Przed malowaniem domu nie tylko przesadziłam powojniki, ale przycięłam także, niemal do ziemi, krzaki róż od frontu, które i tak pewnie zostałyby połamane. Dzięki temu dom ozdobiły dwa piękne bukiety, a rozwijające się pąki każdego dnia wyglądały inaczej, dając mi pretekst do robienia kolejnych zdjęć.
Lokalna firma wodno-kanalizycyjna wymieniała rury w okolicy i dnia, w którym malowali dom, miało nie być w pracy wody. W związku z tym pracownicy zostali poproszeni o pracowanie tego dnia w domu. Ponieważ nie mam w domu tak wygodnego krzesła jak w pracy i wiedziałam, że 8 godzin na krześle kuchennym boleśnie odbije się na moich plecach, poszukałam rozwiązania, które zapobiegłoby temu problemowi.
W obejściu znalazłam dwa kawałki tubajfora (belka o przekroju 2x4 cale), które ułożyłam na bieżni, a na nich - laptopa i tak oto powstało moje domowe stanowisko pracy. (Pomysł podpadrzłam kiedyś w wiadomościach telewizyjnych.)
Ustawiłam sobie prędkość na 1 i zaczęłam pracować spacerując.
Po trzech godzinach nadszedł kryzys - przestałam wierzyć, że uda mi się przepracować w ten sposób całe osiem godziny, ale po krótkiej przerwie na kawę, postanowiłam, że nie dam za wygraną.
I nie dałam.
W ciągu ośmiu godzin pracy, schodziłam z bieżni jedynie żeby coś zjeść czy wyjść do toalety. I przez ten czas przeszłam 5.87 mili (9.44 km)i spaliłam 986 kalorii.
Stopy przestały mnie boleć już następnego dnia, kolejnego uda, ale łydki dawały o sobie znać przez trzy dni.
Komputer pozostał już na bieżni.
Pomysł spodobał się także Krzysiowi, który nabija kilometry (mile) grając w Minecraft.
2 komentarze:
Cudowne róże :) Piękne kolory :)
Pomysł z miejscem do pracy super i popatrz, ile to można napracować spacerując...
O spalonych kaloriach już nie wspomnę :)))
Pozdrawiam ciepło.
Splociku - promienny uśmiech posyłam!
Motylek
Prześlij komentarz