czwartek, 25 lutego 2016

Projekt dla domu Nr 11

Projekt Nr 11 zaplanowałam sobie na listopadowy długi weekend z okazji święta dziękczynienia. Jak to z planami bywa - zostały pokrzyżowane.
Miałam malować, co wiąże się z intensywnym wietrzeniem, a tu nagle zapanowały siarczyste (jak na nasze warunki) mrozy, jakby to było Boże Narodzenienie, tylko śniegu nie napadało. Za to szyby samochodów trzeba było skrobać.

Projekt został zawiedszony na kołku do ocieplenia. Kiedy takowe nadeszło, paskudnie się zaziębiłam, a kaszel nie opuszczał mnie do stycznia.
I znowu malowanie zostało odłożone na później.

Aż nadszedł kolejny dłuższy weekend w styczniu, Martin Luter King Day.
Z okazji tego święta nie wszyscy mają wolne, zazwyczaj tylko sektor publiczny, więc szkoły były pozamykane, ale przedszkola nie. Ja miałam wolne, bo od kilku lat u nas w pracy obchodzimy to święto. Zawiozłam więc Emilię do przedszkola, złapałam za pędzel i wałek do malowania i zabrałam się do pracy.

Pod pędzel trafiły drzwi szafy wnękowej w pokoju Krzyśka.

Kilka lat temu jedno skrzydło wypadło z zawiasów, a że było takiej wspaniałej jakości, nie dało się naprawić i trzeba było wymienić na nowe. Co też zostało dokonane, ale nowe skrzydło różniło się od starego kolorem, a raczej odcieniem bieli. Męskiej części rodziny to nie raziło - nawet nie dostrzegli żadnej różnicy, ale mój sokoli wzrok wypatrzył natychmiast, a czepialska natura nie pozwoliła odpuścić sobie. I to mimo kliku lat oswajania się z tym widokiem. Dodatkowo gałka w jednym skrzydla była szara a w drugim beżowa.

Emilia nie pętała się pod pędzlem, Krzysiek miał zakaz wchodzenia do swojego pokoju, odpaliłam sobie audiobuka i malowanie poszło sprawnie choć zajęło mi więcej czasu niż przewidywałam - nowsze skrzydło wymagało trzech warstw farby by kolory obu skrzydeł w końcu się wyrównayły.


Kiedy już farba dobrze wyschła, przykręciłam nowe gałki - dokupiłam takie jak najbardziej pasujące do gałek w szafkach i biurku.

Dwa ostatnie projekty, ten i jeszcze jeden, o którym napiszę innym razem, przesunęły mi się nieco w  czasie, ale plan został wykonany - 12 projektów na 12 miesięcy.

4 komentarze:

hrabina pisze...

A ile przytym satysfakcji, że coś dla domu zrobione!

splocik pisze...

Możesz być dumna z siebie. Ogrom pracy przy takich drzwiach i tak pięknie teraz wyglądają.
Pozdrawiam ciepło.

O depresji i nie tylko... pisze...

Piekne drzwi! Jak nowe! Podziwiam zapal... ja nie moge sie zabrac za malowanie mieszkania.. i juz zaczelam sie rozgladac za firma, ktora mi wpadnie do mieszkania moze w maju i machnie wszystko kolorowymi farbami. Przeraza mnie tylko fakt, ze bede musiala sie ruszyc i popakowac co sie da i gdzies przechowac... nawet nie chce o tym myslec... najchetniej to wpuscilabym ekipe, ktora wejdzie do mieszkania i wszystko za mnie i za siebie zrobi, a ja wtedy ulokuje sie gdzies w hotelu, albo u brata i wroce do pomalowanego i poukladanego :) Marzenia :)

Motylek pisze...

Hrabina - i że odrobinę w domu ładniej.

Splocik - Dziękiję.

O depresji - Ja też najchętniej widziałabym u siebie ekipę, która zrobiłaby za mnie WSZYSTKO, a ja w tym czasie odpoczywałabym w jakimś ciepłym i spokojnym miejscu...

Motylek