sobota, 10 października 2015

Emilia w dojo

Przeglądając zdjęcia z Krzysinego egzaminu na zielony pas (poprzedni wpis) postanowiłam pokazać co w tym czasie robiła Emilia, ponieważ zachowuje się tak zawsze ilekroć przyjdzie nam czekać podczas zajęć z karate lub dżudo.

Emilia bardzo się cieszy kiedy może pojechać z bratem do dojo i raczej się tam nie nudzi. Przeważnie zabieram ze sobą jakąś zabawkę i tablet oraz snaki, bo Emilia w domu nigdy nie jest głodna, apetyt pojawia się zawsze, kiedy zamykają się za nami drzwi garażowe.


Wody nie musimy zabierać bo w dojo jest poidełko, korzystanie z którego Emilia opanowała już dawno temu. Odbywa częste wycieczki, żeby się napić - czy spragniona, czy nie.


Po zaspokojeniu rzeczywistego, bądź wyimaginowanego, pragnienia, następuje chowanie się po szafkach, które są obok. Szafki do wynajęcia są puste i kiedyś Emilia mieściła się do nich bez schylania, teraz już musi pochylić głowę, ale poza tym nadal się wciska do środka bez problemu.

Nie może się też obejść bez malo malo czyli malowania:


Maluje się wodą, ale czarne ślady pojawiają się na tablicy dopiero po chwili, więc maluje się na oślep.

Zazwyczaj nie wolno wchodzić na matę nikomu poza ćwiczącymi.
Po egzaminie, z racji sesji fotograficznej, pozwolono nam wejść na matę, co Emilia i inne dziewczynki przyjęły z ogromną radością. Po dwóch godzinach grzecznego siedzenia, nareszcie mogły dać upust nagromadzonej energii - bieganiu i szaleństwom dało koniec dopiero definitywne opuszczenie budynku dojo.
 

Ostatnie zdjęcie dość dobrze przedstawia Emilię: 
zawsze w ruchu, nieskrępowana, radosna...



2 komentarze:

hrabina pisze...

To dobrze, że jest takie zaplecze, gdzie możecie spędzić czas, czekając na Krzysia. To malowanie wodą wydaje mi się fantastyczne. co za ćwiczenie dla mózgu, jeśli chce się przedstawić coś konkretnego! A czy potem obraz znika?
moje dzieci też stają się głodne z chwilą gdy auto wyjedzie na ulicę. Jakby włączały w tym momencie jakiś guzik.

Motylek pisze...

Hrabina - zaplecze to zbyt szumne określenie, ale jest kilka miejsc gdzie można poczekać, są nawet książeczki do poczytania. Jeśli chodzi o tablicę - malunki znikają, kiedy woda wyschnie. Z tego co widzę, nie tylko Emilia uwielbia malować na tej tablicy.
Pamiętam, że w czasach młodości, włączała mi się podobna funkcia wilczego apetytu ilekroć wsiadałam do pociągu, nawet jeśli podróż trwała raptem 20 minut, kanapka musiała być.

Motylek