czwartek, 18 sierpnia 2016

Wąż ogrodowy

Do podlewania ogródka używam dość długiego węża ogrodowego w kolorze zielonym. Ponieważ latem podlewa się codziennie, zwijamy go jedynie przed koszeniem trawy, a tak leży sobie jak go zostawię poprzedniego dnia.

Nie o takim wężu ogrodowym chcę dzisiaj pisać.

Pewnego pięknego letniego dni idąc sobie przez trawnik za domem, niemal stanęłam na:


Tak, to właśnie wąż ogrodowy, czyli garden snake. Tak przynajmniej potocznie określa się tego powszechnie występującego na terenie Ameryki Północnej węża.

Mimo, że gad nieszkodliwy, spanikowałam na jego widok na moim trawniku.
Na ratunek przybył mi goszczący u nas kolega Krzysia. Jedenastoletni Sam spokojnie stwierdził, że to tylko  garden snake, nieszkodliwy, po czym podniósł go z trawy przy pomocy hula-hop, złapał palcami za ogon i wypuścił na wolność przy szopce, w roku ogródka.


Nie wiedziałam, że własny ogródek może dostarczyć mi tak przerażających emocji. Brr!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Rany, ja bym chyba do domu uciekla i zabarykadowala wejscie. To znaczy, tylko pod warunkiem, ze bylabym sama. W obecnosci na przyklad Malolata z kolega, nie moglabym dac takiej plamy nawet gdyby mi pyton po trawie zasuwal. Oddalilabym sie statecznie, choc na trzesacych sie nogach.
P

Joanna pisze...

Poziomko - moje nogu trzesly sie za bardzo by oddalic sie wogole... wrosly, takie trzesace sie, w ziemie...

Motylek