczej, dając mi pretekst do robienia kolejnych zdjęć.









Lokalna firma wodno-kanalizycyjna wymieniała rury w okolicy i dnia, w którym malowali dom, miało nie być w pracy wody. W związku z tym pracownicy zostali poproszeni o pracowanie tego dnia w domu. Ponieważ nie mam w domu tak wygodnego krzesła jak w pracy i wiedziałam, że 8 godzin na krześle kuchennym boleśnie odbije się na moich plecach, poszukałam rozwiązania, które zapobiegłoby temu problemowi.

W obejściu znalazłam dwa kawałki tubajfora (belka o przekroju 2x4 cale), które ułożyłam na bieżni, a na nich - laptopa i tak oto powstało  moje domowe stanowisko pracy. (Pomysł podpadrzłam kiedyś w wiadomościach telewizyjnych.)


Ustawiłam sobie prędkość na 1 i zaczęłam pracować spacerując.

Po trzech godzinach nadszedł kryzys - przestałam wierzyć, że uda mi się przepracować w ten sposób całe osiem godziny, ale po krótkiej przerwie na kawę, postanowiłam, że nie dam za wygraną.

I nie dałam.

W ciągu ośmiu godzin pracy, schodziłam z bieżni jedynie żeby coś zjeść czy wyjść do toalety. I przez ten czas przeszłam 5.87 mili (9.44 km)i spaliłam 986 kalorii.


Stopy przestały mnie boleć już następnego dnia, kolejnego uda, ale łydki dawały o sobie znać przez trzy dni.

Komputer pozostał już na bieżni.

Pomysł spodobał się także Krzysiowi, który nabija kilometry (mile) grając w Minecraft.

2 komentarze:

splocik pisze...

Cudowne róże :) Piękne kolory :)
Pomysł z miejscem do pracy super i popatrz, ile to można napracować spacerując...
O spalonych kaloriach już nie wspomnę :)))
Pozdrawiam ciepło.

Motylek pisze...

Splociku - promienny uśmiech posyłam!

Motylek